Ciemność.
Wszędzie, gdzie nie odwrócę wzroku nie widzę n i c.
I to powoduje u mnie panikę. Nienawidzę, kiedy nie znam sytuacji. Nie
znoszę niepewności. Nagle z nicości wyłania się postać. Znajoma postać.
Idzie w moim kierunku powoli, jakbyśmy ostatni raz widzieli się dopiero
wczoraj.
- Mama...? - szepnęłam, a głos mi się załamał. W tym momencie wszystkie
bariery, jakie budowałam wokół siebie runęły, jakby były jedynie z
papieru. Podbiegłam do znajomej wilczycy i rzuciłam jej się na szyję.
Kiedy moje futro zetknęło się z jej, poczułam ostry ból, który odrzucił
mnie do tyłu. Mama uśmiechnęła się złowieszczo, a jej postać zaczęła się
zmieniać. Po kilku sekundach stanął przede mną ojciec, a uśmieszek nie
schodził z jego twarzy.
- Cześć, córeczko. - powiedział tym swoim barytonem, a po grzbiecie
przeszły mi ciarki. Powoli, krok po kroku kierował się w moją stronę a
jego oczy wręcz błyszczały. Przez to, że zostałam zbita z nóg, miał nade
mną przewagę. Kiedy próbowałam uciec, odsunąć się jak najdalej od tego
ohydnego basiora okazało się, że nie mogę się ruszyć. Zaczęłam krzyczeć,
wyrywać się ale nic to nie dało. Ojciec rzucił się na mnie.
I wtedy się obudziłam.
Usiadłam i przetarłam pyszczek łapami. Te sny, coraz bardziej wykańczają
mnie psychicznie i wiem, że sama sobie z nimi nie poradzę. Ale kto
odważyłby się do mnie chociaż podejść? Postanowiłam, że urządzę sobie
mały spacerek, ale okazało się, że spacer przemienił się w bieg.
Wydawało mi się, że szybuję. Pędziłam przed siebie, aż dotarłam do
jakiejś rzeki. Podeszłam leniwie do jej brzegu, nabrałam wody w łapy i
obmyłam twarz.
Nagle ujrzałam czyjąś sylwetkę w tafli. Odwróciłam się gwałtownie, był to jakiś basior.
- Co ty tu robisz? - spytałam tak oschłym tonem, na jaki było mnie w tamtej chwili stać.
- Powinienem spytać cię o to samo. - odparł wymijająco.
- Nie, nie powinno cię to interesować. - powiedziałam ponuro i z powrotem odwróciłam się w stronę wody.
<<FireClaw?/ FireFist?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz