- W pewnej mierze…- odparłam bez przekonania. FerHeart lekko wykrzywiła
swoje usta w uśmiech, po czym odwróciła wzrok na pobliską sadzonkę dębu.
- Wiesz, od tamtego drzewka zaczyna się już teren mojej watahy-
oznajmiła. Myślę, że chciała mnie tymi słowami namówić do dołączenia,
ale moje zdolności przewidywania niestety są obecnie na poziomie
zerowym. Prychnęłam pogardliwie, po czym odwróciłam się tyłem do wadery.
Co ci szkodzi?
Odezwał się Shukaku. W sumie, nie miałam, co innego do roboty. Mogłam
ewentualnie wędrować po świecie w oczekiwaniu, że przyjdzie lepsze jutro
lub szukać swojego prawdziwego przeznaczenia. Ale oczywiście wielki
władca SHUKAKU ma zawsze rację, więc cóż… Gwałtownie obróciłam się i
głęboko spojrzałam w oczy alphy. Były przepełnione nadzieją i
niepewnością oraz jak myślę, też odrobinę lękiem. Jednak nie był to
strach przede mną, lecz przed potworem, który we mnie drzemał.
- Czy w pobliżu jest jakaś… pustynia? Skoro teraz to ty jesteś
przywódcą, musisz chyba mnie oprowadzić- burknęłam krótko, odchodząc
powoli od alphy. Przeszłam ledwie dziesięć kroków, kiedy odwróciłam się i
z wyrazem twarzy typu ‘Idziesz, czy nie?!’ spojrzałam na postać białej
wadery.
<Czasu tak dużo, weny tak mało>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz