Poczułam ciepło i znajomy zapach watahy. Lekko otworzyłam jedno oko.
Przy wejściu do jaskini siedział Javier. Otworzyłam drugie oko. Byłam
lekko sztywna. Ruszyłam lekko ogonem. Chyba to wyczuł. Nie czułam jednak
na sobie jego wzroku, nie wiedziałam zbyt wyraźnie.
- Obudziłaś się? – spytał wciąż nie odwracając wzroku.
Mój wzrok jednak się wyostrzył. Patrzył na horyzont. Zerwałam się, po
mimo sztywnych mięśni i skoczyłam na niego. Przewróciłam go i upadłam na
niego. Nie było to tak silne, by coś Wtuliłam się w niego. Odezwał się
we mnie szczeniak. Moje skrzydła popadły na podłogę, byłam taka
szczęśliwa, że go widzę… sorka przytulam. Nie mogłam się od niego
odczepić.
- Kocham cię – wyszeptałam.
W końcu odważyłam się mu to powiedzieć. Moje serce mocniej zabiło. Byłam
w końcu wolna, bez kłamstw. Nie musiałam się już oszukiwać, byłam z
sobą szczera i nic nie mogło zaburzyć tego, że go kocham. Nawet to, że
on mnie nie kocha. Mnie to nie interesuje. Jest on dla mnie teraz
najważniejszy, osobą, której nigdy nie ośmielę się specjalnie
skrzywdzić. Nie wiedziałam, jak zareaguje, moje wszystkie zmysły skupiły
się na tym, że jestem w niego wtulona i że sprawia mi to wielką
przyjemność.
- Dziękuję za wszystko… - wyszeptałam
Miałam nadzieję, że to wszystko usłyszał.
(FireClaw?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz