Przebudziłam się i już po chwili nie ruszyłam nawet uchem, uświadomiłam sobie że szczeniaki wtulone we mnie jeszcze śpią. Powoli otworzyłam trochę pochłonięte snem ślepia i jak najwolniej podniosłam głowę. Spojrzałam na każdą śpiącą do okoła mnie mordke, aż mój wzrok zatrzymał się na Donavanie, usmiechnełam się miło i przypomniało mi się, że to on utrzymuje barierę, spojrzałam w stronę wyjścia przerażeniem. Bariera była tam gdzie powinna.
~ Spokojnie zastąpiłem go ~Usłyszałam głos Jakiegoś basiora
~ Pan FireClaw ~Westchnęłam z ulgą ~ FireFist zasnął? ~Spytałam niepewnie
~ Nie, przyszedłem w nocy i chciałem się z nim zamienić, nawet się upierał ~Uśmiechnął się Pan FireClaw
~ Racja, jak mogłam w niego wątpić ~Powiedziałam do siebie cicho
Nagle temat rozmów się przebudził.
~ O czym rozmawiacie ~Ziewnął
~ Ciii... ~Wyszeptałam patrząc na małe kulki z troską by się nie obudziły
~ Ah, zapomniałem ~ Odparł
~ Dzisiaj możecie odpocząć na zewnątrz ~Nagle odezwał się Pan Javier ~ Moja kolej na utrzymacie bariery
~ Szczeniaki nie dadzą Ci żyć ~Spojrzał z cwanym uśmiechem Pan FireFist na Pana FireClawa
Wydawało mi się, że są dla siebie mili tylko przez moją obecność, albo mi się tak zdaje, w koncu są tu też szczeniaki.
~ Opowiem im historię i będą spokojne ~Wyszeptałam miło
Wilki spojrzały na mnie tak jakby przeszkodziła im w rozmowie, zarumieniłam się przez swoją nierozważność i powoli wybudzałam każdego szczeniaka ze snu. Kiedy usłyszały o historii od razu zerwały się na równe nogi i usiadły tak jak im najwygodniej. Postanowiłam zacząć.
~ Pamiętacie Opowieść o Moon? Pogardzie księżyca ~Spytałam Szczaniaki
~ Tak! ~Wykrzyknęły radoście
~ To teraz, dokończę ją i opowiem o jej wrogu, królowie Słońca Lilii ~Powiedziałam miło i rozpoczęłam mówić na tym czym skończyłam ~ ...Wzniosła wzrok do nieba, wzywając księżyc, by dodał jej sił. Odczuła
przypływ księżycowej mocy i zerwała więzy, uniosła swój miecz, obróciła
się i zamordowała starszyznę. Zostawiając za sobą ruiny świątyni,
zapragnęła zniszczyć wszystkich, którzy zaprzeczają potędze księżyca. Tak właśnie nadano jej imię Pogardy Księżyca... Pamiętajcie, że nie możecie tacy być, dobrze? ~ Uśmiechnęłam się
~ Tak! ~Były podekscytowane tym, że usłyszały taką końcówkę, lecz nie czułam się zbyt dobrze opowiadając im historie o śmierci ~ Teraz o Lilii! Prosimy!
~ A tak już, już ~Odcknęłam się i zaczęłam ~W górnych partiach Góry Targon mieszkają wojownicy Rakkor, którzy żyją
wyłącznie wojną. Szczyt Targon to domena zarezerwowana dla specjalnej
kasty wojowników Rakkor, którzy poczuli zew. Członkowie tej elitarnej
grupy, zwanej Solari, odkładają na bok oręż, poświęcając swoje życie
czczeniu Słońca. Według legend Solari zostali założeni przez wojownika,
który potrafił razić wrogów czystą mocą Słońca. Zajął szczyt Góry
Targon, najbliższy słońcu punkt w Valoran. Poświęcił się Słońcu, kolejne
pokolenia Solari zachowały tę tradycję po dziś dzień. Rodzice Lilii byli tradycyjnymi wojownikami Rakkor. Walka była treścią całego
ich życia. Lilia była dla nich ciężarem. Nie ustępowała w boju
rówieśnikom – w tym Raxtarowi, przyjacielowi z dzieciństwa, ale nie
czuła zewu krwi. Była przekonana, że najważniejszymi cechami wojownika
są obrona i ochrona. Kiedy nastał czas, aby Lilia przeszła Rytuał Kor, w
trakcie którego dwoje młodych Rakkoran walczy na śmierć i życie o prawo
do dzierżenia broni reliktu, odmówiła. Za to wykroczenie przywódcy
Rakkoran kazali ją stracić. Gdy miał paść zabójczy cios...
< Pan FireFist? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz