-Zaraz ci odpowiem... - powiedziałam.
Spojrzałam na chłopaków.
-Spróbujcie wylądować! - krzyknęłam.
Powoli zniżali lot. Pierwszy do ziemi podleciał Zac. Gdy dotknął ziemi, za mocno zamachnął się skrzydłami i stracił równowagę. Podbiegłam i pomogłam mu wstać. Octavio zaczął się śmiać.
-Teraz ty...
Od razu spoważniał i zbliżał się do lądowania. Jak sądzaiłam, jego łapy ugięły się, gdy dotknął ziemi. Jego skrzydła były dla niego trochę za ciężkie jak na ten czas. Jemu też pomogłam wstać.
-Musicie przyzwyczaić łapy do obciążenia - spojrzałam na Octavio - i nauczyć się szybko składać skrzydła - spojrzałam na Zac'a - A teraz na kamień i gdy odbijecie się od niego, to rozkładacie skrzydła i po chwili lądujecie.
Kiwnęli głową i zaczęli ustalać, kto zaczyna. Usiadłam przy kamieniu. Było to bardziej bezpieczne, niż latanie. Basior podszedł do mnie.
-Zapytałeś trochę złą osobę o latanie - odparłam.
-Czemu?
-Jestem upadłym aniołem...
(FireFist?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz