Ciągle coś mnie gryzło. Nie mogłam zostawić tego smoka. Wiedziałam, że smok może mieć przy sobie drugiego osobnika. Wiedziałam też czegoś, czego Vex pewnie nie wiedziała: to Smok Aniołów.
- Spróbuje go zabić - powiedziałam.
Ruszyłam powoli i spokojnie.
- Jesteś pewna? - zawołał basior, który do mnie podbiegł.
- Wiem coś, czego Vex pewnie nie wie, to Smok Aniołów - powiedziałam.
Powoli szliśmy. Wyczuliśmy spaleniznę. Gdy dotarliśmy, Vex zabiła jednego smoka.
- Poczekaj - powiedziałam do basiora i ruszyłam w stronę Vex.
- Chodź tu! - zawołałam
Uchroniła mnie przed atakiem smoka.
- Uciekaj! - krzyknęła.
- Nie ma mowy! Pomogę Ci ! - Warknęłam patrząc na smoka.
- To nie ten sam smok! Zaraz będzie ział ogniem - Złapałam wilczycę i zchowałam się - Co ty wyprawiasz? - Spojrzała mi w oczy.
- Już mówiłam chce Ci pomóc
- To inny smok - Wskazała na martwego - Pewnie zdenerwowana matka
- Razem będzie lepiej
- Nie! Nie mogę walczyć a zarazem Ciebie chronić, to jest dorosły smok! -Wstała.
- Dam sobie radę! - Smok usłyszał nasza rozmowę.
Znowu mnie złapała i przeniosła.
- Zawadzasz! - krzyknęła i ruszyła na smoka
Gdy ona walczyła, ja próbowałam powstrzymać matkę w ukryciu. Nie mogła mnie zobaczyć, bo jeżeli nie będę w prawdziwej formie, rzuci się na mnie. Gdy matka poległa, pojawiła się cała wataha. Smok jednak wciąż trochę żył, ledwo, zdołał uderzyć ogonem Alphę, która wyleciała w powietrze. Wyszłam z ukrycia i złapałam ją. Z rany ciekło dużo krwi, nawet ja nie byłam tak ranna.
- Szlak! - zawołam i zapikowałam.
Ukazałam prawdziwą postać. Położyłam ją na plecach. Wiedziałam jedno: z każdą sekundą jej życie ulatuje, a byłyśmy wysoko w powietrzu. Jednak szybko traciliśmy prędkość, niemal przy ziemi rozłożyłam skrzydła. Vex była już na ziemi, ześlizgnęła się po mnie. Hana natychmiast zaczęła ją leczyć. Co do mnie: potłuczona łapa. Ale dźwignęłam się.
- Zaraz ci pomogę - powiedziałam do Hany.
Podeszłam do smoka. Jego oko było lekko rozchylone, a dusza wciąż w martwym ciele.
- Dostaliście karę za nieposłuszeństwo - w tym momencie z smoka uleciała dusza, która wszystko słyszała.
Nie chciałam przeklętej duszy w swoim gronie. Wróciłam do Hany i dotknęłam ręki Alphy nosem, pomagając jej ją leczyć. Nie stałam na bolącej łapie.
- Co jest? - spytał FireClaw.
- Nic - powiedziałam, prawie płaczem - Gdybym była przy niej, nie leżałaby tu teraz. Próbowałam ją powstrzymać, wołałam ją...
(FerHeart? Irileth? FireClaw?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz