- Oh seriously?!- krzyknęłam widząc znowu nową osobę w watasze. Czemu to
ja zawsze musze być oprowadzaczką i w ogóle? To nie fair! Następnym
razem ukryję się na drzewie, tak aby nikt mnie nie widział. Albo wiecie?
Teraz to zrobię. Tak, to jest znakomity pomysł. Po tych słowach
zerwałam się gwałtownie i obróciłam. Kurde, nie ma drzewa, westchnęłam.
Spojrzałam w kierunku wadery zmierzającej w moim kierunku. Dobsz, zrobię
to tak, jak jeszcze nie było, pomyślałam, po czym podeszłam wolno do
wilczycy.
- Cześć, nazywam się Cahan, mam 3 wiosny i jestem jinchūrikim
jednoogoniastego- powiedziałam szybko, po czym na przełamanie pierwszych
lodów wyciągnęłam na powitanie łapę. Wadera nieco wystraszona moją
nadmierną życzliwością, cofnęła się. Spojrzałam w jej tak samo błękitne
oczy jak moje. Wyglądała tak podobnie, zupełnie jakby była moją sio…
Nie, to tylko głupie gdybania. Dosyć tych snów na jawie.
- A tak właściwie, jak masz na imię?- zapytałam waderę
<Wow, wow, tak dużo opowiadań do mnie *-*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz