Siedziałam na brzegu lądu widzą ludzką budowlę. Mogłoby się zdawać, że pierwszy raz widzę morze, bo północ wybiła, a ja nadal patrzyłam a pod stopami grało morze. Soczewka latarni rzucała w ciemność olbrzymi ostrokrąg światła, w dodatku oczy moje ginęły daleko za horyzontem w ciemności, która była tajemnicza ale za razem straszna. Ale ta dal zdawała się biegnąć ku światłu.Wielkie i długie fale wytaczały się z ciemności i rycząc, szły aż do stóp wysepki, a wówczas było widać coraz bardziej ich spienione grzbiety, połyskujące różowo w świetle latarni. Przypływ wzmagał się coraz bardziej i zalewał piaszczyste ławice. Tajemnicza mowa oceanu dochodziła z pełni coraz potężniej i głośniej, podobna czasem do huku armat, to do szumu olbrzymich lasów. Chwilami cichło. Potem do moich uszu odbijało się kilka westchnień, potem jakieś łkania i znów groźne wybuchy. Wreszcie wiatr zwiał mgłę, ale napędził czarnych, poszarpanych chmur, które przysłaniały księżyc. W dali pomrukiwała burza. Na ciemnej, wzburzonej przestrzeni zabłysło kilka zielonych latarek, pouwieszanych do masztów okrętów. Te zielone punkciki raz wznosiły się wysoko a raz spadały w dół, to chwiały się w prawo, to w lewo. Odwróciłam się i weszłam do jaskini która dawała mi schronienie. Na środku było ognisko, które nadawało przyjemnego charakteru temu miejscu. Ułożyłam się wygodnie, a burza poczęła wyć. Tam, na dworze, ludzie na okrętach walczyli z nocą, ciemnością i z falą, a tutaj było ciepło i przyjemnie. Momentami tylko do nosa dochodziło przepełnione zimnem powietrze. Tak mijały dni... tygodnie, jedynie zmiana pogody stawia jakąś rozmaitość. Wstałam świtaniem, zjadłam posiłek, wyszłam znowu na suchy, gorący piasek, przypatrując się w dal morską i oczy moje nigdy nie mogły nasycić się obrazami. Zwykle na morzu blisko osad magów widać było wydęte żagle, świecących w promieniach słońca tak mocno, że oczy mrużyły się pod nadmiarem blasku.
- Dasz Radę! - Usłyszałam czyiś głos
Powędrowałam wzrokiem wzdłuż brzegu i kilka metrów od szumiącej wody stała wilczyca. Bijąca się z myślami. Była to najzwyklejszego brązowego odcienia wilczyca, lecz wiele rzeczy przykuwało uwagę. Była taka jak ja, nie była zwyczajnym wilkiem lecz magicznym. Jej oczy które to się zamykały to otwierały patrząc na wodę z wola walki, były błękitne jak czyste niebo. na jej ciele można było dostrzec różne ozdoby, wyglądała jak królowa. Spojrzałam w dół. Widać było, że piasek oddaje jej szacunek. Sierść Wadery w słońcu zamieniał się w przejrzysty fiolet, a na plecach ukazał się niebieski znak.
- Przepraszam? - Przekręciłam głowę
Wilczyca z przerażeniem spojrzała na mnie, najwyraźniej nie chciała być przez kogoś widziana.
- Boisz się wody? - Spytałam chętna pomocy
Nie miałam zamiaru się ruszać z miejsca, gdyż nie znałam jej intencji, lecz w jej kroku można było dostrzec jedynie dobro.
<SandsEmperor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz