piątek, 21 listopada 2014

Od Shizan C.D Talon

Wilki... Z nimi zawsze delikatnie. Jak zwykle udawałam kogoś, kim nie jestem. Jestem nikim, a z niczego, czegoś nie zrobisz. Trochę to zagmatwane, ale taka prawda. Spojrzałam za siebie, a po chwili przed siebie... Nie pasowało mi coś. Może w większości to, iż zachowywałam się jak rozpieszczona księżniczka. Już nie chcę pouczeń, już chcę święty spokój. Westchnęłam ostentacyjnie, po czym przybrałam wyraz taki, jaki naprawdę miałam, przykryty pod tysiącami sztucznych uśmiechów i chichotów. Dobrze wiedziałam, że w oczach nie miałam nic. Odwróciłam się na pięcie i pomknęłam przez siebie.
- Powodzenia... - warknęłam cicho, a zaraz zniknęłam za drzewami. Z jakiegoś powodu, udawanie opanowałam do istnej perfekcji. Mam dość. Zaczęłam szukać wcześniejszego napisu na drzewie, ale nie mogłam go znaleźć. Trudno. Zaczęłam biec, byle by tylko uciec od dręczonych umysł problemów. Przystanęłam przed polaną. Z daleka już dostrzegłam las. Drzewa miały listki ciemne, jakby smołą polane. Byłam ciekawa, czy coś takiego znajduje się na terenach watahy. Przyjrzałam się, ale zauważyłam tylko czyjąś sylwetkę. Ruszyłam bez cienia strachu w tamtą stronę. Byłam przyzwyczajona do ciemności, pamiętałam tamtą.. Zadrżałam lekko, ale nie mogłam się teraz wycofać. Weszłam do ciemnego lasu.
Las spowity był mgłą, słychać było szepty i śmiechy. Uśmiechnęłam się szczerze do samej siebie, po czym wskoczyłam na gałąź drzewa. Usadowiłam się na niej tak, aby było mi wygodnie i zamknęłam oczy. Otworzyłam je chwilę później, nie panując nad własnym ciałem. Nie pragnęłam jednak nad nim zawładnąć. Pozwoliłam nieść się tajemniczemu uczuciu. "Zimno..." - myślałam cały czas. W oddali spostrzegłam światełko. Wolnym krokiem ruszyłam w tamtą stronę. Ujrzałam wielkie ognisko, a wokoło niego zbiorowisko tajemniczych osób. Jedne miały wielkie skrzydła, drugie rogi, trzecie jeszcze coś innego. Wszystkie się wesoło śmiały. Ruszyłam na przód. Minęłam je, zaś sama przeszłam przed ogień, który zaczął świecić się na czarno....
Otworzyłam oczy. Byłam zszokowana - leżałam przy małym stawie. W dodatku szczypała mnie przednia łapa. Nie patrzyłam na nią nawet, bałam się. Jednak pytanie "czy to był sen...?" nie dawało mi spokoju. Zerknęłam na kończynę, która była cała... poparzona? Nie przypominało mi to poparzenia, szybciej jakąś zabrudzoną, wielką ranę. Wstałam i - choć z trudem - poszłam dalej. Nie kulałam, wyprostowana przemierzałam łąkę. Usłyszałam jakiś szept. Wychyliłam się zza krzaka, widząc Talona. Długo milczałam, a dokładniej to póki mnie nie zauważył.
- O, witaj! Co tu robisz? - spytał entuzjastycznie.
- Spałam w okolicy - odparłam.

<BlackFire?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz