Zmrużyłam podejrzliwie powieki i spojrzałam jeazcze raz w oczy wilka.
Nie ufałam mu. Jak każdemu zresztą. Starałam się wykryć w jego postawie
chociaż jednej oznaki kłamstwa, lecz nic takiego nie znalazłam. Bo
burzliwej krótki samej ze sobą zrezygnowałam.
- Okay. - westchnęłam. - To gdzie jest ta twoja "rodzina"? - spytałam sarkastycznie.
- Chodź ze mną, a zobaczysz. - odpowiedział nie zważając na mój
buntowniczy ton i ruszył przed siebie, a ja, jak dało się przewidzieć,
zrobiłam to samo, lecz z lekkim ociąganiem. Wędrówka upłynęła znośnie.
Cisza, żadnych rozmów ani pytań. Tylko ja i moje wątpliwości. Mimo
wszystko bałam się. Nie tego, czy znajdę przyjaciół albo inne pierdoły.
Martwiło mnie, czy to będzie kolejne miejsce, gdzie zdobędę opinię
potwora. Wiele wilków mówiło mi, że są rodziną, że są tolerancyjni, a
potem wychodziło na to, że po nocach nie mogłam spać, bo czychali na
mnie "kłusownicy", że tak powiem.
- Jesteśmy. - z rozmyśleń wyrwał mnie głos basiora. Spojrzałam na niego i
zauważyłam, jak jego twarz rozjaśnia pełen dumy uśmiech. Rozejrzałam
się wokoło.
- No to co teraz? - padło moje pełne znudzenia pytanie.
<<FireClaw?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz