środa, 31 grudnia 2014

Happy New Year!

No i się stało, mamy Nowy Rok! Jak to szybko zleciało. 
No więc z tej okazji życzyć Wam chcę jak najlepszych ocen w szkolę, dużo zdrowia, szczęścia i by ten rok był pamiętny dla Ciebie przede wszystkim ze szczęśliwych wspomnień! By ten rok okazał się najlepszym czasem. <3
Dobrego szampana, wybuchowych fajerwerków i dużo hajsu!

Życzę Ci wszystkiego najlepszego
Żeby w tym pięknym dniu spełniły się Twoje marzenia i pragnienia, 
A nowy rok przywitaj z uśmiechem na twarzy 
Zostawiając wszystkie złe chwile za sobą.


Życzy Fayris!

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Fayris C.D Asemoni

To, co odpowiedziała jest raczej oczywiste.
 - Minie trochę czasu zanim przejdziemy do praktyki i prezentacji - westchnęłam. - Polowanie to podstawa u wilka, przynajmniej tak sądzę. Jasne, że każdy może się specjalizować w innej dziedzinie. Przynajmniej znasz coś takiego jak atak i obserwacja, jednak to nie wystarczy. Zwierzęta tutaj nie są zwykłe, również mają magiczne właściwości i niektóre można zabić w pojedynkę, inne już natomiast w grupie. Widzisz je? - wskazałam.
 - Tak... - obserwowała Asemoni.
 - Co jest w nich charakterystycznego? 
 - Nie wiem... Jakieś wzory - powiedziała nieśmiało.
 - Dalej, śmiało! - uniosłam lekko głos. - Stosunkowo nasz przeciwnik wydaję się łatwy, jednak posiada duże umiejętności i może trochę pokomplikować nasze łowy - wytłumaczyłam. - Warto też używać swoich mocy. Dla doświadczonych wilków w tej dziedzinie jest to w miarę łatwa zdobycz, aczkolwiek szybko się porusza. Warto, by zachować czujność i zimną krew. Każdy ruch może Cie zdradzić i wyjdzie lipa, takie osobniki szczególnie w grupach są niebezpieczne. Dlatego trzeba zadbać o to, by się od siebie oddaliły. Tu akurat mamy dwie sztuki. Nawet podczas ataku musisz być niezauważalna, a gdy już zaatakujesz celuj w krtań i kark. Gdy byłabyś w grupie inne wilki ubezpieczałyby tyły, a także przody. Jednak walka w takim gronie powinna Ci zająć bardzo mało czasu. Zrozumiałaś?
 - To są te podstawy?  - zapytała.
 - Mniej więcej - pokiwałam głową. - Uzbrój się w cierpliwość i wytrzymałość, to częściowy klucz do sukcesu. Spróbujemy?
 - Ta... - niepewnie się odezwała.
Zakradłyśmy się w wysokie krzaki, oglądałam jelenia z niewielkiej oddali. Gdy samica się odsunęła nieco dalej, weszła w wodę, dałam znak Asemoni by ruszyła na zachód w gąszcze.
 - Gdy dam Ci znak zapędzisz samca do lasu - szepnęłam.
Nasze wspólne polowanie jest trochę głośne, ale chciałam, by Asemoni wiedziała co ma robić. W końcu nigdy nie polowała. Oddaliła się. Dałam znak, wyskoczyła zdenerwowana z zarośli i krętym ruchem zapędziła zdobycz do lasu, jednak za nią biegła. Powoli zwalniała. Wtedy wybiegłam na prowadzenie i dałam białofutrej znak, by podbiegła bliżej jelenia i przebierała łapami obok niego. Skoczyłam na kark zadając cios Sensibar Empathicus, a Asemoni niepewnie rzuciła się na szyję. Niewielki obszar po chwili pogrążył się w dymie, a gdy chmura opadła, zwierzyna leżała już martwa. To byłoby na tyle.
 - Dobrze ci poszło jak na pierwszy raz, tylko się nie denerwuj... - powiedziałam obojętnie. - Rozumiem, że to niełatwe, jednak robisz pierwsze postępy. To może teraz sama zapolujesz na coś mniejszego?
 - Dzika? - zapytała.
 - Na dzika jeszcze za wcześnie. Jest bardzo silny, ale może spróbujesz coś małego i słabego? - zapytałam i wskazałam na ptactwo świecące swym blaskiem nieopodal.
 - To bardzo młody feniks, panuje nad żywiołem ognia, ale jest stosunkowo łatwym przeciwnikiem - dodałam. - Powinnaś sobie z nim dać radę, jeśli będziesz czujna i cicha: feniks nie odleci i skutecznymi ciosami będziesz mogła osiągnąć wygraną. Broń Boże się nie poddawaj... No chyba, że odleci - zaśmiałam się ironicznie. 
 - A co mi zrobi? - zapytała.
 - Może zostawić po sobie kilka przypaleń futra czy ran skóry, o ile będziesz szybka to nic Ci się nie stanie - odpowiedziałam. - Wykaż się instynktem i pokaż jak walczy prawdziwy wojownik Division of Wolves from the Sky!

< Asemoni? Wykaż się ;) >

Od Lost Angel C.D Javier

Ciągle coś mnie gryzło. Nie mogłam zostawić tego smoka. Wiedziałam, że smok może mieć przy sobie drugiego osobnika. Wiedziałam też czegoś, czego Vex pewnie nie wiedziała: to Smok Aniołów.
- Spróbuje go zabić - powiedziałam.
Ruszyłam powoli i spokojnie.
- Jesteś pewna? - zawołał basior, który do mnie podbiegł.
- Wiem coś, czego Vex pewnie nie wie, to Smok Aniołów - powiedziałam.
Powoli szliśmy. Wyczuliśmy spaleniznę. Gdy dotarliśmy, Vex zabiła jednego smoka.
- Poczekaj - powiedziałam do basiora i ruszyłam w stronę Vex.
- Chodź tu! - zawołałam
Uchroniła mnie przed atakiem smoka.
- Uciekaj! - krzyknęła.
- Nie ma mowy! Pomogę Ci ! - Warknęłam patrząc na smoka.
- To nie ten sam smok! Zaraz będzie ział ogniem - Złapałam wilczycę i zchowałam się - Co ty wyprawiasz? - Spojrzała mi w oczy.
- Już mówiłam chce Ci pomóc
- To inny smok - Wskazała na martwego - Pewnie zdenerwowana matka
- Razem będzie lepiej
- Nie! Nie mogę walczyć a zarazem Ciebie chronić, to jest dorosły smok! -Wstała.
- Dam sobie radę! - Smok usłyszał nasza rozmowę.
Znowu mnie złapała i przeniosła.
- Zawadzasz! - krzyknęła i ruszyła na smoka
Gdy ona walczyła, ja próbowałam powstrzymać matkę w ukryciu. Nie mogła mnie zobaczyć, bo jeżeli nie będę w prawdziwej formie, rzuci się na mnie. Gdy matka poległa, pojawiła się cała wataha. Smok jednak wciąż trochę żył, ledwo, zdołał uderzyć ogonem Alphę, która wyleciała w powietrze. Wyszłam z ukrycia i złapałam ją. Z rany ciekło dużo krwi, nawet ja nie byłam tak ranna.
- Szlak! - zawołam i zapikowałam.
Ukazałam prawdziwą postać. Położyłam ją na plecach. Wiedziałam jedno: z każdą sekundą jej życie ulatuje, a byłyśmy wysoko w powietrzu. Jednak szybko traciliśmy prędkość, niemal przy ziemi rozłożyłam skrzydła. Vex była już na ziemi, ześlizgnęła się po mnie. Hana natychmiast zaczęła ją leczyć. Co do mnie: potłuczona łapa. Ale dźwignęłam się.
- Zaraz ci pomogę - powiedziałam do Hany.
Podeszłam do smoka. Jego oko było lekko rozchylone, a dusza wciąż w martwym ciele.
- Dostaliście karę za nieposłuszeństwo - w tym momencie z smoka uleciała dusza, która wszystko słyszała.
Nie chciałam przeklętej duszy w swoim gronie. Wróciłam do Hany i dotknęłam ręki Alphy nosem, pomagając jej ją leczyć. Nie stałam na bolącej łapie.
- Co jest? - spytał FireClaw.
- Nic - powiedziałam, prawie płaczem - Gdybym była przy niej, nie leżałaby tu teraz. Próbowałam ją powstrzymać, wołałam ją...

(FerHeart? Irileth? FireClaw?)

Od Shiro C.D Noctis

Gdy Noctis odbiegł jakoś niezbyt uśmiechało mi się zostanie w watasze. Zmieniłam się w jastrzębia i poleciałam za nim.
Gdy dotarłam do basiora ujrzałam powalonego smoka.
-Sam to zrobiłeś? - spytałam i zleciałam na drzewo.
Wilk był nieco zdziwiony gadającym ptakiem, lecz wkrótce sam się domyślił, że to ja.
-Przecież mówiłem, żebyś tu nie szła - warknął.
-Spokojnie - powiedziałam i poleciałam na ziemię - Mamy przecież takie same szanse na przeżycie.
Przywróciłam sobie dawną postać i podeszłam do smoka.
-Ponowię pytanie: Sam to zrobiłeś?
-A widzisz tu kogoś jeszcze?
-Yoi...
EmptinessNight spojrzał na mnie pytająco.
-Nieźle - wytłumaczyłam - Może lepiej już stąd pójść? Smok...
-Dobra, rozumiem - przerwał mi i ruszył przed siebie.
Podreptałam za nim.
-Gdzie idziemy?

< Noctis? Przepraszam, że tak długo >

Od Asemoni C.D Fayris

Wilczyca po kolej wymieniła wilki,które mogą mi jakoś pomóc. Podeszła do nas alpha śmiechem na twarzy . RedInjur rozmawiała z FerHeart. "Po co tak się starać? Najlepiej się zabić ,ale kiedy nie potrafię ." westchnęłam. "Jestem straszną pesymistką ". Z alphą , pszliśmy na tereny łowcza .
-Najpierw teoria.-powiedziała-Pokaż mi,jak reagujesz,co robisz gdy widzisz zwierzynę ?-zapytała - Potem mały trening .
-Niech pomyślę-mruknęłam porno sun
-Ehhh..-westchnęła i pokiwała głową
-Ja gratuluję ? Skradam się obserwuję zwierzynę. Co robię ? Szykuję się do ataku.-odpowiadam po kolei na pytania -Jeśli coś zle powiedziałam to przepraszam. Nigdy jeszcze nie polowałam na zwierzynę.-wpatrywałem się w ziemię

< RedInjur? przepraszam że tak napisałam,po prostu brak jakiejkolwiek weny.>

Od Vex C.D Irileth

- Nie wstawaj, jesteś w bezpiecznym miejscu - Uśmiechnęłam się lekko gładząc wilczycą po futrze - Jestem FerHeart i nie ma za co
Mina wilczycy zmieniła się w dziwny grymas, najwyraźniej poczuła leczniczą moc WhiteHeal.
- Nie za dużo dla mnie robisz? - Spytała ledwo wyszeptując kolejne słowa
- Życie jest najważniejsze - Powiedziałam miło - Odpocznij
Jej głowa spokojnie spoczęła na legowisku a oddech się uspokoił.
- Hano, jak Ci idzie? - Spytałam
- Ma tylko kilka złamanych żeber i siniaki, nie ma co się niepokoić, nic nie zagraża jej życiu, pomogłaś jej w porę - Uśmiechnęła się po czym znowu skupiła na pracy
- Całe szczęście... - Wyszeptałam i spojrzałam na Irileth
Była strasznie znajoma... Czy to możliwe?
- Alpho, smok z którym walczyłaś, przeżył - Nagle obok mnie pojawił się Talon
Zacisnęłam zęby
- Jest ranny, długo nie pożyje... wykrwawi się w najciemniejszych zakamarkach watahy - Mruknęłam
- Jeszcze jedno... FallenAngel idzie w jego kierunku, chce go zgładzić - Dodał
- Co? jest sama? - Spytałam zdenerwowana o ich życie
- Jest z Javierem - Odparł
Zauważyłam, że Irileth zareagowała na jego imię.
- Musze się pospieszyć, zanim będzie za późno, każ im zaprzestać działań - Warknęłam
- Tak jest - Wilk się skupił
- Same kłopoty - Mruknęłam - Są zbyt słabi by walczyć ze smokiem, nawet rany które mu zadałam mogą im nie starczyć - Walnęłam łapą o ziemię
- Co mamy robić? - Podszedł do mnie FireFist
Rozejrzałam się.
- WhiteHeal zajmij się ranną, BlackFire i MavenStrings za mną, reszta pilnuje szczeniaków - Rozkazałam i zaczęłam biec
Wskoczyłam na drzewa by móc dostrzec jakikolwiek ZNAK smoka.
- BlackFire zlokalizuj położenie FallenAngel i FireClaw'a - powiedziałam
- Są kilometr drogi stad na wschód, idą powoli więc łatwo ich przegonimy - Stwierdził
Już po jakimś czasie wyczułam ich zapachy
- Death zostań tu na czatach - Powiedziałam, po chwili zniknęła jej obecność - Talon zatrzymaj ich, ja już dobije tego smoka
- Jesteś pewna? - Spytał
- Hana wyleczyła moje rany, w dodatku go prawie pokonałam gdy nie miał ran... - Dostrzegłam łuski na ziemi - idź już - Rozkazałam
Wilk zniknął.
Moje łapy wylądowały na ziemi. Podeszłam powoli do krzków. odsłoniłam je. Nic nie było... Patrzyłam na ziemie łuski kończyły się w tym miejscu. Spojrzałam w niebo. "gdzie on jest" rozejrzałam się. Nagle kula ognia poleciała w moja stronę. Odskoczyłam i zamieniłam się w człowieka łapiąc wielki miecz. Dostrzegłam kolejne światło, na razie nie zmieniłam zbroi miałam podstawową. Przygotowałam miecz i stanęłam w pozycji obronnej, pocisk udeżył w mój miecz, odparłam go. Jest dużo słabszy niż wcześniej. Dla pewności wezme zbroję cienia. Nie ma co marnować mocy na silniejszą
Zbroja cienia nie zwiększała mojego ataku, lecz szybkość. Wzbiłam się w powietrze by stwierdzić jego położenie. Nie widziałam go. Wsadziłam dwa palce do buzi i gwizdnęłam. po chwili dostrzegłam jasne światło. Jesteś! Ominęłam pocisk i ruszyłam jak najszybciej w stronę smoka. Gdy byłam już blisko z drugiej strony kolejny atak.Co jest? Ruszyłam dalej, wyskoczyłam za krzaków. I uderzyłam w smoka, który odparł to wielkim pazurem na koncu skrzydła. Otworzyłam szeroko oczy. Kula ognia zaczęła na mnie leciec z tyłu. Zniknęłam z tamtego miejsca. (Potrafi sterowac kulami ognia? nie powienien mieć tyle siły, w dodatku to niemożliwe! chyba że...) nagle wyleciał drugi smok. (No pięknie...)
Skupiłam cała moc w mieczu. (Jeden plus to to że drugi ledwo żyje...) Wyciagnęłam miecz w ich stronę. Szkarłatny smok ruszył w moją stronę gdy zamachnął się by zaatakowac mnie pazurem wskoczyłam mu na łeb i z powietrza wbiłam miecz w oko temu słabszemu. Jego twarde jak stal łuski odpadały, dzięki czemu mogłam dostać się do jego serca. Miecz uktwił w miejscu, zeskoczyłam pod jego klatkę piersiową i wyjęłam sztylet który wsadziłam najgłębiej jak umiałam. Odskoczyłam. Upadł... Jeden z głowy. Wyczułam że powietrze dziwnie reaguje. Owróciłam się. Ogień z jego pyska zaraz mnie dopadnie. Zmieniłam zbroję, dzięki czemu się uchroniłam. Schowałam się an drzewie. Smok obracał się szukając mnie złotymi ślepiami. Dotknęłam nogi i syknęłam, trochę mnie popażył, zbyt długo zwlekałam. Przybrałam wcześniejszą zbroję cieni. Teraz albo nigdy.
- Chodź tu! - Usłyszałam głos FallenAngel
Zacisnęłam zeby gdy zobaczyła że smok na nią ruszył. (miałeś ja przypilnować....) Od razu pojawiłam się przed Wilczyca i uchroniłam ją przed atakiem.
- uciekaj! - Krzyknęłam
- Nie am mowy! Pomogę Ci ! - Warknęła patrząc na smoka
- to nie ten sam smok! - Zobaczyłam że jego klatka piersiowa już była pełna - Zaraz będzie ział ogniem - Złapałam wilczycę i zchowałam się - Co ty wyprawiasz? - Spojrzałam jej w oczy
- Już mówiłam chce Ci pomóc
- To inny smok - Wskazałam na martwego - Pewnie zdenerwwana matka
- Razem będzie lepiej
- Nie! Nie moge walczyć a zarazem Ciebie chronić, to jest dorosły smok! -Wstałam
- Dam sobie radę! - Smok usłyszał nasza rozmowę
Znowu ją złapałam i przeniosłam
- Zawdzasz! - Krzyknełam i ruszyłam na smoka
Walka była trudna, co jakiś czas musiałam zmieniac zbroję przez co byłam wykończona, nadal wyczuwałam FallenAngel, jednak nie widziałąm jej zostawiła mi ta walkę. nadal się amrtwiłam,ale skupiłam się na walce. Gdy w końcu smok poległ, nagle przedemną pojawiły się wilki z watahy. nawet Irileth się zmartwiła.
- Dobrze się czujesz? - Podeszłam do wilczycy
- Tak - Pokiwała niewinnie głową
- Cieszę się... - wyszeptałam u upadłam na ziemię
- Alpho! -Usłyszałam kilka krzyków
Twarz może uchroniłam od razn, jednak smok trafił mnie spiczastym ogonem w plecy, czego nie dało sie ukryć. Poczułam jak krew powoli wypływa mi z ust, czułam że napełnia moją buzię przez co brakuje mi tchu, kasnęłam i moje powieki same się zamknęły, straciłam całą siłę...

<Irileth? FallenAngel?>

niedziela, 28 grudnia 2014

Od RedInjury C.D Asemoni

Spojrzałam na Asemoni, która zadała pytanie i w jej oczach było widać pesymistyczne myśli, co później także popłynęło z jej ust.
 - Nasza wataha to szlachetny ród - odpowiedziałam. - Przyjmujemy wilki, które mają godność i honor, by wkroczyć w nasze progi. Nie wyciągamy wniosków pochopnie i nie ufamy od raz. Trzeba się naprawdę postarać. A czasami takie istoty znikąd nam się objawiają, także czas i jeszcze raz czas. Wojownik musi się wykazać!
 - Ale... jak? - spytała nieśmiało.
 - Ja nie mogę myśleć za Ciebie, jednakże mogę wskazać Ci wojowników, łowców, medyków, którzy udoskonalą Twoje zdolności. A kiedy zdobędziesz ich zaufanie, będzie Ci o wiele łatwiej dalej działać, ponieważ ten ktoś będzie mieć o Tobie dobre zdanie. Nie bój się, nie jesteśmy zabójcami - westchnęłam obojętnie.
 - A co do tych wilków, którym nie się nie udało?
 - A tego nie wiem, nic o tym nie wiem... - spojrzałam w górę.
 - Więc kogo mi wskażesz? - zapytała już trochę bardziej pewna siebie Asemoni.
 - Ja mogę nauczyć Cie lepiej polować, FerHeart jeśli zechce, może specjalizować Cie do walki w zwarciu i innych technikach, tak samo BlackFire. Ogólnie poduczą Cie w walkach. Uzdrowicielką w Watasze jest WhiteHeal, powinna nauczyć Cie paru podstaw. To było by na tyle... Załapałaś czy mam powtórzyć? - spojrzałam kątem oka, na co Asemoni pokiwała głową, na znak, że rozumie.
 - FerHeart - powiedziałam, a Wadera się odwróciła. - Przepraszam za najście, nie chciałyśmy przeszkadzać.
 - W porządku - odpowiedziała Alpha.
Wyszłyśmy z biblioteki wraz z białą wilczycą. Kierowałyśmy się do lasu, a dokładnie na terytorium łowne. W centrum był jakby plac myśliwski.
 - Najpierw teoria - powiedziałam. - Pokaż mi swoją postawę do łowów. Widzisz zwierzynę, jak reagujesz, co robisz? - zapytałam. - Po tym małym teście przejdziemy do praktyki.

< Asemoni? >

Od Asemoni C.D Fayris

Wadera szukała Alphy. Ostatnio widziałam ją w bibliotece i tam się udaliśmy.
Szliśmy ciągle w ciszy. Po poru minutach w końcu dotarliśmy do biblioteki. Gdy przekroczyliśmy próg wejścia do biblioteki, zauważyłyśmy Vexi w centrum biblioteki. Zanim jednak do niej podeślijmy, wadera odwrócił głowę i zerkał na mnie.
-Powiedz mi, jesteś tutaj na okresie próbnym czy już... jesteś na stałe?-spytała się
-N-na razie jestem na okres próbny, ale mam taką nadzieje że zostanę ty na stała.- mój wzrok powędrował na twarz FerHeart, która była zajęta czytaniem i nie zauważyła nas
Powolnym krokiem Redingoty zmierzała w stronę Alphy.
-Redingoty.
-Tak?-zatrzymała się
Alpha chyba nas zauważyła, bo się nam przyglądała.
-A czy jakiś wilk, który był na okres próbny. Nie został przyjęty do watahy?- zapytałam się z ciekawości
A co jeśli wcale mnie tu nie zechcą. Co jeśli będę musiała zostać sama, i co chwile będą się działy te...te..te. Mam nadzieje że mnie przyjmą już na stałe do watahy.

<RedInjury?FerHeart?>

Od Vex C.D Village

- Dobrze - uśmiechnęłam się
Skierowałam się w stronę Polany gdzie zwykle o tej porze przebywają sarny.
- Jak masz zamiar... no wiesz... nauczyć mnie to kontrolować? - Spytała
- Skoro się trochę polubiliście, wystarczy tylko wzmocnić twoje ciało - Powiedziałam miło
- W jaki sposób?
- Trening oczywiście - Odparłam
- Ale czego?
- Jeszcze się przekonamy jakiej rangi trening na tobie pzreprowadzimy
- przeprowadzicie? - Zapytała
- Ja i mój brat, który mnie wychował - Powiedziałam słodko
- Jest silniejszy od Ciebie? - Wkońcu pokazało się jej lekkie "ja", zrobiła sie trochę wścibska i ciekawa
- jak to się mówi ... "uczeń przegonił mistrza!" - Zaśmiałam się
Nagle umilkłam i nastawiłam uszu.
- jesteśmy już blisko - Wyszeptałam


<Villag?>

Od Talon'a C.D Setha

- Zdoga więc - Usmiechnałem się lekko - Niestety nie mogę Ci towarzyszyć w drodze do jaskini - Dodałem
- Czemu? - Spytał jakby troszkę uradowany
- Jestem Dowódca Strażników, mam obowiązki - Westchnałem - Wskażę Ci drogę - Spojrzałem na niego bacznie
Odwróciłem się an pięcie w druga stronę patrząc w kirunku jaskini.
- Musisz iść prosto jedynie przy wielkim dębie który prowadzi do bilbliotegi musisz pójść ścieżką w lewo - Spojrzałem na niego kątem oka - Nic trudnego - Uśmiechnąłem się
- Racja - Pokiwał głową zapisując sobie w pamięci
- Jakbyś miał kłopoty skontaktuj się ze mną - Znowu byłem skierowany w jego stronę
- Jak? Niebędę wiedział gdzie jesteś - Powiedział to trochę ironicznie, jak by mój plan był beznadziejny
Pokazałem łapa na głowę
~ Tak ~ Wdarłem się do jego umysłu ~ Nie walcz...
Wyczułem lekki szok
~- Wilk Ripente
~ Żadka rasa nieprawdaż? ~ Uśmiechnąłem się gdy wyszedłem z jego podswiadomości
- W ten sposób mogę również stwierdzić gdzie jesteś, ale spokojnie nie mam zamiaru Ci zabierać prywatnej przestrzeni dopóki mnie nie zawołasz - odparłem miło

< SerenityEnigma? >

Od Lost Angel do Seth'a

Mróz znów złapał ziemię. Nowe wilki czasem pytały się, czy nie jest mi zimno. Mam bardzo rzadką i krótką sierść, więc im się nie dziwię. Zac i Octavio czasami latali w grocie, chociaż im nie było wolno, ale co ja na to poradę, że nie mogę ich wziąć na podwórko. Na pewno, byli już sporzy. Urośli ostatnio. Zostawiłam szczeniaki w jaskini. Nie wiem, kto trzymał barierę, ale ktoś to robił. Postanowiłam wypróbować nową marionetkę, pokrytą smoczymi łuskami. Tak to były łuski, które znalazłam z FireClaw'em. Wzięłam zwój, aby po przetestowaniu jej, zapieczętować ją w nim. Jakby się uprzeć, to mogę "nici" przyczepić do żywej istoty, ale za dużo z tym roboty. Wyszłam powoli na polanę. Położyłam marionetkę na śniegu i przeczepiłam sznury mojej energii. Usiadłam na śniegu i lekko poruszając łapą, sterowałam marionetką. Początkowo sprawdzałam, jak wszystko w niej się porusza. Marionetka nie sprawiała problemu z sterowaniem, teraz postanowiłam użyć wbudowanego miotacza ognia. Uniosłam marionetkę, a ona przy ruchu drugiej łapy, wyrzuciła z siebie ogień. Upuściłam ją na ziemię. Rozwinęłam zwój. Narysowałam na nim pieczęć i położyłam marionetkę. Po uruchomieniu pieczęci, marionetka znikła. Owemu "przedstawieniu" przyglądało się wiele duchów oraz Seth, znany też jako SerenityEnigma.
- Podobało się przedstawienie? - powiedziałam.
Wzięłam zwój.

(SerenityEnigma?)

sobota, 27 grudnia 2014

Od Villag C.D Vex

- To nie muszę się o nic martwić. - Uśmiechnęłam się do wadery. Ona przynajmniej pomoże mi w furii, którą dosyć często dostaję...
- Masz takie problemy? - Spojrzała mi prosto w oczy. Trzeba powiedzieć komuś w końcu prawdę...
- Tak, i to dosyć często. Nie umiem panować nad tym. - Westchnęłam.
- Nie martw się, coś poradzimy. - Uśmiechnęła się sympatycznie. Pewnie mnie rozumie, jak rzadko kto.
- To może chodźmy. Głodna jestem...


<<Vex? Wróciłam! I sorry,że tak krótko, nie miałam pomysłu...>>

piątek, 26 grudnia 2014

Święta

Mi osobiście święta minęły wspaniale, a wam? :D Mam nadzieje, że tak samo, doznaloście tego spokoju przy rodzinnym stole i mieliście wspaniałe prezenty ja dostałam: Pójście do fryzjera i pomalowanie końcówek na bląd, książke Trudni Canavan (Ulubiona pisarka <3),  Kosmetyki. Mam nadzieje że nie wchodziliście na komputer w czoraj! I spędziliście ten czas z rodziną, ja nawet o kompie nie myślałam dla tego troszke spóźnione życzenia ;* Na blogu bede dostępna może jeszcze dzisiaj ponieważ niedługo już wyjeżdzam od rodzinki na wsi i jestem na komórce
Jeszcze raz Najlepszych, Radosnych, Szczęśliwych <3

wtorek, 23 grudnia 2014

Od RedInjury C.D Asemoni

    Nigdy nie widziałam tej wilczycy, a to może dlatego, że ostatnimi czasy nie ujawniałam się. Na pewno była już wcześniej u Nas. Rozluźniłam lekko nerwy i spojrzałam na waderę. Pomimo przekonania nie ufałam jeszcze tej istocie.
 - RedInjury - odpowiedziałam lakonicznie. - Nie musisz się mnie bać, o ile Alpha widziała Cie na oczy - dodałam.
 - Tak... - odpowiedziała.
 - Wiesz przypadkiem gdzie ona teraz jest? - zapytałam.
 - Alpha? - upewniła się. - Była w bibliotece.
 - W takim razie jeśli chcesz, możesz mi potowarzyszyć - zaproponowałam.
Asemoni wzruszyła ramionami i poszła za mną. Już prawie nie pamiętałam terenów, mimo tego udało mi się odnaleźć zamierzone miejsce. Przeszłam przez progi i ujrzałam bibliotekę, a w jej centrum - FerHeart. Bałam się spojrzeć w jej oczy, w końcu bez słowa opuściłam watahę na jakiś czas. Będę musiała liczyć się z konsekwencjami. Asemoni była tuż za mną. Przed spotkaniem z Vex wolałam się jednak podpytać paru kwestii.
 - Powiedz mi, jesteś tutaj na okresie próbnym czy już... jesteś na stałe? - zapytałam lekko zamyślając się.

 < Asemoni? FerHeart? >

Od Asemoni Do RedInjury

Nastał piękny ranek, nad wataha świeciło piękne słońce, a na niebie żadnej chmurki.Podniosłam się powoli z ziemi. Nabrała mnie ochota na czytanie, więc udałam się do biblioteki. Spędziłam w niej 2 godziny na czytaniu. Później błonkałam się bez celu, aż trafiłam na na piękna polanę. Siadłam na pupie , po chwili nabrało mnie na śpiewanie.
Zima długo każe czekać nam
Na słoneczny blask .
Mimo mrozu przecież wiem, że
Niedługo przyjdzie czas .
Gdy puści lód,
Umknie przed słońcem głęboka noc,
Ustąpi chłód .
I radość dooko...
Nagle ktoś wyskoczył z zarośli.
- Kim jesteś ?- spytała wadera
-Asemoni- przełkłam śline i zrobiłam jeden krok w tył - A ty ?
< RedInjury ? >

Nowe Zadanie!

Poszukiwacz Artefaktów
 
(Tereny magów)
Coś cię pokusiło pewnego wieczoru, aby wybrać się do niestrzeżonej osady ludzi władających magią. Są oni ubrani w płaszcze. Każdy ma inny kolor, lecz nie wiesz co to oznacza.
(Trzy kolor
zieleń - Alchemicy
ciemny fiolet - Lecznicy
czerwień - wojownicy)
Zauważasz tam coś wspaniałego, co przykuwa twoją uwagę, ale musisz uciekać, aby nikt cię nie zauważył, gdyż magowie wyczuwają magię. Owy przedmiot nie daje tobie spokoju i po pewnym czasie kradniesz go. Co on zmienił w twoim życiu? Ile jest wart? Czy go sobie zostawisz? Opisz wszystko szczegółowo: zwłaszcza jego wygląd i moc. 

Od Seth'a C.D Hana

Z zaciekawieniem przysłuchiwałem się historii opowiadanej przez Hanę. Naprawdę miała do tego talent, szczeniaki słuchały jej przez cały czas. Zastanawiałem się tylko, czy wymyśla historie na bieżąco...a może przygotowuje je wcześniej albo bierze ze swojego życia?
Podniosłem się z ziemi i podszedłem do wyjścia. Wychyliłem łeb, sondując wzrokiem polanę. Śnieg zgromadził się już prawie wszędzie, tylko niektóre gałęzie były wolne od białego puchu. Czułem się dziwnie osamotniony, nie widząc tych zielonych źdźbeł trawy, liści na drzewach... Może to tylko wewnętrzne uczucie, ale wcale nie pomagało mi się skupić. Chwilę stałem tak, obserwując krajobraz, zachwycając się nim i jednocześnie smucąc. Świat pogrążał się w bieli.Wszystko tonęło w śniegu. Rośliny zapadały w sen.
Zerknąłem do tyłu na Hanę, lecz ta pogrążona była w rozmowie ze szczeniakami. Nie zastanawiając się długo, wyskoczyłem z jaskini, przebiegłem kilka metrów, po czym zatrzymałem się. Chłód przenikał moje ciało, lodowate powietrze kąsało niemiłosiernie. Powinienem zwiedzić tereny watahy, znać mój dom. Tylko czemu akurat teraz przyszła mi na to ochota?
Rozejrzałem się wokoło. Ani śladu żywej duszy. Wtem...poczułem coś. Nie zobaczyłem, bo to niemożliwe. Poczułem jakiś ruch, który niósł za sobą przyjemne ciepło. Szybko odwróciłem głowę w stronę, gdzie jak myślałem, coś było, lecz spóźniłem się. Wszędzie biało.
I znów to przeczucie. Zmrużyłem oczy, lustrując wzrokiem krajobraz, chcąc coś znaleźć, lecz nie mając pojęcia, co. Nie wiedziałem, co robię, po prostu poddawałem się instynktowi. Przeszedłem kilka kroków w stronę linii drzew i wtedy to dostrzegłem. Te ślady łap na śniegu tak wyraźne, że wiedziałem, iż ktoś przed sekundą tędy przebiegał. Zbliżyłem nos do ziemi, chłonąc zapach całym sobą. Zatraciłem się w woni, która docierała do moich nozdrzy, próbując ją zidentyfikować. Niestety, nie znałem jej.
Podążyłem więc za czymś, czego byłem pewny- za śladami. Ze wzrokiem utkwionym w podłożu śledziłem tajemniczego stwora. Byłem świadomy tego, że oddalam się od jaskiń, że nie znam terenów, że zapewne nie trafię z powrotem. W tamtej chwili miałem to gdzieś.
Plusk wody robił się coraz głośniejszy, a to oznaczało, iż docierałem do strumyka lub jakiejś rzeki. Na chwilę oderwałem się od śladów, by ogarnąć wzrokiem okolicę- tylko drzewa i śnieg. Kilka metrów dalej natknąłem się na rzeczkę. Zbliżyłem pysk i wychłeptałem kilka łyków. O dziwo, woda była cieplejsza niż reszta rzeczy, która mnie w tej chwili otaczała. Zdziwiło mnie to, bo przecież wraz z temperaturą powietrza temperatura wody powinna opaść. Uniosłem łeb, znów rozglądając się wokoło. I wtedy go dostrzegłem. Stał jakieś dwa metry ode mnie, przy strumyku, pijąc. Stworzenie było całkiem podobne do lisa, miało rudawą sierść i czarne końcówki łap i ogona. Duże uszy obracały się w prawo i w lewo, wychwytując dźwięki lasu. Najdziwniejsze w tym wszystkim jednak było to, że całe zwierzę płonęło. Nie spalało się. Ogień wirował wokół niego i nadawał mu swego rodzaju urok. Stałem chwilę wpatrując się w owo majestatyczne stworzenie. Nie byłem pewien, co zrobić- zbliżyć się, czy pozostać w miejscu. Każde rozwiązanie niosło za sobą ryzyko.
Ognisty lis uniósł łeb i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym dumy i spokoju, jakby od dawna wiedział, że stałem tam i obserwowałem go. Miał duże zielone oczy, które teraz oglądały moje ciało. Może sprawdzał, czy warto mi zaufać? A może rozważał możliwość ucieczki?
Jednak się nie poruszył. Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem, oboje nie wiedząc, jak zareagować na obecność drugiego.
- Kim jesteś?- Moje pytanie zagłuszyło leśną ciszę. Lis spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek. Nie odpowiedział.- Jestem Seth- dodałem po chwili. Może to przekona go do przedstawienia się?
Sekundę później już go nie było. Trzask łamanej gałązki spłoszył zwierzę, które kilkoma zwinnymi skokami zagłębiło się w las.
- Co tu robisz?
Prawie podskoczyłem ze strachu. Nie spodziewałem się ujrzeć tutaj nikogo, a w szczególności Talona.
- Spaceruję- odparłem krotko, odwracając się w stronę wilka.
Zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, lecz nie skomentował mojej odpowiedzi.
- Wiesz jak trafić do jaskiń?- spytał.- Nie chcę, żebyś się zgubił, a potem zamarzł na kość sam w lesie.
Przez chwilę biłem się z myślami, czy skłamać.
- Nie- odparłem zgodnie z prawdą.- Ale nie chcę jeszcze wracać.
BlackFire uniósł pytająco brwi.
- Zechcesz mi powiedzieć dlaczego?
- Em...ja...
Nie chciałem zdradzać, że spotkałem tajemniczego ognistego osobnika i teraz pragnę go wyśledzić. Poddałem się bez walki.
- Zmieniłem zdanie. Chyba jednak wolę wrócić.
<BlackFire?>

Banner!

Promuj nas!
http://3.bp.blogspot.com/-8x4FJ3lUsIs/VJbyd_XqKAI/AAAAAAAAAHk/7s8bnG3jGSI/s1600/b2.gif
<a href="http://beautifulmoonandsky.blogspot.com/" target="_self"><img src="http://3.bp.blogspot.com/-8x4FJ3lUsIs/VJbyd_XqKAI/AAAAAAAAAHk/7s8bnG3jGSI/s1600/b2.gif"></a>

Od Liily C.D Noctisa

Spojrzałam na basiora mrużąc oczy. Coś mi się zdaje, że z nim nie pójdzie mi tak łatwo. No cóż, na pewien czas będę musiała znosić jego towarzystwo... Ah, gdyby był tu Marc...
- Jaki Marc? - nieznajomy zerknął na mnie, lekko przekrzywiając łeb.
Nagle uświadomiłam sobie, że myślałam na głos. Dobrze, że u futerkowych nie widać rumieńców!
- I tak tego nie zrozumiesz. - warknęłam.
- Ależ po co ta agresja? Przecież możemy poznać się bardziej cywilizowanie i ekhem... możliwie bezkrwawo. Ja jestem Noctis.
- Lily. - westchnęłam zrezygnowana - I co cię tu przywiało? Poczekaj, niech zgadnę... - pociągnęłam nosem, po czym gwałtownie zatkałam go sobie łapami - Ugh. Już chyba wiem.
Na twarzy rozmówcy pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu.
- Wychodzi na to, że znowu będę musiała się przenieść.
Podeszłam pod duże omszałe deski imitujące stolik. No cóż, fakt faktem, że wciąż nie mogę odzwyczaić się od cyrkowych wygód, jakkolwiek by one takowych nie przypominały. Uniosłam lekko jedną deskę, po czym wyjęłam z pod niej worek pełen kiełbasek, puszkę ciastek i trzy bukłaki wody.
- Znasz jakieś ustronne miejsce, zdala od wścibskich basiorów wtykających nosy w nie swoje sprawy?
- Radzę zauważyć, moja droga Lily, iż to ty rzuciłaś się na mnie jak wściekła wiewiórka, nie bacząc na to, jak niektóre samce w starciu z samicami, potrafią być niebezpieczne, a czasem wręcz... zabójcze.
Opuściłam głowę zawstydzona.
- Nie ma co, nieźle mną manipulujesz! - mruknęłam patrząc na Noctisa z wyrzutem.
- Nazwałbym to raczej lekcją pokory. Aha, jeśli szukasz miłego mieszkanka, to ruszaj za mną! Pan 'wścibski basior' raczej nie będzie czekał.
- Jesteś dziwny - zarzuciłam sobie tobołki na grzbiet.
- I vice versa! - odkrzyknął prowadzący mnie wilk.

<Noctis?>

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Od RedInjury do FerHeart

    Biegłam. Moje łapy traciły naturalną siłę, czułam się taka słaba. Honor nakazywał mi, by iść dalej, przed siebie. Dążyć do osiągnięcia celu. Moje ciało było pokryte przygodą - znaczy, było mokre i przesiąknięte ziemią żyzną. W dodatku z rany na karku sączyła się czarna krew. Wplątałam się w sprawy, których w tej chwili nie mogę rozwikłać. Potrzeba mi kogoś z zewnątrz. Niepotrzebnie opuszczałam tereny Division of wolves from the Sky dla fałszywego przeznaczenia. Wtedy czułam się bezradna, poległa, aniżeli oszukana. Dlatego też postanowiłam jak najszybciej zawrócić. Bowiem ktoś mógł podążać za moimi śladami. A wtedy całkiem straciłabym honor i zaufanie u krewnych. Starałam się utrzymać swą duszę przy życiu, z rany począł wylatywać ciemny dym. W końcu rana była zatruta przez tworzywo zła, który mógł być na mojej drodze. Czułam przyjacielską toń Watahy, jednak nadziei było mi brak. Padłam, a mój pysk skąpał się w zimnej kałuży. Była północ, dookoła słychać było wilcze odgłosy, jak i dźwięk biegnących łap. A może to nie były łapy? Nie wiem już nic. Aż wreszcie - zamknęłam oczy i pokręciło mi się w mojej naiwnej głowie. Przez chwilę widziałam jeszcze łapy przez sobą, i... Nic więcej.

< FerHeart? Wybaczysz nieobecność? ;-; >

niedziela, 21 grudnia 2014

Od Asemoni C.D Seth

- Wybrałaś ?- spytała Alfa
- Wolę żeby oprowadził mnie Seth. Nikogo tutaj nieznam oprucz ciebie .- odwrociłam się w stronę Setha
Seth był wyraźnie zdziwiony moją decyzją . Cóż wolałam żeby on mnie oprowadził niż ktoś inny nikogo innego nieznam.
- A więc Seth bądź tak miły i oprowadz Asemini.- usmiechnła się Alfa
Wilk wstanoł i zaczoł iść, a ja zanim pobiegłam .
- To dokąd najpierw idziemy SeremityEnigma ?- spytałam patrząc w ziemię
- Na wrzosowiska - usmiechnoł się
I tak z Sethem chodziliśmy z miejsca na miejsce, aż wkońcu nastał wieczór. Seth zostawił mnie samą, a sam nie wiadomo gdzie poszedł. Położyłam się, na śniegu . Towarzyszył mi księżyc, gwiazdy i drzewa , po chwili zasnełam.

sobota, 20 grudnia 2014

Od Javier'a C.D Lost Angel

- To niech tam umrze - Mruknąłem
- Jeszcze zrobi jakieś zniszczenia - Powiedziała wilczyca patrząc na mnie przepełnionymi bólem niebieskimi oczami
Odwróciłem wzrok.
- Nie możemy wyjść za tereny - Biełem się sam ze sobą
- Sam wiesz, że tamte tereny nie są zamieszkane...
- Nie jesteśmy pewni... Skąd wiesz, że nie ma na tyle sił by się z nami uporać, nie pamiętasz jak Alpha mówiła, że smok jest jak Młodszy Podpułkownik u nas, ja jestem jedynie marnym Starszym szeregowym, nawet ty z tymi skrzydłami stałaś się ode mnie silniejsza... - Mruknąłem - Myślisz, ze jak się czuję, nie mogą cię bronić!? W dodatku ta bariera, jak ...
~ Javier ~ Nagle usłyszałem Talna
~ Co? ~ Odparłem
~ Zatrzymaj Lost, Alpha osobiście się zajmie smokiem
~ Aż tak się zdenerwowała? ~ Chciałem puścić tą myśl do siebie ale mi nie wyszło
~ W jaskini jest jakaś wilczyca, Vex wyczuła od niej zapach ...
~ O co chodzi?
~ Zapach Holly
Co?.... Nie mogłem uwierzyć. Spojrzałem w niebo, a z oczu popłynęły mi łzy. Talon najwyraźniej wyczuł to i zniknął z mojej podświadomości. Spuściłem głowę, na FallenAngel, która patrzyła na mnie z przerażeniem czy też współczuciem.
- Co się stało? - wyszeptała podchodząc do mnie
- Holly żyje - Uśmiechnąłem się szczerze i zacząłem się żałośnie śmiać
- Gratuluje - Blask determinacji z jej oczu zniknął, a ona mnie przytuliła
- Spokojnie - Odsunąłem łeb od niej i spojrzałem jej w oczy - Też cię Kocham - Pocałowałem ją czule

 <FallenAngel?>

Od Lexi C.D Talon'a

-Hmmm..-Podeszła do mnie a ja szybko się cofnełam
-Nie bój się
-Ja sie nie boje po prostu nie lubie jak ktoś dotyka mojej szyji
-Obiecuje nic ci nie zrobie-Usimiechneła się
Podeszłam do niej a wadera położyła łapę na szyji kazała mi przechylić łep raz w jedną stronę raz w drógą.Potem położyła mi jakieś ziółka na szyji.
-No to by było na tyle-WhiteHeal usimiechneła się
-m.. dzięki
Wyszliśmy z jaskini.Skierowałam się na polanę
-I jak szyja-Zapytał
-Ah dobrze -Usimiehnełam się-Ktoś czeka na ciebie
-Gdzie?
-Na polanie-Powiedziałam

<Talon>

Od Talon'a C.D Lexi

- Nie - Pokiwałem głową - Wiem co zrobić żeby Ci przeszło
- Co? - Spytała
- Pójdziemy do naszego lekarza - Uśmiechnąłem się
- Macie lekarza?
- Oczywiście, trudno jej nie lubić - powiedziałem miło - Zwykle ona zostaję ta ulubienica wśród członków watahy
- Sugerujesz, że ona szybo zostanie moją przyjaciółką?
- Jesli lubisz ciekawe historie - Zaśmiałem się - Zawsze przed snem opowiada bajki szczeniakom
Ruszyłem do jaskini, która była bardzo blisko. Trwała cisza, gdy barierą przeszła przez nasze ciała od razu poczułem ogromne ciepło i ulgę.
- WhiteHeal - Powiedziałem a wilczyca się odwróciła
Lexi poczatkowo się zlękła
- Mimo tego wyglądu jest naprawdę wspaniała - Powiedziałem cicho do wilczycy
- Tak? - Powiedziała nieśmiało
- Mogłabyś uleczyć jej szyję? - Spytałem
Hana spojrzała na moją towarzyszkę.
- Witaj jestem WhiteHeal - Uśmiechnęła się
- Lexi...

< Lexi? >

Od Noctis'a C.D Lily

Cały dzień spędziłem na... Bezmyślnym spacerowaniu po okolicy. Jakież kreatywne zajęcie, prawda? Ptaki, drzewa, piękne błękitne niebo... Wróć. Wnerwiające ptaki, drzewa z poniszczonymi liśćmi i to okropne słońce, które nie dawało spokoju nawet na chwilę...
Gdy myślałem tak nad sensem powstania tego świata, do moich nozdrzy dobiegł stosunkowo podejrzany zapach, nie wróżący nic dobrego... Oczywiście ja, jak to ja, postanowiłem udać się w tamtym kierunku. Po około pięciu minutach drogi, mogłem niemal przysiąc, że ten zapach wydawała jakaś wadera.
Przysiadłem na ziemi, rozglądając się dookoła, gdy nagle poczułem, że coś (a raczej ktoś) wpada na mnie z ogromną siłą. Mruknąłem coś tylko pod nosem, spoglądając na wilczycę, leżącą obok mnie.
-Oszalałaś do reszty?-Prychnąłem, podnosząc się z ziemi i obdarzając ją pogardliwym spojrzeniem.-Nie wiem, czy wiesz, ale zaczepianie nieznajomych, zwłaszcza w ten sposób, jest stosunkowo niebezpieczne.
-Trudno.-Burknęła tamta.
-Trudno, powiadasz?-Skoczyłem na nią, przygwożdżając jej drobne ciało do ziemi.-Masz szczęście, że nie jestem jednym z tych, których bawi zabijanie.-Westchnąłem teatralnie, po chwili jednak puszczając ją ze swoich "objęć".

<Lily?>

Od Setha C.D Asemoni

Pomyślałem, że zabiorę ją do alfy. Do FerHeart. W końcu wataha potrzebuje nowych członków, prawda? Tych nigdy dość. Division of wolves from the sky musi się rozwijać, powiększać, żeby zdobyć uznanie wśród innych.
- Miałaś ciężkie życie?- zagadnąłem Asemoni.
Nie chciałem iść w ciszy. W tamtej chwili nie podobało mi się to milczenie, ten brak porozumienia między nami. Musieliśmy rozmawiać, choćby o niczym.
Wilczyca spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, ale w głębi jej oczu dostrzegłem coś zupełnie innego- prawdziwe uczucia, które starała się ukryć. Jakieś wspomnienia...coś bolesnego. Od razu pożałowałem, że zadałem jej to pytanie.
- Przepraszam- odpowiedziałem szybko.- Nie chciałem...to znaczy, nie musisz mówić.
Widać było, że poczuła ulgę. Nie chciałem, żeby czuła się przeze mnie osaczona. Miałem nadzieję, że zrobię na niej dobre wrażenie, ale chyba mi nie wyszło.
W tamtej chwili zdecydowałem, że cisza będzie najlepszym rozwiązaniem.
Wychynęliśmy spomiędzy drzew, wkraczając na polanę. Noe było tam nikogo, większość wilków zapewne pochowała się w jaskiniach lub była na zwiadzie w lesie. Pragnąłem, żeby FerHeart była u siebie, inaczej prowadziłbym Asemoni na marne.
Dotarliśmy do jaskini, lecz wbrew wszelkim oczekiwaniom, grota była pusta. Nie wiedziałem, co zrobić, troszeczkę spanikowałem. Nie miałem przygotowanego planu awaryjnego.
- Hej, wiesz- zacząłem świadomy tego, że znów jednym zdaniem mogę zepsuć całą rozmowę.- Kiedy ja dotarłem do tej watahy, poznałem pewnego wilka, Talona. On powiedział mi, że kiedy ktoś dołącza do watahy, otrzymuje nowe imię. A wiesz czemu?
Wadera pokręciła przecząco głową. Przysiadła na zadzie i wpatrywała się we mnie, zaciekawiona moją opowieścią.
- Ponieważ- podjąłem- niektórzy chcą odciąć się od swojego dawnego życia. Tak jak ty. Nie chcą o nim mówić, pragną zapomnieć. A ich imię to jedna z rzeczy, które łączą ich ze wspomnieniami. Dajemy im szansę na lepszą przyszłość i pomagamy ją rozpocząć. Nowe imię sprawia, że zaczynasz wszystko od początku, znów kontrolujesz życie.
Zamilkłem. Wszystkie te słowa płynęły prosto z mojego serca i tak naprawdę nie musiałem się zastanawiać, co i kiedy mówię. Sam byłem zafascynowany perspektywą ,,nowego imienia'' i ,,nowego życia''. Skorzystałem z niej i teraz prezentuję się o wiele lepiej.
- Jakie imię ty otrzymałeś?- zaciekawiła się Asemoni.
- Ja...- zająknąłem się. Nie wiedziałem.
- SerenityEnigma- rozległ się głos za moimi plecami. Szybkim ruchem głowy zerknąłem za siebie- w progu jaskini stała FerHeart we własnej osobie. Dumna, emanująca potęgą i siłą.
- Widzę, że przyprowadziłeś kogoś do mnie.- Uśmiechnęła się, podchodząc bliżej. - Kto to?
- Asemoni- przedstawiła się wadera. - Miło mi cię poznać.
- Mi również- odparła szczerze alfa.- Czy Seth oprowadzał się może po terenach watahy?
Jednocześnie pokręciliśmy głowami. FerHeart uśmiechnęła się jeszcze szerzej na widok tej sceny.
- Mogę mu kazać to zrobić, ale jestem pewna, że sama możesz zdecydować- powiedziała.- A więc?
- Są też inne wilki w tej watasze- zapewniłem ją szybko.- Które znają te tereny lepiej ode mnie; sam nie do końca wszystkie poznałem...
- Przestań ględzić- skarciła mnie alfa, nadal wpatrując się w śnieżnobiałą wilczycę. - Wybrałaś?
<Asemoni? Zgodzisz się czy nie?>


piątek, 19 grudnia 2014

Od Noctis'a C.D Shiro

-Przestań dziękować.-Warknąłem, z nutą irytacji w głosie, jednak gdy mój wzrok spoczął na waderze, odrobinę się uspokoiłem.-A teraz idź już... Ja wrócę i sprawdzę co to właściwie było...
-Zaraz... Chcesz iść tam sam?!Przecież to może być niebezpieczne!
-Trudno. Lubię niebezpieczeństwo, a Ty już idź.-Zarządziłem i, nie czekając na jej odpowiedź, zawróciłem, biegiem kierując się w drogę powrotną.
Co chwilę przeskakiwałem przez konary powalonych drzew, skały, płytkie jeziora, a kilka razy nawet trafiłem na jakieś małe zwierzęta, typu króliki czy lisy. Po kilkunastu minutach moim oczom ukazało się to pobojowisko. Kamienie leżały praktycznie wszędzie, mógłbym przysiąc, że wcześniej było ich mniej, jednakże teraz to nie one były tu ważne, bowiem całkiem niedaleko dostrzegłem coś... Dużego. Z każdym krokiem, który wykonałem w jego stronę, widziałem go coraz wyraźniej i po pokonaniu dziesięciu metrów miałem już pewność, że to smok. Na szczęście był młody i wyglądał na zagubionego, jednak nie miałem zamiaru ryzykować i używając swoim umiejętności, pozbawiłem go sporej ilości energii, podchodząc na minimalną odległość. Ten wtedy spojrzał na mnie i niespodziewanie zamachnął skrzydłem, powalając mnie na ziemię. Wstałem jednak szybko, zdając sobie sprawę, że nie ma szans na pokojowe rozwiązanie i zacisnąłem mocno powieki, próbując w jakiś sposób się skupić. Wyobraziłem sobie, iż smok pada na ziemię, a jego skrzydła i przednie łapy, wykręcając się boleśnie. Po podniesieniu powiek, obraz się ziścił, a ja odetchnąłem z ulgą. Nie miałem zamiaru go zabijać... Dążyłem do odstraszenia go, bo jakoś nie wyobrażałem sobie, że dociera do terytorium watahy. To byłoby zbyt niebezpiecznie...

<Shiro? Yay~ Jak miło :3>

Od Lily Do Noctis'a

Od kiedy Spirit of Joy się rozpadło wszystko straciło sens. Już nawet te same wątróbki smakują inaczej. Hmmm... Chwila, one rzeczywiście dziwnie smakują!
Złapałam się łapami za pysk i prędko wbiegłam za najbliższe drzewo, po czym niepostrzeżenie wyplułam podejrzane mięso.
"Ups! Chyba jest popsute" - pomyślałam ze zgrozą wpatrując się w zmielone kawałki jedzenia. Po chwili dołączyły do mnie dwie wiewiórki i jeden zając gotów w każdej chwili uciec w popłochu. Razem tworzyliśmy już istną "kompanię zdziwienia ze spleśniałej wątróbki". Nagle roześmiałam się głośno i szczerze - dłużej już nie mogłam tego wytrzymać! Zwierzęta wykrzywiły pyszczki w niemym zdumieniu, a ja zanosząc się ze śmiechu, krzyknęłam do nich -
- Jeszcze tego nie czaicie obiboki?! Przecież to absolutnie komiczne! Grupa zwierząt zamiast po prostu zajmować się swoim życiem wpatruje się w zgniłe mięso wyplute przed sekundą przez jakiegoś drapieżnika! To was nie bawi ciemnoty?! - naraz przestałam się śmiać, wstałam i spojrzałam po zebranych z poważną miną
- Wiem, wiem, wilk wpatrujący się we własne wymiociny to poważna sprawa, ale... Czy któreś z was może mi powiedzieć co powinien teraz właściwie zrobić groźny (i tu zrobiłam krok do przodu), bezlitosny (drugi krok) i uzębiony po uszy (wyszczerzyłam zębiska w parodii uśmiechu) WILK?!(rzuciłam się na zwierzęta przesadnie rycząc i tupiąc łapami) Po chwili zaprzestałam jednak pościgu i wróciłam do mojego obozu lekkim truchcikiem mając na twarzy kpiący uśmieszek. Tak, od czasu do czasu lubię sie naigrywać z leśnych idiotów... Tak po prostu, choć może również po to, aby nie wyjść z wprawy. W drodze do mojego "mikrokampingu" zauważyłam jednak odciski innych łap. Łap samca. Napuszyłam się. Och, już ja go stamtąd wygonię! To pewnie jeden z tych "wszystko lepiej i więcej wiedzących"! Mam wprawę w rozmawianiu z namolnymi basiorami. Łza pociekła mi po policzku. Tak, może mi wmawiać co tylko chce! Spirit of Joy i tak już upadło...
Sama nie zauważyłam, że przyśpieszyłam kroku. Od truchtu do niemal galopu. Teraz to już pędziłam. Z zaciętą mina wpadłam na zaskoczonego, rogatego basiora.

<Noctus?>

Od Lexi C.D Talon

-Aha to fajnie-przekręciłam łep na drogą stronę
-Co tak przechylasz łep w jedną i drugą stronę
-Ah wiesz szyja mnie boli i mam lepszą widoczność bokiem-Uśmiechałam się
-A co ci w tą szyje
-chcesz w punktach czy ciągła historyjka?
-Jak ci wygodnie
-To po:
pierwsze kopnięta przez jelenia
po drogie zgraja wilków każdy po kolei grzły mnie w szyje
po trzecie zawsze ocieram się o śmierć i jakoś żyję
Mówić ci dalej?



<BlackFire sorry że tak długo czekałeś>

czwartek, 18 grudnia 2014

Od Lost Angel C.D Javier'a

Czułam, że coś tu nie gra. Pewnie wciąż myśli o Holly.
- Czy umiesz wyzwać zmarłych? - spytał.
- Mogę z nimi się kontaktować, a to, czy przyjdą, to ich wola.
Właśnie w takich momentach chciałam umieć czytać w myślach. Wolałam go o nic nie pytać, ale coś mnie kusiło. Powstrzymywałam się od tego i ruszyliśmy w stronę polany. Zebrała tam się gromada demonów i duchów. Chyba coś nie grało: otaczały całą polanę.
- Co jest? - spytałam.
Javier spojrzał na mnie i spojrzał tam, gdzie patrzę, ale nic nie widział. Istoty spojrzały na mnie. Były chyba lekko przestraszone, nie byłam tego pewna.
"Smok!"
Już wtedy wiedziałam, że pewnie dotarł aż tu.
- Co jest? - spytał Basior.
- Chyba znaleźliśmy smoka...
Nie byłam pewna wypowiadając te słowa. Lekko ruszyłam, nie wydając żadnego dźwięku, minęłam duchy, ale smoka nie było. Zostały tylko wielkie ślady i masa łusek. Młody osobnik, to było pewne. Na pewno chorował: żaden smok w ciągu nie całego dnia nie gubi parę tysięcy łusek. Nie podobało mi się to. Było to przykre. Nie miał szans na przeżycie bez łusek.
- Za niedługo umrze ~ powiedziałam do Basiora.
Postanowiłam powiadomić o tym Talona.
~Talon, jeżeli możesz, proszę, abyś poinformował Vex, że natrafiliśmy na ślady smoka. Nie ma go w pobliżu. Jest ciężko chory i postanowiłam, że trzeba go dobić. Jak coś upolujemy, to przyjdziemy do niej i powiemy jej o szczegółach. Nic mam nie grozi.

(FireClaw? Sorki za smoka, ale chce to zakończyć)

środa, 17 grudnia 2014

Od Hany C.D Setha

~ Ale czekajcie, czekajcie ~ uśmiechnęłam się zarumieniona
~ O co chodzi? ~ Powiedziałay na raz
~ Czy zakończenia nie są przypadkiem wieczorem? ~ Spojrzałam na nich podejrzliwie, że chcieli ze mnie to wyłudzić ~ Zaczynamy co innego, dobrze?
Szczeniaki spojrzały po sobie i pomachały głowami.
~ A więc to będzie tym razem opowieść o mężczyźnie który nosił imię Tayend...
Tayend włada potężną bronią przepełnioną starożytną mocą i chroni ludzkość przed nieumarłymi. Jego determinacja nigdy nie słabnie, nawet w obliczu przerażających istot, które niszczy oczyszczającym ogniem. Tayend ma poważną misję ─ uwolnić duchy tych, którzy trwają w nieśmierci, w tym jego ukochanej. Tak jak starożytna broń, którą władali, Tayend i jego żona Senna wykuci byli z tej samej skały. Przez lata wspólnie walczyli ze złem na Runeterze, rozświetlając mrok i oczyszczając spaczonych. Byli wcieleniem praworządności: oddanie Senny dla ich sprawy nigdy nie słabło, a ciepło i dobroć Tayend wzruszały wiele spośród ocalonych ofiar. Byli niczym dwie połówki, oddani i nierozłączni. Chociaż Tayend i Senna oglądali sceny, które złamałyby większość wojowników, były one niczym w porównaniu z tym, co spotkało ich na Shadow Isles. Gdy upiorni mieszkańcy tego przeklętego miejsca zaczęli pojawiać się na Runeterze, Tayend i Senna zwalczali ich na każdym kroku. Była to trudna praca, ale niezłomna para zwyciężała za każdym razem, aż do spotkania z Balkanem, kolekcjonerem dusz. Tayend i Senna stawiali już czoła tak koszmarnym stworom, ale spryt i okrucieństwo tego przeciwnika mogło zaskoczyć nawet ich. Rozpoczęła się straszna bitwa, a bezwzględny Balkan zastawił pułapkę. Ku przerażeniu Tayenda stworzenie zdołało porwać duszę Senny, zamykając ją w Widmowym Więzieniu. Nic nie mogło jej przywrócić. Senna zginęła i po raz pierwszy mężczyzna musiał wypełniać misję sam. Chociaż Strażnik odebrał Tayendowi połówkę serca, stworzył też najgroźniejszego wroga Shadow Isles. Tayendem zawładnęła mroczna determinacja; miał zamiar za wszelką cenę wyplenić nieumarłych z Runeterry. By uczcić Sennę, zaczął władać jej bronią i poprzysiągł ukończyć ich wspólną misję. Władając teraz oboma reliktami, Tayend walczy z nieumarłymi i próbuje oczyścić dusze Shadow Isles. Wie, że dusza Senny odeszła, ale nie traci nadziei, że uda mu się zapewnić jej spokój. ~ Zakończyłam
Wilczki chwilowo zamilkły i się po sobie rozejrzały
~ Czy Pani nie powiedziała przypadkiem całej historii? ~ Zapytała Lukio
~ Oh... rzeczywiście ~ Zaśmiałam się ~ Już niedługo święta, należało wam się
~ Co to święta?! ~ Wykrzyknęli
~ To szczególny dzień, w którym cała nasza rodzina się zbiera i... ~ przerwałam ~ Sami do tego dojdźcie ~ Powiedziałam rozpromieniona, ze mój plan wypalił
~ Co? Więc planowałaś tu zakończyć... ~ Powiedział Octavio lekko oburzony

< SerenityEnigma? >

Od Asemoni C.D Seth

Wilk wcale niechcial mnie skrzywdzić, był bardzo miły. Zaprowadził mnie do potoku, abym umyka futro z krwi " dziwne, po ranach niemam najmniejszego śladu ". Podszedłam do wody, wahałam się, ale ona zachęciła mnie swoim pięknym błękitnym kolorem. Umyłam się i trochę się popluskałam . Wyszłam na brzeg i podeszłam do Setha.
-Dlaczego byłaś cala w krwi ?- spytał zaciekawiony
- Niechce o tym mówić .- podeszlam bliżej potoka i usiadłam
" Jakby się dowiedział dlaczego byłam cala w krwi i dlaczego niemam już ran na sobie przestraszył by się " wzdycham.
- Przemraszam . Jeśli niechcesz nie musisz mówić .- siadł przy mnie i uśmiechnoł się przyjaźnie
-Nic się nie stalo.- od wzajemniłam uśmiech
Po krótkiej ciszy rzekł.
- Należysz do jakiejś watahy ?- spytał
-Nie.- do powiedziałam
-A chcesz do jakiejś należeć?- usmiechnoł się
- Jasne .- powiedziałam z radością
-To choć zaprowadzię cię do alfy .- podniósł się z ziemi i zaczoł iść
Pobiegłam za nim żeby go nie zgubić.
< Seth? dokończysz >

Od Shiro C.D Noctis

-Będę wdzięczna - uśmiechnęłam się.
Wyszliśmy z jaskini i ruszyliśmy w stronę watahy

~*~

-Czy... Czy Ty kulejesz? - spytałam, gdy kilometr dzielił nas od terenów watahy.
-Ja? Nie..
-Siadaj.
Basior zrezygnowany wykonał polecenie. Ja zaczęłam wymawiać inkantację:
-...Genesende kruie, kom by my oproep. Ek wil om te genees met jou hulp...
Koło mnie wyrósł piękny, czerwony kwiat. Zerwałam jego płatki i zrobiłam z nich opatrunek.
-Powinno pomóc - zapewniłam zakładając go na łapę wilka - Tylko obiecaj mi coś.
Noctis spojrzał pytająco.
-Pójdziesz potem do WhiteHeal.
-Dobra - odrzekł kiwając głową - Chodźmy już.
Kiedy wstał, zauważyłam, że nie utyka już tak bardzo.
-A tak w ogóle, co ty zrobiłaś, że ta roślina urosła?
-Trochę zaklęć i umiejętności.

~*~

Gdy dotarliśmy do watahy było już ciemno.
-Chyba do końca życia będę Twoją dłużniczką - powiedziałam - Arigatō.


< EmptinessNight? Taa, Otaku <3 >

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Od Vex C.D Villag

- Oczywiście, że wiem - Powiedziałam miło - Od czego jest Alpha
- To pewnie masz też mnóstwo obowiązków... - Odparła
- Owszem, ale czas dla członków się zawsze znajdzie - Puściłam jej oczko i ruszyłam po śniegu
- Wiesz... słyszałam, że są tu osoby które mają takie jakby drugie "ja" wiesz demony i tak dalej... - Westchnęła
- Owszem - Spojrzałam na nią
- Nie wyganiacie ich jeśli to się ujawni? - Spytała zerkając mi w oczy
- Nie... - Pokiwałam przecząco głową
- Ale wiesz, że mogą zniszczyć wszystko na co zapracowałaś ?
- Wiem, ale ja staję się dla nich klatką - Spojrzałam jej prosto w oczy

<krótko wybacz ;-; Villag?>

Od Blue C.D Death

- Ładnie śpiewasz - Powiedziałem miło
- Daruj sobie - Muknęła
- Nie chciałem Ci przeszkodzić - Odparłem odkrywając jej ostry charakter
- To dobrze, idź już sobie stąd - Powiedziała oschle
A pomyśleć, że podczas śpiewania wyglądała na wolną i szczęśliwą wilczycę. Potrząsnąłem głowa by oddalić te myśli. Postanowiłem zrobić to co mówiła i się odwróciłem. Jednak widząc wysokość na której się znajdowaliśmy, od razu ten pomysł mi zbrzydł. Zacząłem okrążać wilczycę lekkimi ruchami, by nie zwracała na mnie uwagi, jednak cały czas na sobie czułem jej przeszywające spojrzenie. Kiedy już czułem zwykła glebę nie zieloną trawę pod nogami, chciałem odejść, ale wilczyca coś powiedziała.
- Tak, w ogóle to kim jesteś?
Przełknąłem ślinę, bo usłyszeniu tonu jej głosu.
- Jestem... Blue - Odważyłem się spojrzeć jej w twarz, ale od razu tego pożałowałem
- Wiesz, ze nie o to pytam - Warknęła wstając
- Wadera, z charakterkiem - Wyszeptałem pod nosem
- Coś powiedział?! - Wystawiła groźnie pazury
- Tylko się nie obudź - Szepnąłem do siebie
Wilczyca zirytowana moim pomrukiwaniem zaczęła biec w moją stronę. Lekko się skuliłem dalej szepcząc "Tylko się nie obudź". Nagle z mojej rany klatki piersiowej zaczęła sączyć się krew. Wilczyca była coraz bliżej.. "za blisko... za...". Nagle pomiędzy nami pojawił się brązowy wilk. Był przodem do mojej przeciwniczki więc nic nie mogłem powiedzieć więcej niż to ze ma bardzo długie włosy i jest bardzo umięśniony. Wyczuwając moc jaka z niego emituje, aż się wystraszyłem, to bardzo silny przeciwnik. Nawet okropna i karcąca dla nosa moc wilczycy mu nie dorównywała.
- Stop! - Warknął
Widząc minę wilczycy, wyglądało na to że spojrzał na nią wrogo. Sam nie chciałem tego widzieć.
- Co ty robisz?! - odważyła się wykrztusić
- Raczej co ty robisz, atakujesz bezbronnego?! - Powiedział uderzając łapą o ziemię i robiąc niezłą dziurę
- Wkurzył mnie!
- To Cie nie usprawiedliwia, jesteśmy poza terenami watahy! - Warknął
Wyczułem że wilk zaczął się odwracać. Z przeprażeniem patrzyłem na jego łapy. Czułem się tak jakby miał mi zaraz wbić swoje wielkie zęby w kark. Zaschło mi w gardle... Mój wzrok powoli wędrował do góry. Gdy dotarł do pyska dostrzegłem najpierw liczne kolczyki a potem... uśmiech?
- Wybacz za nią - Powiedział miło
Zauważyłem że jego moc stała się bardzo łagodna, lecz nadal potężna.
- Cz..czemu?
- Musze być stanowczy co do nowych - Odparł z uśmiechem - Trenujemy nad nią, chciała pobyć sama i to mogło sprowokować ją do ataku na Ciebie - Zerknął jeszcze na wilczycę
- Dziękuję... - Odparłem wypuszczając całe powietrze z płuc
Dopiero w tedy dostrzegłem jak trzęsą mi się łapy.
- Jesteś ranny? - Spojrzał na mnie
No tak rana na klatce...
- Nie - Powiedziałem na tyle miło jak potrafiłem w tamtej chwili
- Krwawisz...
- To stała rana... - Wilk zrobił minę jakby zrozumiał
- Dostrzegłem coś, MavenStrings zaprowadzi cię do naszych jaskiń - Odparł i nagle zniknął
Rozejrzałem się jeszcze raz uważnie, jak mógł tak po prostu zniknąć?
- Idziesz czy nie? - usłyszałem gorzki głos wadery
- T..Tak... - Westchnąłem i powoli ruszyłem za nią...

<MavenStrings?>

Od Setha C.D Asemoni

Las, las, las....drzewa, drzewa, drzewa. Śnieg, śnieg, śnieg...BUM!
Coś wpadło na mnie i odrzuciło do tyłu. Zachwiałem się, próbując ustać na nogach. Potrząsnąłem głową, by odegnać sprzed oczu mroczki. Dopiero po chwili zorientowałem się, że stoi przede mną wilczyca i to ona na mnie przed chwilą wpadła. Miała czerwono- białe futro, a oczy....Nie, stop. Miała białe futro, które pokrywała szkarłatna zakrzepła krew. Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia, przerażony i jednocześnie zafascynowany tym widokiem.
Zauważyłem, że wadera się trzęsie. Może była to oznaka długotrwałego biegu, a może strachu, nie wiem.
- Jesteś ranna?- spytałem pełen obaw. Głupie pytanie- skarciłem się w myślach. Skoro jest cała we krwi, to musi być ranna.
Zrobiła krok w tył, zupełnie jakby bała się, że coś jej zrobię. A może to złe doświadczenie z przeszłości?
- Ej, spokojnie, nic ci nie zrobię- powiedziałem miękko. Stałem spokojnie w miejscu, czekając na reakcję wadery. Nadal nic nie odpowiadała, więc zadałem kolejne pytanie:
- Jak ci na imię? Ja jestem Seth.- Wyciągnąłem do niej łapę na powitanie. Z wahaniem uniosła swoją i odwzajemniła uścisk.
- Asemoni- powiedziała.- Ale nic mi nie zrobisz, prawda? Nie skrzywdzisz mnie?
Zdumiałem się słysząc to pytanie. Czy ja wyglądam na takiego, który atakuje inne zwierzęta? Może. Nie potrafiłem tego stwierdzić.
- Nie, oczywiście, że nie.- Uśmiechnąłem się szczerze.- Co ci się stało, czemu jesteś cała we krwi, jesteś ranna?
Miałem ochotę obejrzeć ją całą, by sprawdzić, czy nic jej nie jest. Powstrzymałem się jednak z uwagi na to, że mogłaby się przestraszyć tak bezpośrednim zachowaniem.
- Nie-e...- wyjąkała.
- Powinnaś się umyć- powiedziałem.- Niedaleko jest rzeczka, mogę cię zaprowadzić.
Kiwnęła głową, nie mówiąc ani słowa. Ruszyłem w stronę potoku, co jakiś czas oglądając się za siebie, by nie zgubić Asemoni. Z początku zastanawiałem się, czy nie kłamie mówiąc, że wszystko w porządku, lecz z czasem przekonałem się, że rzeczywiście nie była ranna i nie ma powodu do obaw. Była jedynie brudna, to wszystko. Postanowiłem, że nie będę jej wypytywał o to, co doprowadziło ją do takiego stanu. Ja sam nie chciałbym być wypytywany o takie rzeczy.
Po kilku minutach marszu w ciszy dotarliśmy do rzeki. Wskazałem go łapą, a Asemoni z wahaniem podeszła bliżej wody. Nic jednak nie powiedziała, wskoczyła do potoku i omyła się z krwi. Chwilę jeszcze bawiła się w rzeczce, rozchlapując wodę na boki jak małe dziecko. Uśmiechnąłem się, widząc tą scenę.
Kiedy wyszła na brzeg, kilkoma szybkimi ruchami strząsnęła z siebie kropelki wody. Wtedy dostrzegłem jej śliczne dwukolorowe oczy i różowiutki nosek, który wcześniej pokryty był krwią.
- Dziękuję- wyszeptała, wpatrując się w ziemię.
- Nie ma za co- odparłem szczerze.
< Asemoni, kontynuujesz?>

niedziela, 14 grudnia 2014

Od Javier'a C.D Death

W okół wilczycy zaczęła się zbierać tajemnicza moc. Czekałem próbując wszystko przeanalizować. Widząc jednak zmagania wilczycy odpuściłem sobie.
~ Talon!
~ Tak...
Już po chwili obok mnie pojawił się BlackFire i Alpha. Podeszli powoli.
- Odejdźcie, albo zginiecie! - Krzyknęła Death
Vex się tylko uśmiechnęła i przyłożyłam łapę do wilczycy. Po chwili chmura zniknęła a wilczyca upadła.
- Jak wy to? - Spojrzała na niech zdziwiona
- Nie panujesz nad gniewem moja droga - Powiedziała Vex - Twoje szkolenie zacznie się niedługo - Zniknęła tak szybko jak się pojawiła
- Wracam na patrol, jakby coś informuj - Odparł Talon
- Czemu nie uciekałeś? Mogłam cię zabić, a jakby oni nie zdążyli?
- Żeby mnie pokonać nawet jako bestia potrzebujesz przynajmniej kilkunastu lat - Powiedziałem lodowatym spojrzeniem
- I co wywalicie mnie teraz? - Podniosła sie
- Nie słyszałaś? Alpha będzie cię szkolić, tylko ona może powstrzymywać to co w tobie siedzi - odparłem - Nauczy cię to kontrolować
- Ale jak ona to robi?
- Zaakceptuj że teraz ona jest twoją klatką - mruknąłem - i tylko ona może cie powstrzymać, do jej poziomu brakuje mi przynajmniej kilkuset lat...

<MavenStrings?>

Od Setha C.D Talon

Skinąłem głową, bo rzeczywiście było mi zimno, a perspektywa ogrzania się w ciepłej jaskini wydawała mi się kusząca. Instynktownie przyspieszyliśmy kroku, zaszło między nami nieme porozumienie, bo każdy chciał szybciej znaleźć się w jaskini. Śnieg chrzęścił nam pod łapami, a zimno rozchodziło się po całym ciele. Spojrzałem w górę na niebo. Strzępki chmur pływały po błękitnym oceanie, lecz słońca nigdzie nie było widać, co z niewiadomej przyczyny zasmuciło mnie. Spuściłem wzrok na ziemię, skupiając się na drodze.
Ani się obejrzałem, a doszliśmy do celu. Przekraczając próg groty ogarnęła mnie fala ciepła, zupełnie jakby ktoś ograniczył dostęp lodowatego powietrza do wnętrza jaskini za pomocą jakiejś niewidzialnej bariery. Gorąc stopił płatki śniegu, które osiadły na mojej sierści. Otrząsnąłem się z wody pozwalając, by ciepło przeniknęło mnie do głębi. Od razu poczułem się lepiej.
Dopiero potem rozejrzałem się wokoło. Pierwsze na co zwróciłem uwagę to szczeniaki. Małe brązowe i szare kuleczki zbite w ciasną gromadę stłoczyły się w kącie jaskini. Obok nich zauważyłem groźnie wyglądającą śnieżnobiałą wilczycę, która z przejęciem coś mówiła. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że małe wilczki przysłuchują się z szeroko otwartymi ślepiami opowiadaniu wadery.
- To Hana- odezwał się Talon. Przez chwilę przyswajałem to imię, wypróbowując je w myślach. Ładnie brzmiało.
- Wygląda na....- zamyśliłem się, szukając odpowiedniego określenia.
- Niebezpieczną?- podsunął BlackFire. Kiwnąłem głową, gdy ubrał w słowa to, co czułem.- To prawda, lecz ona wcale taka nie jest. W gruncie rzeczy jest nieśmiała, potulna i miła. Nie da się jej nie polubić.
Uniosłem lekko kąciki ust, przyglądając się Hanie. W tej samej chwili wadera podniosła głowę i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nie wiedzieć czemu futro na grzbiecie zjeżyło mi się, jakbym rozpoznał starego nieprzyjaciela. To znaczy wroga. Zapatrzyłem się w ziemię.
- Cześć WhiteHeal!- zawołał do niej Talon.- To jej imię w tej watasze- dodał ciszej, zwracając się do mnie.- Poznaj Setha.
Wilczyca zbliżyła się do nas, a szczeniaki dreptały za nią, jakby bały się, że coś może się jej stać. Przywołałem na twarz uśmiech, lecz nie wiedziałem, czy nie wygląda na nieco wymuszony.
- Dzień dobry- przywitała się.
- Cześć- odpowiedziałem.- Jestem Seth. Nowy w watasze.- Udało mi się sklecić zdanie, nie zaliczając przy tym wpadki.
Hana uśmiechnęła się. Ten uśmiech sprawił, że zrobiło mi się jakoś cieplej na sercu.
- Rzeczywiście nie da się jej nie polubić- zwróciłem się do Talona. Tamten mrugnął do mnie.
- Porozmawiajcie sobie, a ja pójdę rozejrzeć się po okolicy. Wrócę niebawem.
I wyszedł, zostawiając mnie z Haną. Rozmowa specjalnie się nie kleiła, wymieniliśmy co najwyżej parę zdań, a potem zapadła cisza. Spuściłem głowę i rysowałem łapą na ziemi przypadkowe znaczki, symbole.
- Kiedy dokończysz historię?- ciszę przerwał głos jednego ze szczeniaków.
- Nie wiem, czy chcecie dalej jej słuchać- odparła Hana z uśmiechem.
- Chcemy!- krzyknęły na raz wszystkie wilczki i zaczęły podskakiwać wokół WhiteHeal.
- No więc...na czym skończyliśmy...?- zamyśliła się.
<BlackFire? WhiteHeal? >

Od Asemoni

"Ciemność otacza mnie i całą przestrzeń wokół mnie , było słychać setki pomroków dzikich zwierząt. Zaczynam biedź ,niewiadomi gdzie. Biegłam ciągle w czarną otchłań. Po chwili straszliwy bul w mojej głowie spowodował, że spadłam na czarną ziemie. Zwijałam się z bólu, który nie chciał przejść. Nastała błoga cisza nie było już słychać żadnych pomruków...."

Otwarzyłam powoli oczy, byłam zupełnie w innym miejscu. Leżałam koło gigantycznego drzewa. http://www.tapeta-duze-ksiezyc-drzewo.na-pulpit.com/zdjecia/duze-ksiezyc-drzewo.jpeg Jego byjma i mroczna korona(drzewa) przyprawiała mnie o dreszcze, była taka mroczna i sreaszna. Powoli podniosłam się z ziemi. Zaczęłam powolnym tempem iść,gdy po chwili usłyszałam szelesty ,który nie dawał mi spokoju. Zignorowałam je i poszłam dalej, to było moim wielkim błędem. Nagle z krzaków wyskoczyły 4 wilki, były czarne jak najgorszy koszmar. Zaczęły mnie atakować, potwornie się bałam. Nie umiałam się obronić przed ich atakami, chodzmym jak próbowała to na próżno. Próbowałam uciec ,ale wilki były szybsze i mnie doganiały . Byłam całą w krwi,ciekła ze mnie i kapała na ziemie. Upadłam, nie miałam sił wstać. Zwijałam się z bólu " A więc to mój koniec. Nawet nie wiem kim jestem ,tylko imię ,że nazywam się Asemoni. Nie chce umierać,nie teraz, nie kiedy chce wiedziec kim jestem! "

- Nie chce umierać...-wyszeptałam
-Hahahaha.... zginiesz pożałujesz że wo gule się urodziłaś-zaśmiał się szyderczo wilk

Nagle poczułam przypływ potężnej, negatywnej mocy. Zaczęłam się zmieniać w krwiożercze monstrum.

-Co się dzieje?- spytał się rozkojarzony sytuacją wilk
-Atakować ją no już !!!-krzykną jeden z wilków

Podniosłam się z ziemi, ale to nie byłam ja. Był to ktoś inny w mojej postać, która się powoli zmieniała w bestię . Bestię żądną krwi i bólu innych.

-Zginiecie!-uśmiechnęłam się szyderczo ,a raczej demon który był w mojej postaci- Wy którzy śmieliście mnie zabić. Zginiecie wszyscy. Hahahahaha ,a więc błagajcie o litość kretyni.-powoli zbliżałam się w ich stronę
-Uciekajmy!-krzyknęli przerażeni i zaczęli biedź

Niestety nie zdołali uciec. Rozpętało się prawdziwe piekło.

------------------------------------------------------------------------------------------------------

Obudziłam się "znowu to drzewo " . Rozglądałam się wokoło. Momentalnie podniosłam się z ziemi. Stałam w kałuży krwi dookoła mnie były rzucone, poszarpane szczątki wilków. Flaki ,serce, głowa beż oczów. Byłam potwornie,a nawet jeszcze bardziej przestraszona. Bez zastanowienia zaczęłam biec przed siebie. Byle dokąd, jak daleko. Byle najdalej od tego miejsca. Nigdy nie zapomnę tej straszliwej nocy, "Kim ja wo gule jestem, jakimś potworem ?" po moim policzku spłynęła łza smutku i strachu. Biegłam tak ,dobre cztery godziny. Chciałam być daleko od tamtego miejsca. Biegłam i biegłam, po chwili wbiegłam w wilka, który niebyła wyraźnie z tego zadowolony. "A jak on też chce mnie zabić? Co jęśli znów się to powtórzy. Niechce jeszcze raz tego przeżyć ". Byłam cała roztrzęsiona, bardzo się bałam.

-♥♪♥-

Ciąg dalszy nastąpi...

< SerenityEnigma, dokończysz ? >

sobota, 13 grudnia 2014

Od Death C.D Blue

Chwila samotności.
To, czego najbardziej potrzebuję, a czego mam tak mało w tej watasze. Niemalże nie ma miejsca, gdzie nie byłoby żadnego wilka, więc kiedy odnalazłam łąkę, gdzie nie zauważyłam żadnej żywej duszy poczułam ulgę i usiadłam rozluźniona. Nie rozumiem, dlaczego większość czuje się 'dziwnie' podczas takiej grobowej ciszy. Rozejrzałam się jeszcze raz, by się upewnić, że nikogo nie ma i zaczęłam nucić piosenkę, której nauczyła mnie kiedyś szamanka ze stada, w którym się urodziłam.

Are you, are you
Coming to the tree?
They strung up a man
They say who murdered three
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree

Przerwałam i spojrzałam prosto na wilka, który siedział na klifie i spoglądał na mnie.
- Myślałeś, że możesz tak po prostu się na mnie gapić? - spytałam oschle. Basior przez chwilę nie odpowiadał, tylko patrzył na mnie z niedowierzaniem.

<<Blue?>>

Od Death C.D Javier'a

Poczułam, że nie powoli tracę nad sobą kontrolę.
- Jak śmiesz... - powiedziałam przez zaciśnięte kły i wstałam. - Jak śmiesz tak mówić? Nic o mnie nie wiesz, kompletnie n i c. Nie masz p r a w a mnie oceniać. Nie znasz powodu, dlaczego taka jestem. Może nie udaję? Może na prawdę jestem pozbawionym duszy wilkiem? Może, ale ty tego n i e w i e s z. - patrzyłam na Javier'a z nienawiścią. Mogłam się tego domyślić, jest taki jak wszyscy inni. Nie zna mnie nawet tygodnia, a już ocenia. Może i kiedyś byłam dobra, ale to już dawno minęło. Nigdy nie będę taka jak przedtem.
- Uspokój się. Ja.. - zaczął i również się podniósł, lecz nie pozwoliłam mu dokończyć zdania.
- Jesteś taki jak w s z y s c y. - czułam, jak czarna mgła mnie otacza i zaraz stanie się to, co zawsze przekreślało mnie w watahach. - Idź już. - odwróciłam wzrok, by móc jeszcze przez chwilę nad sobą panować.
- Death, ale...
- Idż, jeśli chcesz żyć! - wrzasnęłam i wygięłam się nienaturalnie. Czułam, jak moc zbiera się we mnie, jak buzuje w żyłach, a w głowie mojawia się milion głosów.

<<FireClaw?>>

Seth już zdobył zaufanie członków.

,,Wystarczy tylko się uśmiechnąć, by ukryć zranioną duszę, i nikt nawet nie zauważy, jak bardzo cierpisz.''
| Ranga |
| Właściciel |
Gmail: domis4567@gmail.com   
http://pu.i.wp.pl/bloog/60544670/48414222/juan1_xp_orig.png
| Imię |
|Seth 
| Pseudonim |
|SerenityEnigma
| Płeć |
|Basior
| Charakter |
|Seth jest specyficznym typem wilka. Przez to, że od momentu swoich ,,narodzin'' nie miał kontaktu z żadnymi innymi zwierzętami, jest szczery do bólu; nie wie, co wypada mówisz drugiej osobie, a co nie. Ponadto obecność innych go peszy, jest nieśmiały, wstydzi się opowiadać o sobie i swoim życiu. Mimo tego jest wesoły, zabawny, stara się być optymistą; czerpie radość z życia i cieszy się najmniejszymi kroczkami w stronę upragnionego celu.Ciekawi go wszystko wokół niego, uwielbia przebywać na łonie natury, co wprowadza w jego osobę swoisty spokój  ducha, lecz także robi z niego samotnika, pomimo tego, że Seth stara się zaprzyjaźnić z jak największą liczbą wilków. Trudne warunki po narodzinach wykształciły też jego mocniejszą stronę charakteru; czasami bywa sarkastyczny i apatyczny.
| Żywioł |
|Natura
| Moce |
|Ma ,,kontakty'' z bóstwami natury, które przewinęły się na przestrzeni wieków.
|Czerpie moc ze światła słonecznego, które daje mu przeróżne możliwości, lecz nie jest ich do końca świadomy.
|Może przekazywać energię roślinom i jednocześnie ją im odbierać.
|Może pobierać wodę z ziemi.
| Stanowisko |
-
| Wiek |
|3 miesiące, jednak jest w pełni wykształconym dorosłym wilkiem / 13 września
| Cechy Charakterystyczne |
|Może nie najlepiej walczy, lecz jest zwinny i potrafi bezszelestnie się poruszać, jeśli tego chce. 
|Umie wspinać się na drzewa i nie najgorzej pływa. 
|Ma bardzo dobra pamięć, szybko się uczy. 
|Jest bardzo zdeterminowany, jeśli chodzi o naukę nowych umiejętności.
| Wygląd |
|Seth ma najzwyklejszą na świecie sierść w różnych odcieniach brązu. Końcówki łap ma utrzymane w kremowym kolorze, tak samo jak niewielki pasek futra na brzuchu. Czekoladowa grzywka opada mu na czoło. Pod każdym szkarłatno- brązowym okiem ma po trzy czerwone pręgi, najprawdopodobniej pozostałości po jakiejś nieszczęsnej walce. Niewielką przestrzeń nad lewym okiem zajmuje łatka jasnego futra. Latem Seth ma gęste i miękkie futro, lecz zimą staje się ono twardsze i bardziej rzadkie- na szczęście sierść nie wypada mu garściami i dzięki temu zachowuje resztki godności.
| Orientacja |
|Heteroseksualny
| Ciekawostki |
|Ma niezwykłą wieź z naturą. Potrafi godzinami chodzić po lesie bez konkretnego celu, byleby tylko być otoczonym roślinami. 
|W niektórych sytuacjach czuje się bezużyteczny ze względu na swoje moce. 
|Wstydzi się swojej przeszłości i stara się o niej nie opowiadać. 
|Bardzo szybko przywiązuje się do osób i nie zdaje sobie sprawy z tego, ze one mogą go kiedyś zranić. 
|Nigdy nie polował; uważa, że jeleń czy sarna są w takim samym stopniu zwierzętami jak wilki i nie wolno ich zabijać.
| Głos |

Od Villag C.D Vex

Kiedyś, prawie wszyscy uważali mnie za demona, i się ze mną nie zadawali. - Zesmutniałam.
- Ale, dlaczego uważali cię za demona?
- Dość długa historia. Urodziłam się, wkrótce po tym porwano mnie. Trafiłam wtedy do jakiegoś klanu magów. Szkolili mnie tam, ale pewnej nocy zmieniłam się w demona i pozabijałam wszystkich, prawie wszystkich. Znienawidzili mnie i kazali się wynosić. Całe szczęście znalazł mnie mędrzec i wychowywał mnie jak własną córkę. Nauczył mnie panować nad emocjami i demonem, który nadal tkwi bardzo głęboko w mojej duszy. - O mało się nie rozpłakałam.
- Rozumiem cię. - Uśmiechnęła się.
- Pewnie nie do końca, jeśli będę dla ciebie zła, wiedz, że to nie ja tylko demon, który tkwi tam w środku . - Wskazałam łapą na klatkę piersiową.
- Radzisz sobie z tym demonem, czy nie bardzo?
- Da się z tym żyć. - Odparłam. - Wiesz może gdzie można zdobyć jedzenie, zgłodniałam.


(FerHeart?)

Od Javier'a C.D Arystei

-Nie ma sprawy - Uśmiechnąłem się
-To wspaniale!
-Zaczniemy może od tych milszych miejsc? - Spytałem
-Ty przewodzisz - Odparła miło
Ruszyłem więc przed siebie po puchowym śniegu. Dzisiaj nie było aż tak zimno. Spojrzałem w księżyc, nadal dręczyły mnie wspomnienia, przez co nie mogłem się skupić.
- To Land of Gravity - Powiedziałem lekko otumaniony
I tak minął czas gdy pokazałem jej:  Gate of light, Podziemne źródła przy czym Gold Mine i Piekielne Podziemia. Ruszając dalej poznała: Wrzosowisko, Świętą Granice, Wieczne Zakątki, Arene Walk.
Gdy zakończyliśmy już wschodziło słońce.
- Jesteś pewna co do tej łapy, w dodatku całą noc nie spaliśmy - Powiedziałem

< Wybacz że krótko ale jak jedno długi napisze to drugie mi nie idzie. Następnym razem postaram się o długie. :)>

Od Javier'a C.D Lost Angel

" Kocham mnie?" Chciałem coś powiedzieć lecz się powstrzymałem. Dopiero co straciłem ukochaną, nie potrafię tak z dnia na dzień. Niestety widząc jaka jest szczęśliwa ze swojego dokonania nie mogłem wydusić z siebie ani słowa, ani powiedzieć, że na razie nie jestem w stanie. Nagle wróciłem do wspomnień z Holly. Pokręciłem głową i się otrząsnąłem.
-Chodźmy coś upolować, pewnie jesteś głodna - Ruszyłem ze sztucznym uśmiechem, nawet nie zważając na to Czy się zgodziła
Wszystko nagle powraca, z najgłębszych zakątków serca.
"Trawa pod łapami wydaje się inna, wygląda jakby tańczyła, w dodatku tak zmieszane zapachy... Coś wspaniałego. Krok po kroku, nagle łąka... słońce.. Mocniejszy podmuch wiatru który ruszył korony drzew. Liście.. wskazały mi drogę. Oczy znowu przybrały błękitny kolor. Jeden z nich poprosił wiatr i znalazł się na wodzie, roztaczając małe fale. Patrząc na nie poprowadziły moje oczy na drugi brzeg.Nagle... nagie stopy poruszające lekko wodę, wytwarzające fale i odbijające te które mnie tu przyprowadziły. Drobne nogi prowadzące do sukienki koloru bladej róży i falbany, odcięte od prostego materiału złotą, lśniącą nicią. Przy dłoniach również falbany, a na rekach, nić tworzy wzór pięknego kwiatu, tak jak od pierwszego ta istota. Jeszcze trochę wzrok do góry i włosy ten sam kolor co krótka sukienka, lekko potargane przez wiatr, ale po chwili smukła ręka poprawiła je i zarzuciła na ramię. Dziewczyna się wyprostowała i odwróciła głowę w moją stronę. Zdziwienie, ciepło na sercu, błękitne jak niebo oczy patrzyły na mnie, a usta pokryte lekką różą wyszeptały coś. Chwilowy blask, wzrok znowu zszedł w dół, mały naszyjnik, z kilkoma rzadko spotykanymi diamentami nietypowej barwy. Znowu ruch, dziewczyna wyjęła nogę z wody i wstała. Kolejne kroki wymierzone tym razem w moją stronę (...)"
Jak bardzo żałuję, że spędziłem z nią tak mało czasu. Nagle dostrzegłem obcego mi wilka, jego wygląd kojarzył mi się z uczniem BlackFire. Dostrzegłem, że obok niego jest jakiś płomyk, dusza? I kolejne wspomnienie:
"Dokoła dziewczyny zaczęły latać białe i niebieskie ogniki. Oświetlając co chwilę inną drobną i niewinną część tej istoty. Małe płomyki zaczęły świecić coraz jaśniej, białym blaskiem, urokliwym jak sama osoba która je przywołała. Zauważyłem tylko jak drobny podmuch wiatru jeszcze ruszył jej delikatne włosy koloru bladej róży i nagle stały się czarne. Wręcz strach oplótł moje serce, które chciało ją ratować. Moja dłoń zaczęła się kierować w jej stronę, ale przez biały blask przebił się błękit, ten sam błękit co wcześniej... Jej oczy nie zmieniły się... Po chwili już było po wszystkim, drobne ręce i nogi zastąpiły łapy, o kruczej barwie. Pokryte sierścią, puszysty ogon powiewał na wietrze, a oczy wpatrywały się we mnie. Czerń... biały anioł zamienił się w czarną wilczycę. Moje oczy przybrały głęboką czerwoną barwę, lekkiego smutku ale i zrozumienia.(...)"
Jak mogłem w tedy w ogóle tak o niej pomyśleć? Oczywiście byłem inny, pomyśleć że utrata tylu członków watahy może rozerwać moje serce na strzępy... W mojej głowie pokazał się fragment walki... jak zginęła Holly? Czemu mnie przy niej nie było? Chwileczkę.. Talon był z nią pamiętam to że jako człowiek uratował ją przed pociskiem.
~ Nie udało mi się jej ocalić ~ Usłyszałem Talona telepatycznie ~ Wybacz
~ O.. o czym ty mówisz?
~ Nie teraz... Potem Ci wszystko wytłumaczę
~ Ktoś może nas usłyszeć!
~ Spokojnie, panuję nad tym ~ Stwierdził
~ Nie wiem czy chcę tego słuchać...
~ Nic nie pokona twojej ciekawości, lepiej żeby poznał prawdę
~ Więc kiedy?
~ Możliwe że Księżyc się nad nią ulitował i przyodział ją w inne ciało ~ Nie odpowiedział na mojej pytanie i zniknął z mojej podświadomości..
-Javier? - Usłyszałem głos wilczycy
-Oh wybacz, zamyśliłem się -Zaśmiałem się
FallenAngel odpowiedziała uśmiechem.
-Talon się z tobą kontaktował prawda? -Zapytała
Spojrzałem na nią zdziwiony
-Tak...
-W jakiej sprawie? Zablokował...
-Prywatne sprawy nie martw się - Powiedziałem miło

<FallenAngel?>

Od Irileth Do Vex

Ciemność. Potem mgła, huk i znowu mrok. Usilnie starałam się otworzyć uczy, aby znów ujrzeć światło. Wreszcie się udało. Jednak to co zobaczyłam wcale nie przypominało tego, co oglądałam jeszcze przed dziesięcioma minutami. Z przerażeniem widziałam przesuwający się w moją stronę ogień i strzelające we wszystkie strony płonące kule. Niedaleko mnie leżał ktoś jeszcze. Mały szczeniak, nawet nie pamiętałam jego imienia. Z oślepiającym bólem próbowałam przesunąć się w jego stronę, ale nie zdążyłam zareagować, kiedy jedna z kul przecięła powietrze i uderzyła w ziemię koło maleństwa. Kiedy pył opadł jego już nie było. Błędnym wzrokiem patrzyłam na wyrwę. Jedno życie mniej. Życie niewinnego stworzenia.
"Teraz moja kolej" pomyślałam. Zamknęłam oczy, czekając na koniec. Tak, poddałam się. Nie miałam już siły. Słyszałam świst i czułam palący płomień, który mknął by mnie pochłonąć.
Poczułam przeszywający ból, który szybko zmienił się w dziwne mrowienie. Drżąc otworzyłam oczy. Wisiałam w powietrzu, otaczała mnie magiczna kula złożona z sześciokątnych, półprzezroczystych płytek. W następnej chwili kula rozbłysnęła jasnym światłem i zniknęła. Spadłam na ziemię z ciężkim stępnięciem. Ból, który ponownie się pojawił był nie do wytrzymania. Ciemność.

*...*

Pisk, jaki wydaje aparatura w chwili śmierci człowieka, pokazująca brak tętna - pierwszy dźwięk jaki usłyszałam budząc się. Towarzyszył mu okropny ból głowy, powodujący mdłości. Odbierał zdolność logicznego myślenia. Tkwiłam w bezruchu mając nadzieję, że dolegliwości choć trochę się zmniejszą. Na szczęście podziałało. Wtedy wyczułam, że nie jestem sama. Mrużąc oczy, oślepione światłem słonecznym, podniosłam lekko głowę. Nie sposób było nie zauważyć smukłej sylwetki wilczycy. Miała bardzo jasną sierść, a jedna z jej łap była czarna zakończona interesującym wzorem. Patrzyła na mnie srebrnymi oczami, w których odbijała się jej przeszłość, której nie dane jest mi znać. Była... piękna.
- To ty, prawda? Pomogłaś, dziękuję. - Opadłam na trawę czując zawroty głowy. A ten dzień miał być taki spokojny...
- Wiem że zrobiłaś dla wiele, ale mogę mieć do ciebie jeszcze jedną prośbę? Proszę, pomóż mi wstać. Mam chyba poprzestawiane kilka kości. - Nerwy nieco.się uspokoiły i zaczęłam nieco histerycznie chichotać. - Jeszcze raz dziękuję za ratunek. Jestem Irileth, uch...

<FerHeart? Cóż za dramatyczna historia. To z aparaturą może być nieco nie na miejscu, ale nie wiedziałam jak to inaczej określić. >

Od Noctis'a C.D Shiro

-Może się zdziwisz, ale nie jestem typem, który przechodzi obok czyjegoś nieszczęścia bez mrugnięcia okiem.-Burknąłem, podchodząc do wadery i dokładnie ją oglądając.-Nic Ci nie jest?
-Um...Nie. Raczej nie.
-To dobrze.-Stwierdziłem beznamiętnie, wracając na swoje miejsce. Ja niestety nie miałem tyle szczęścia i moja przednia łapa ucierpiała podczas ucieczki. Jeden ze spadających kamieni "uszkodził" ją odrobinę, jednakże starałem się w jakiś sposób ignorować ból, co wychodziło mi stosunkowo dobrze.
-Przepraszam za kłopot.-Do moich uszu dobiegł melodyjny głos wadery, który przerwał niezręczną ciszę między nami.
-Nie przepraszaj.-Odpowiedziałem niemalże mechanicznie, nawet na nią nie patrząc.-Poczekaj lepiej tu, ja pójdę sprawdzić jak się sprawy mają i zaraz po Ciebie przyjdę.-Nie czekając na jej odpowiedz, wyszedłem z jaskini, dokładnie rozglądając się na wszystkie strony.
O dziwo wokół zapanowała już cisza, a jedynym co burzyło krajobraz były skały w niektórych miejscach. Jednakże wiedziałem, że coś musi być na rzeczy, a póki miałem u boku waderę, nie mogłem tego sprawdzić. Nie miałem zamiaru dodatkowo przysparzać jej stresu, postanowiłem więc wrócić tu, zaraz po tym jak ją bezpiecznie odprowadzę do watahy.Westchnąłem ciężko, ponownie wchodząc do jaskini i skinąłem głową na Shiro.
-Chodź. Odprowadzę cię, ale na wszelki wypadek pójdziemy okrężną drogą przez wrzosowisko.

<Shiro? Czy wyczuwam Otaku? *.*>

piątek, 12 grudnia 2014

Od Shiro

Był normalny dzień. Jednak od początku coś mi nie pasowało. Czułam kłopoty, coś nie dawało mi spokoju, nie mogłam jednak wiedzieć, co. W powietrzu czułam coś niepokojącego, a ziemia drgała nienormalnie. Przelatujące kruki darły się wniebogłosy, jak nigdy, a jelenie przerażone uciekały gdzieś. W sekundzie wszystkie wilki zniknęły, a ja pozostałam jakby sama na tym świecie. Wszystko zrobiło się szare i przerażające. Ruszyłam przed siebie z nadzieją, że ucieknę od tego, jednak biegłam na marne...

Zamknęłam oczy i biegłam tak dalej, aż uderzyłam w drzewo. Otrzepałam się i zrozpaczona brakiem możliwości ucieczki wsłuchałam się w jeszcze bardziej niepokojące odgłosy. Ziemia zadrżała i... Nagle, z wielką prędkością, z góry, obok której znajdowała się wataha, ujrzałam spadającą ścianę głazów i kamieni. Stałam jak osłupiała patrząc na wszystko.
Wtem poczułam jakąś łapę łapiącą mnie i odciągającą w bezpieczne miejsce. Gdy się odwróciłam ujrzałam rosłego basiora.
Głazy pędziły prosto na nas. Wilk wziął mnie na plecy i odbiegł tak szybko, jak mógł od lawiny.
Ciemność...
Strach...
Rozpacz...
Jaskinia...
Jaskinia, która bez problemu mogła nas ochronić była tylko kilka metrów dalej!
Basior wbiegł do niej prędko, posadził mnie na podłodze i odetchnął.
-Arigatō - powiedziałam roztrzęsionym głosem. Jeszcze nie docierało do mnie, że wilk uratował mi życie.
-Rozumiem, że to miało być podziękowanie..?
Kiwnęłam głową.
-Tak w ogóle, jestem Shiro.
-Noctis - przedstawił się.
-A... Czemu mnie nie zostawiłeś? Tylko Ci przeszkadzałam...

< Noctis? >

Od Arystei C.D Javier

- Ugh, nie chyba, to znaczy - zakłopotałam się. - Jest dobrze. Zagoi się. -Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. Wydawał się całkiem miły. - Dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co. - kiwnął pyskiem. - Jesteś pewna, że wszystko w porządku ?
- Jak najbardziej. Powinnam po prostu uważać.
- Zdecydowanie. - przyznał - Jakim cudem nie zauważyłaś tej dziury ? Jest ogromna. - jego głos był radosny, a ja odniosłam wrażenie, iż walczy ze śmiechem.
- Zamyśliłam się. Nigdy Ci się to nie zdarzyło ?
- Yymm... Nie. Nie przypominam sobie abym wpadł kiedykolwiek do takiego miejsca.
- Nie to miałam na myśli. - zaśmiałam się. - Mogłabym mieć do Ciebie jeszcze jedną prośbę ?
- Jeżeli będę w stanie ją spełnić, to raczej tak.
- Pokazałbyś mi może co i jak ? Wiesz jestem nowa, a zazwyczaj ciężko się zaaklimatyzować. - lekko się wzdrygnęłam... nie wszystkie wspomnienia są kolorowe. W moich akurat dominują odcienie szarości i czerń, dlatego właśnie ich nienawidzę.Tych pięknych jest naprawdę nie wiele, ale jak to mówią " Lepszy rydz, jak nic"
Wilk przyjrzał mi się uważnie z pytającym spojrzeniem, a ja jedynie pokręciłam pyskiem. Nie umiem dzielić się swoim życiorysem... a na pewno nie z tymi, których nie miałam jeszcze sposobności bliżej poznać.
Cóż, ale przecież każdy ma coś za uszami, czyż nie ?

< FireClaw? >

czwartek, 11 grudnia 2014

Od Lost Angel C.D Javier

Poczułam ciepło i znajomy zapach watahy. Lekko otworzyłam jedno oko. Przy wejściu do jaskini siedział Javier. Otworzyłam drugie oko. Byłam lekko sztywna. Ruszyłam lekko ogonem. Chyba to wyczuł. Nie czułam jednak na sobie jego wzroku, nie wiedziałam zbyt wyraźnie.
- Obudziłaś się? – spytał wciąż nie odwracając wzroku.
Mój wzrok jednak się wyostrzył. Patrzył na horyzont. Zerwałam się, po mimo sztywnych mięśni i skoczyłam na niego. Przewróciłam go i upadłam na niego. Nie było to tak silne, by coś Wtuliłam się w niego. Odezwał się we mnie szczeniak. Moje skrzydła popadły na podłogę, byłam taka szczęśliwa, że go widzę… sorka przytulam. Nie mogłam się od niego odczepić.
- Kocham cię – wyszeptałam.
W końcu odważyłam się mu to powiedzieć. Moje serce mocniej zabiło. Byłam w końcu wolna, bez kłamstw. Nie musiałam się już oszukiwać, byłam z sobą szczera i nic nie mogło zaburzyć tego, że go kocham. Nawet to, że on mnie nie kocha. Mnie to nie interesuje. Jest on dla mnie teraz najważniejszy, osobą, której nigdy nie ośmielę się specjalnie skrzywdzić. Nie wiedziałam, jak zareaguje, moje wszystkie zmysły skupiły się na tym, że jestem w niego wtulona i że sprawia mi to wielką przyjemność.
- Dziękuję za wszystko… - wyszeptałam
Miałam nadzieję, że to wszystko usłyszał.

(FireClaw?)