poniedziałek, 1 grudnia 2014

Od Death C.D Javier

- Powiedzmy. - odparłam. Już żałuję, że z nim poszłam. W tej watasze wszyscy są tacy jacyś... za mili. Za słodko tutaj, jak na razie. - Zaraz zetrę ci ten twój uśmiech. - warknęłam i poszłam przed siebie. Javier po chwili do mnie dołączył. Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Dlaczego mam mieć kogoś w rodzaju... opiekuna? Zachowuję się teraz jak rozwydrzony bachor, ale dzieckiem nie jestem już od dawna.
- Czyli co... teraz będziesz tak za mną łaził krok w krok? - zapytałam, starając się wysilić choć trochę na ''miły'' ton.
- Mniej więcej. - odparł basior i znowu zapadła między nami cisza. To chyba pierwszy raz, kiedy nie rozmawianie z kimś mnie denerwowało. W końcu dzień zaczął dobiegać końca, a pomarańczowawe smugi zaczęły rozchodzić się po niebie sprawiając, że chmury zaczynały się ''rumienić''.
- Słuchaj... - zaczęłam. - mógłbyś mnie zostawić na chwilę samą? Potrzebuję... czasu dla siebie. - powiedziałam beznamiętnie. Basior zatrzymał się i przez chwilę zastanawiał.
- Okay. - oznajmił po chwli patrząc mi w oczy. Dlaczego ciągle gapimy się w swoje oczy? - Ale kiedy słońce całkowicie zajdzie, znajdę cię. - i odszedł. Wzięłam głęboki oddech. Wreszcie chwila samotności. Rozciągnęłam się i popędziłam przed siebie. Wiatr smagał mnie po twarzy i przyjemnie ochładzał. Przyspieszyłam jeszcze bardziej. Nagle musiałam przerwać swój bieg, bo droga w pewnym momencie się skończyła. Znajdowałam się na jednym, wielkim urwisku, na którym stało drzewo o jasnoróżowych pąkach, a wokoło ze skał wytaczała się parująca lawa. Widok był olśniewający. Usiadłam pod jedynym w tym miejscu drzewkiem i patrzyłam się w przestrzeń. Naszła mnie ochota, by napisać jakiś tekst, ale nie miałam nic do pisania. Obejrzałam się, ale nie było nic, co mogłoby mi zastąpić coś do pisania. Nie pozostało mi nic innego, jak po prostu pisać w ziemi, więc zaczęłam kreślić litery w glebie:

Złap mnie za rękę, nauczę Cię tańczyć.
Zakręcę Cię wokół, nie pozwolę upaść.
Czy pozwolisz mi prowadzić, możesz stanąć na moich stopach.
Spróbuj, będzie dobrze.

Pokój cichnie
I teraz jest nasz moment.
Weź to i poczuj to i podtrzymaj to.
Oczy na Ciebie, oczy na mnie.
Robimy to dobrze.

Nagle przerwałam bazgrolenie i zatopiłam się we wspomnieniach. Brat, siostrzyczka, mama... Powoli zaczęłam zdejmować swoją codzienną maskę. Byłam sama, nikt nie był w stanie zobaczyć moich uczuć. Kiedy byłam już u kresu, wyczułam czyjąś obecność i z powrotem przywróciłam swój drugi charakter.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Słońce zaszło, a zgodnie z obietnicą, miałem cię znaleźć. - jak zawsze spokojnie, odparł Javier. Rzeczywiście, gwiazdy już tańczyły na sklepieniu. Zanim zdążyłam zareagować wilk spojrzał nad moim ramieniem i przeczytał tekst, jaki wyżłobiłam w ziemi. - Twoje?
- Możliwe. - znów utkwiłam wzrok w przestrzeni, a Javier usiadł obok mnie.

<<FireClaw? Takie masło maślane, wiem, ale jakoś mi po prostu nie wyszło :c>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz