środa, 26 listopada 2014

Od Cahan Do Vex

Był ciepły poranek. Szłam właśnie przez las rozglądając się to tu, to tam. Patrzyłam na krzaki dzikich jagód, uważnie analizowałam leśne stworzenia i robiłam wszystko to, czego nie mogłam nigdy zrobić w mojej rodzinnej wiosce. Dziwiłam się, że istnieje inny świat niż ten, który znałam- pustynię, szarą, piaszczystą pustynię. Taka zmiana powinna mi wyjść na lepsze... Ale nie miała jak. Tyle straciłam, a tak mało zyskałam. Los nigdy nie był dla mnie uczciwy.
Marnujesz tylko czas…
Usłyszałam głos w mojej głowie. To był Shukaku, jednoogoniasty demon zapieczętowany we mnie, kiedy byłam jeszcze szczenięciem. Świat jest nie sprawiedliwy. Uśmiercili moją matkę tylko po to, abym stała się narzędziem bojowym! Jak oni mogli? To… to… to niesprawiedliwe! Mogłam być normalna, mieć masę przyjaciół. Ale nie, bo jaśniepan LOS musiał właśnie mnie ukarać. Tak, mnie! Inni pewnie też myślą, że’ przeznaczenie mi nie sprzyja, jestem nieszczęściem’. Ale co mogę powiedzieć ja? Odrzucona przez ojca, odrzucona przez rówieśników… Była czymś w rodzaju pudełka- nigdy nie wiadomo, co z niego wyskoczy. Dlatego się mnie bali. Myśleli, że Shukaku może wyskoczyć, kiedy chce, że będę próbować ich zabić. Tymczasem, demon był jedyny w swoim rodzaju, rozumiał mnie i był… Chyba moim jedynym przyjacielem.
- Czemu ja?- szepnęłam żałośnie. Stanęłam obok małego dębu. Zamknęłam oczy. Chciałam, aby całe to życie, które było mi dane, stało się snem. Żeby to, co przeżyłam, było tylko wspomnieniem, czymś, co jest na chwilę, a potem się ulatnia. Ale nic z tego. Ten mój ‘niby sen’ był prawdziwy. Niestety
- Coś Ci jest?- usłyszałam głos. Nerwowo zerwałam się i odwróciłam.

<Dokończysz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz