Basior powoli szedł. Spojrzał na mnie, a ja podbiegłam do niego. Byłam
zła. Nie udało mi się namówić go do treningu. Nie wiedziałam teraz,
czego mogę się od niego spodziewać. Gdy weszliśmy do jaskini,
zauważyliśmy, że szczenięta bawią się w najlepsze nie zważając na
temperaturę.
-Maluchy, chodźcie! - zawołał FireClaw.
Dziewczyny oczywiście poszły, a chłopaków musiałam nieść w pysku.
Położyłam ich w grocie. Usiadłam. Nie wiedziałam, co postanowi zrobić
FireClaw w tej sytuacji, przecież chyba im nie powie, że nie mogą
wychodzić z groty? Nie znałam go jednak na tyle, by ocenić, czy tak nie
zrobi. Podejrzewam, że był wstanie zrobić wszystko. Ani mnie, ani jego
nie cieszyło tak szybkie nadejście zimy.
-Co robimy? - spytałam patrząc błagalnym wzrokiem.
Położyłam się, a wtedy do groty wpadł lodowaty wiatr. Szczenięta zadrżały i wtuliły się w moją sierść.
(FireClaw?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz