piątek, 21 listopada 2014

Od Rila Do Shizan

Na początek muszę wszystkich uświadomić, że nie urodziłem się tylko powstałem. Teraz pewnie większość z was wykrzyknie, niby słusznie, że żaden wilk nie może tak po prostu powstać, tylko musi się narodzić. Niestety muszę stwierdzić, że jesteście (oczywiście, tylko Ci, którzy to zrobili) w wielkim błędzie, gdyż istoty z Bractwa Wojowników Wiecznej Pamięci, powstają z krwi ludzi, którzy oddali swe życie na polu chwały.
Teraz opowiem, wam kto był dawcą mojej ... hmm...raczej zobojętniałej na wszystko duszy. Otóż wiele lat temu w Sudanie wybuchła wojna pomiędzy wojskami biednego południa i bogatej północy. Brało w niej udział wielu dzielnych mężczyzn. Jednym z nich był wysoki, dwudziestoparoletni młodzieniec o ciemnej karnacji i długich, ciemnych kręconych włosach. Niestety po paru dniach kula rozwaliła mu czaszkę, z której zaczęła sączyć się powoli czerwona smużka krwi. Żołnierz po paru minutach się wykrwawił, a ja powstałem.
Nie mając innego wyjścia, wyruszyłem samotnie w podróż mającą na celu poszukiwanie swojego miejsca na ziemi, w czasie której czasami zdarzyło mi się głodować i przeżyć wiele, wtedy mrożących mi krew w żyłach, przygód. Po paru latach szczęście się chyba do mnie uśmiechnęło, gdyż dotarłem do wielkiej, dziko wyglądającej puszczy. Zacząłem się w nią zagłębiać. Po przebyciu kilkunastu metrów, zobaczyłem, przyglądającą mi się z zaciekawieniem, brązowo-czekoladowo-piaskową waderę. Postanowiłem do niej podejść, więc najeżyłem lekko sierść i napiąłem mięśnie, po czym ruszyłem w jej stronę. Kiedy byłem już dostatecznie blisko rzuciłem chłodno i niby obojętnie:
-Na imię mi Ril, pochodzę z Sudanu, należę do Bractwa Wojowników Wiecznej Pamięci. Poszukuję swojego miejsca na ziemi.
<Shizan, kontynuuj, proszę.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz