Niedziela. Jak zwykle dzień nudny i bezużyteczny. Moja pani wraz z matką wyszła z gaa - haar, aby świętować coroczny dzień Wołowiny. Przeciągnęłam się i ziewnęłam szeroko otwierając pyszczek. Tak, ci ludzie to naprawdę mają dziwne pomysły... Chociaż nie powinnam za bardzo narzekać - wiedzie mi się to dobrze, a nie na codzień przecież zdarza się dostawać pieczone mięso wołu. Ale zanim to nastąpi zazwyczaj muszę poczekać. Długo poczekać...
Zeskoczyłam z miękkiej pufy, na której często siedzi pani domu, i podeszłam do Jamie.
- Ah, to ty Favie! - moja siostra przeciągnęła się i zerknęła na mnie zaspana - Czego znowu chcesz?
- Ja... - zająknęłam się - No wiesz, jest taki piękny dzień...
Siostrzyczka uniosła jedną brew do góry.
- Nevermind. - przewróciłam oczami - Pobawisz się ze mną?
- Fav, posłuchaj - Jamie wstała - Nie jesteś tu jedyna, a ja chcę w spokoju się zdrzemnąć, poza tym...
- Ale nas jest tylko troje! - wykrzyknęłam zagniewana - Jedyne w swoim rodzaju, pamiętasz?!
- Ale, siostro...
- Wolisz czekać, aż wyginiemy?! Spędzisz całe życie na aksamitnej pufie, nie korzystając z tego, że no.. Świat jest wielki, Jam, a ja nie chcę umrzeć w tym miejscu.
- Favie, czekaj!
Ale ja już jej nie słuchałam. Popędziłam przed siebie czując wiatr i tak niesamowitą różnorodność zapachów. "Wolność" - cóż za cudowne słowo. Nie, wcale mi nie żal Jamie, ani Moorey'a, ani mojej pani, ani... Stanęłam nagle przestraszona. A co jeśli już do nich nie wrócę? Jeśli ich nie odnajdę? Usiadłam rozglądając się wokół zrozpaczona. Gdzie ja jestem? Tutejsza okolica była mi obca. Położyłam się na zimnym bruku i zapłakałam. Nagle jednak nad moją głową usłyszałam głos:
- Hej, mała! Co robi taki młody wilczek w wiosce ludzi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz