niedziela, 23 listopada 2014

Od Donovana C.D Hana

- Przestraszyłaś mnie. Jak się czujesz?- zapytałem nie odrywając od niej wzroku
- Teraz już lepiej- uśmiechnęła się zarumieniona
- Czegoś ci potrzeba?- zapytałem z uśmiechem
- Don możemy pogadać?- spytała Vex, a ja z niechęcią kiwnąłem głową
Wyszliśmy przed jaskinię, od razu poczuliśmy chłód. Stanąłem przed waderą i spojrzałem na nią
- Co jej jest?- wyrwałem z pytaniem
- Nie wiemy, ale podejrzewamy przemęczenie...
- Podejrzewacie?- prychnąłem ze złością- Ale dobra... załóżmy, że to jednak przemęczenie. To nie wolno jej wychodzić z jaskini i... wiem. Pójdę do lasu po parę ziół. Swego czasu robiłem świetne leki i wzmacniacze.
Wadera przewróciła oczami i przytaknęła. Biegiem ruszyłem w stronę lasu. Gdy się w nim znalazłem zacząłem uważnie wypatrywać roślin które umożliwią zrobienie mi swego rodzaju mikstury na wzmocnienie ciała, odporności i umysłu.
- Zaraz jak to było? Czerwone i żółte były do leczenia, a niebieskie i zielone były do wzmacniania... a może na odwrót?- jak ja dawno tego nie robiłem
Zobaczyłem kępkę niebieskich i zielonych roślinek, ruszyłem do nich truchtem i przypominałem sobie recepturę. Zebrałem rośliny i ułożyłem je na głowie, rozglądając się za następnymi ruszyłem truchtem przed siebie. Nie znalazłem nic więcej, ale po drodze natknąłem się na jadalne jagody, postanowiłem je zebrać, przynajmniej napój będzie smaczniejszy. Wszystko ułożyłem, dokładnie zawinąłem w dość duży liść i złapałem za ogonek w zęby. Zacząłem wychodzić z lasu gdy nagle rozległ się głośny grzmot burzy. Automatycznie się zatrzymałem. Świetnie jeszcze burzy mi brakowało... Normalnie to bym przeczekał, ale Hana może w każdej chwili poczuć się gorzej. Niechętnym i powolnym krokiem zbliżyłem się do końca lasu, widać było w oddali jaskinię szczeniaków i jaskinię w której była WhiteHeal. Dzielił nas średniej wielkość dystans, który nie byłby problemem gdyby nie padało. Usiadłem i patrzyłem w deszcz jakoś mnie nie kusiło żeby wyjść i zmoknąć, ale przecież tu nie chodziło o mnie. No dobra , dobra... muszę tam wyjść. Wstałem i już miałem postawić łapę na deszczu lecz się zawahałem i cofnąłem ją z powrotem. Może jednak poczekam chwilę? Usiadłem wkurzony na swoją bezsilność i patrzyłem na swoja łapy. Spod nich wyłaniał się dym i światło ognia. Przeczekałem 30 min... godzinę... dwie... Musze się ruszyć bo pewnie się już ktoś o mnie zaczyna martwić. Podniosłem się natchniony nową siłą. Spojrzałem w stronę jaskiń, nie było ich widać. Normalnie ściana deszczu. No super, super się załatwiłem. Wziąłem się w garść, złapałem w zęby zioła w liściu i przygotowałem się do wejścia na mokry deszcz. Oddychałem szybko i wpatrywałem się tępo przed siebie.
- Rusz się!- warknąłem na siebie
Lepiej mieć to już za sobą. Przygotowałem się do wyskoku i skoczyłem. Zalała mnie fala zimnego, mokrego, deszczu. Złożyłem uszy i zacząłem biec przed siebie, kilka razy się poślizgnąłem ale biegłem dalej. Czas się dłużył nie miłosiernie, wydawało mi się, nigdy tam nie dojdę. Nagle w oddali dostrzegłem światło. Jaskinia- pomyślałem i przyśpieszyłem biegu. Wpadłem do środka z lekkim poślizgiem i zatrzymałem się przed alphą. Zasapany podałem jej zioła.
- Co tak długo? Myśleliśmy, że się zgubiłeś- uśmiechnęła się
- Co... coś mnie zatrzymało- wyszeptałem- co z nią?
- Śpi- odrzekła dziwnie mi się przypatrując- wszystko dobrze?
- Tak, jasne- warknąłem
- Lepiej żebyś już poszedł- powiedziała Vex
Wytłumaczyłem jej co trzeba zrobić z ziołami i powoli wyszedłem. O dziwo już nie padało odetchnąłem i otrzepałem się porządnie. Już trochę wyschłem więc mogę się wysuszyć do końca ogniem. Otoczyłem się ogniem i wysuszyłem się do końca. Powędrowałem spokojnie do szczeniaków. Wszedłem do jaskini i od razu wyczułem, że jest tu dużo cieplej niż na dworze. Zobaczyłem FireClaw'a i usiadłem kawałek od niego.
- Zrób sobie przerwę, a ja postawie swoją barierę ciepła, dobra?- zapytałem po dłuższej chwili.
Wilk spojrzał na mnie zdziwiony i tylko sapnął groźnie.
- Możesz mi zaufać, nic im nie zrobię- zapewniłem go
- Masz racje, nic im nie zrobisz. Jak byś tylko spróbował rozszarpał bym cie na kawałki- warknął sucho
- Daj mi się wykazać- Javier warknął coś pod nosem i podniósł się
- Wiesz chociaż jak to zrobić?- zapytał przed wyjściem z jaskini
- Spokojna twoja rozczochrana, wiem- uśmiechnąłem się i zająłem jego miejsce
Postawiłem swoją barierę, a śpiące obok szczeniaki nic nie zauważyły. Położyłem głowę na łapach i patrzyłem na wyjście z jaskini, prosząc aby WhiteHeal nie było nic poważnego.


(WhiteHeal?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz