Może też kiedyś tak uznam, pomyślałam. W każdym razie, nie teraz. Poza
tym, nikogo nie znam, prócz FerHeart, oczywiście. Chyba będę musiała
powoli się przyzwyczajać, że nie jestem już sama, lecz otacza mnie na
nowo rodzina. Tak, i to najlepiej od zaraz. Żadnych pomruków, ani
burknięć, tylko wesoła, normalna rozmowa. Pozbywamy się też oczywiście
agresji, szepnęłam w myślach do Shukaku. W oddali zauważyłam
przebiegającego przez dróżkę królika. Natychmiast zaburczało mi głośno w
brzuchu. Tak, chyba nie jadłam od czterech dni.
- Pokazałabyś mi dobre tereny łowieckie? Oczywiście, jeśli możesz-
odezwałam się z wymuszonym uśmiechem. Nigdy jeszcze moje usta nie
znosiły takiej katorgi! Ten, jak dla mnie, nienaturalny kształt, w który
się odgięły był straszny. Cóż, trzeba się powoli przyzwyczajać.
Popatrzyłam z powrotem na alphę. Pokiwała głową, z lekkim zdziwieniem na
pysku. Tja, też bym była zaskoczona, gdybym zobaczyła uśmiech na twarzy
takiego gbura jak ja. Ruszyłyśmy przed siebie. Cały czas rozglądałam
się za zającem, którego wcześniej zobaczyłam. Ale nie, oczywiście go nie
zauważyłam. Zawsze tak jest- ja cos chcę, a potem tego już nie ma. Mam
chyba opóźniony czas reakcji… Nagle, FerHeart zatrzymała się. Wyjrzałam
się zza jej pleców. Przed nami rozpościerała się piękna, ogromna polana,
na której można był zauważyć trzy pasące się trawą sarny.
- To co…- spytałam się ze sztucznym entuzjazmem- Polujemy?
<FerHeart?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz