niedziela, 30 listopada 2014

Od Lost Angel Do Death

Moje ciało, niczym duch poruszało się po śniegu. Oczy były zmrużone, jakby zamglone, pełne lodowatego spojrzenia. Do wschodu słońca jeszcze daleko, a na świecie czuć zimno... Zimno... Czemu nie mogę zamarznąć? Czemu moje ciało jest aż tak odporne? Czemu? Czemu ten świat jest taki, a nie inny, czemu jestem aniołem, a nie zwykłym wilkiem? Czemu straciłam skrzydła? Czemu straciłam pana? Czemu zostałam stworzona? Czemu to wszystko, co mnie spotkało, jeszcze mnie nie zabiło? Jakby Moon chciała, bym uczyła innych... Ale ja już nie dawałam rady. Położyłam się na śniegu. Zamknęłam oczy. Wiatr igrał w mojej sierści. Za którymś razem, doszedł z nim do mojego nosa czyjś zapach. Nie znałam tej osoby, ale zaraz wiedziałam, że ją poznam. Wstałam, pełna nadziei. Przede mną stała nietypowo wyglądająca wadera imieniem Death. Wpatrywała się we mnie. Wiedziałam, że nie będzie z nią łatwo.
-Wiedzę, że niedawno dotarłaś Death? - spytałam.
Zlodowaciałam spojrzenie.
-Znamy się? - odparła jadowicie, wyczułam, że się waha i zaskoczyło ją to, że wypowiedziałam jej imię.
-Wystarczy, że znam twoje imię.
Wiatr zamieszał nam w sierściach. Nie byłam pewna, jak to się skończy, ale wiedziałam, że pora pokazać pazurki...

(Death?)

Od Lost Angel C.D Javier'a

Gdybym mogła się zapalić, jak kiedyś, chętnie bym to zrobiła. Tuszował to, że nienawidzi smoków. Spojrzałam na niego, lodowatym spojrzeniem, dawno nikt go nie widział. Lekko się cofnął. Bardzo mnie to zadowoliło.
-To, że ja już jestem, jest niebezpieczne... - odparłam.
-Co ty pleciesz? - odparł.
-Moja krew... Ma za mocny zapach.
Zwinęłam się w kulkę. Byłam znowu przybita. Nie chciałam już nic robić. Z oczu znów ciekły łzy. Zamknęłam oczy. Chciałam już chyba umrzeć...
-Przestań! - krzyknął FireClaw.
Pchnął mnie łapą.
-Nie zamykaj się w sobie! - krzyknął jeszcze mocniej - Twoja obecność jest tu potrzebna! Nie ważne kim jesteś!
Nic to nie podziałało. Wciąż leżałam zwinięta, nie byłam pewna, czy chce umrzeć. Nie obchodziło mnie to, że on krzyczy. Starał się mnie jakby obudzić, jakby przeczuwał, że chce zabić swój organizm. Ale gdzieś w głębi serca, nie chciałam go opuścić. Szczenięta nie dawały znaku życia. Otworzyłam jedno oko i spojrzałam na Basiora. Jakby odczuł ulgę, że otworzyłam oczy.
-Ucisz się w końcu! - krzyknęłam wstając gwałtownie na równi z basiorem.

(FireClaw?)

Od Javier'a C.D Lost Angel

- Fallen Angel, rozmiem że sie owszystkich martwisz, ale jest to na razie zbędne, nie oceniam smoków, ale są to niełatwe znaleziska, a na tych terenak to chrapka dla łowców, dla tego młode są długo przy matce, w dodatku jak by się czuł smok przy samych wilkach? Na dodatek zastępuje mnie FireFist, więc nie ma o co się martwić - Powiedziałem miło
- Dlaczego macie do nich nastawienie?! - Powiedziała już zdenerwowana
- Już jest to głupotą że ustalmy to bez Alphy - Nagle dodał BlackFire - Lepiej zajmijcie się swoimi obowiązkami - uśmiechmął się i zniknął w ciągu mojego mrugnięcia
FallenAngel podirytowana usiadła przy barieze.
- Wiem, że się martwisz - Usiadłem koło niej - Ale zwabiając tutaj smoka jeszcze bardziej ryzykujemy - Westchnąłem

<FallenAngel?>

Od Cahan C.D Noctis

- No co ty nie powiesz…- odpowiedziałam cofając swoją łapę od tułowia basiora. Nie miałam ochoty na ‘pogaduchy’. W gruncie rzeczy przyszłam tylko coś zjeść. A on wyglądał całkiem smacznie… Żarcik. Nie jestem kanibalką. Podeszłam bliżej brzegu. Nachyliłam delikatnie głowę nad jeziorem, po czym szybko się napiłam. Nie chciałam dotykać wody, szczególnie teraz, kiedy jestem w towarzystwie. Odeszłam na krok od zbiornika i otarłam łapą buzię.
- Złapałbyś dla mnie jakąś rybę?- spytałam basiora stojącego ciągle tuż przy brzegu. Nie, żebym chciała szczególnie się mu spodobać, ale była taka głodna. No i, ten lęk przed wodą… Wilk pokiwał głową. Oddalił się ode mnie, po czym zbliżył się do wody. Zamaszystym ruchem łapy wyciągnął na brzeg pięknego okonia. Spojrzał w moje oczy z uśmiechem. Dziękuję, szepnęłam do basiora, biorąc tym samym rybę w zęby.
- A tak w ogóle, to jak Ci na imię?- zapytałam od niechcenia odrywając kawałek mięsa ze zdobyczy.

<Dzięki za rybę ;-;>

Od Eldiabloking

Było mi nudno więc... Poszłam się odświerzyć. Nad rzeką spotkałam Vex. Zagadałam
-Chejka.-powiedziałam
-Hej.-odrzekła.
-Wspaniała wataha.
-Dzięki-Odpowiedziała to tak radośnie.
-Cieszę się że mogłam tataj zostać.-powiedziałam
-Nadal możesz zostać.
-Naprawdę?-niedowierzałam.
-Tak. Oczywiście jeżeli chceż.
-Tak. Chcem, raczej chciałabym. Jeżeli na prawdę się zgadzasz.
-No... Tak. To jak?
Normalnie. Nie wierzyłam. Po raz pierwszy ktoś mnie chciał.
-Oczywiście.-powiedziałam zachwycona.
-Ale znasz regóły?
-Jeszcze się nie zapoznałam.
-A obeznałaś się przynajmniej co i jak?
-W miarę pomożesz mi? I mnie oprowadzisz?-zapytałam
-Oczywiście ale może później. Biegnij może ktoś mnie wyręczy i przy okazji kogoś spotkasz.-powiedziała i powoli się oddalała.
-Dobra.
Szłam i szłam. Aż zagadał mnie wilk.


Dokończyłabyś Hana?

Od Nitro Do Vex

Błądząc po lesie napotkałem na swojej drodze wadere. Podeszłem...
-Dobry. - jak to u mnie przywitałem się jak jakiś...
-Hey...?- odpowiedziała do mnie, a później dodała.- Kim jesteś?
-Nitro...
-Hymm...
Najwyraźniej nie dosłyszała więc powtórzyłem.
-Jestem Nitro.
-A ja Vex.- odpowiedziała.-Co tutaj robisz?
-Jestem.-zażartowałem
Ale chyba nie zrozumiała.
-Pytam na poważnie.
-Sam nie wiem.-stwierdziłem.- Szukam miejsca dla siebię.
-Aha. Rozumiem mniej więcej. A czego konkretnie?
-Bo ja...-chwila namysłu... Poprawka- Najlepiej jekieś jaskini, watahy.
-Świetnie się składa.- odrzekła dosyć spokojniej.- Ale nie jestem pewna czy by ci odpowiadało.
-Spałem już wszędzie. Uwież że wataha to miejsce podobne do códu.
-Skoro tak... No dobrze. Chodz ze mną.
Szliśmy dosyć długo. Szczerze sam nie wiem ile.
-To tutaj.-powiedziała.
Weszliśmy w głąb i jeszcze dalej. Widziałem całkiem sporą gromadę wilków.
-Uroczo...-powiedziałałem
-Dzieki staramy się jak możemy.
-A są tutaj wilki z którymi mógłbym się zakolegować?
- Napewno znajdziesz tutaj kumpli. Muszę iść . przepraszam na samym końcu juest twoja jaskinia.
-Dobra dzięki. Pa
Zostałem sam postanowiłem że jutro pozwiedzam i poszedłem spać

<Vex dokończysz?>

Od Noctis Do Cahan

Obudziły mnie natarczywe promienie słońca, uparcie świecące mi po oczach. Cudownie... Kolejny nudny dzień, wypełniony nudnymi wilkami, robiącymi nudne rzeczy, w nudnych miejscach... Jednam słowem: nuuuudaaa...
Podniosłem się leniwie, i niemal natychmiast wyszedłem z jaskini, przeciągając się z cichym trzaskiem kości. Tej nocy nie spało mi się zbyt dobrze... Tego ukryć nie można.
Ziewnąłem przeciągle, wskakując na dosyć dużych rozmiarów skałę i zacząłem planować swój plan działań na najbliższy czas. Najpierw przydałoby się coś zjeść... Do głowy przyszło mi tylko jedno miejsce. Jezioro. Bez zwlekania udałem się w jego kierunku, spoglądając na wilki spacerujące po polanie. Mówiłem już, że są nudne? Nie...? Więc... Są nudne.
Po około dziesięciu minutach udało mi się dojść na miejsce. Podszedłem do średniej wielkości zbiornika, natychmiast wypatrując w wodzie kilka ryb. Chwilę odczekałem, po czym złapałem jedną w pazury.
-Niczym prawdziwy niedźwiedź...-Mruknąłem sam do siebie, połykając rybę niemal w całości. Zrobiłem tak jeszcze z kilkoma innymi sztukami, po czym położyłem się wygodnie na trawie zamykając oczy. Ta cisza wokół wcale nie pomagała mi się dziś dobudzić...
Nagle do moich uszu dobiegł podejrzany szmer. Przewróciłem się tylko na drugi bok, po chwili jednak wstając i odskakując w bok, spoglądając na wilka, który planował mnie zaatakować.
-Za wolno...-Zaśmiałem się serdecznie.

< SandsEmparor? >

sobota, 29 listopada 2014

Od Death C.D Javier'a

Zmrużyłam podejrzliwie powieki i spojrzałam jeazcze raz w oczy wilka. Nie ufałam mu. Jak każdemu zresztą. Starałam się wykryć w jego postawie chociaż jednej oznaki kłamstwa, lecz nic takiego nie znalazłam. Bo burzliwej krótki samej ze sobą zrezygnowałam.
- Okay. - westchnęłam. - To gdzie jest ta twoja "rodzina"? - spytałam sarkastycznie.
- Chodź ze mną, a zobaczysz. - odpowiedział nie zważając na mój buntowniczy ton i ruszył przed siebie, a ja, jak dało się przewidzieć, zrobiłam to samo, lecz z lekkim ociąganiem. Wędrówka upłynęła znośnie. Cisza, żadnych rozmów ani pytań. Tylko ja i moje wątpliwości. Mimo wszystko bałam się. Nie tego, czy znajdę przyjaciół albo inne pierdoły. Martwiło mnie, czy to będzie kolejne miejsce, gdzie zdobędę opinię potwora. Wiele wilków mówiło mi, że są rodziną, że są tolerancyjni, a potem wychodziło na to, że po nocach nie mogłam spać, bo czychali na mnie "kłusownicy", że tak powiem.
- Jesteśmy. - z rozmyśleń wyrwał mnie głos basiora. Spojrzałam na niego i zauważyłam, jak jego twarz rozjaśnia pełen dumy uśmiech. Rozejrzałam się wokoło.
- No to co teraz? - padło moje pełne znudzenia pytanie.

<<FireClaw?>>

Od Lost Angel C.D Donovan’a

-Czemu? Przeprowadzają na nas eksperymenty, uważają nas za bardzo niebezpiecznych, chcą się pochwalić, że zabili wilka… Nie ma jednej określonej ścieżki…
-Więc czemu ją zabili… - spytał.
-Tego już nie wiem… Trudno mi rozgryźć ludzi innych, niż naukowcy…
-Czyli to nie oni?
-Jeżeli nie latali z probówkami, to nie.
Uśmiechnęłam się, by dodać mu trochę otuchy. Odeszłam i otarłam się o niego. Miałam nadzieję, że to pomoże mu usunąć złe i smutne wspomnienia z głowy. Usiadłam obok niego.
-Nie ma co się tym zamartwiać, twoja siostra pewnie jest szczęśliwa w innym świecie.
Spojrzał na mnie lekko lodowatym spojrzeniem, które powoli łagodniało i zmieniało się w to, jakie ja miałam, gdy nie płakałam. Zgarbiłam się. Nie wiedziałam, co teraz zrobić. Przytulić go, czy co? Przecież nie mogę pozwolić, by zaczął płakać. Nie, tylko nie Basior, płakanie to moja rola!

(FireFist?)

Od Lost Angel C.D Talona

Jakoś nie zmieniło to mojego zdania o smokach.
-A gdyby znaleźć małego, porzuconego smoka? - spytałam.
Może to im coś da do myślenia. W końcu nie można mieć wiecznie podejścia, że to, co jest wielkie i silne zawsze musi być złe. Potrzebującemu chyba nie odmówi się pomocy, a on mógłby być członkiem naszej rodziny.
-Gdzie znajdziemy takiego smoka? - spytał Talon.
-Może być wszędzie - odparłam.
Jakoś tym ich nie przekonałam. Nie dziwi mnie to. Ktoś, kto znał tylko złe strony czegoś, raczej szybko nie zmieni zdania. W przeszłości miałam już do czynienia z smokami, ale żaden nie chciał mnie zabić. Nie wiem, ile oni tych smoków spotkali, ale to jasne, że wybrali złą rasę na przyjaźnie. Smoki dzielą się na wiele gatunków, a aby dać szczeniakom ciepło, wystarczy Straszliwiec Straszliwy. Takie małe, ziejąc ogniem, które ma więcej energii niż te maluchy razem wzięte.
(FireClaw? BlackFire?)

Od Lost Angel C.D Hana

Z cierpliwością przysłuchiwałam się jak zawsze, ciekawej historii Hany. Szczenięta, jakby wyczuły jej słabość, nie domagały się dalszej części, tylko ułożyły się w kulki do snu z skupieniem przyglądając się Waderze. Było to bardzo dziwne zachowanie. Raz patrzyły na nią, raz na siebie, jakby rozmawiały w myślach.
-Potrzebuje ktoś z was czegoś? Ktoś głodny? - spytałam.
Cisza... Nic, tylko ta cisza i napięcie w każdym z nas zmieszane w smutkiem i zmartwieniem. Martwiłam się tak jak i one o Hanę, nie pogodzę się z tym, gdy odejdzie. Nie mogę uwierzyć, że już teraz znalazłam kogoś godnego opieki. Godnego?... Można to w moim mniemaniu długo tłumaczyć... Dla mnie ktoś godny, to wyjątkowy, potrzebujący...
-Hana, mów jakby co... - odparłam z tuszując smutek na pysku.
Mój organizm od dłuższego czasu tłumił łzy. Myślałam, że zaraz nie wytrzymam... Stłumiłam je jeszcze przez chwilkę. Potem obróciłam łeb i pozwoliłam ścieknąć jednej po mojej sierści.

(WhiteHeal?)

Od Cahan - Zadanie "Księga Zapomnienia"

Szłam jak zwykle sama, bez niczyjego towarzystwa. Dobra, niech będzie- Shukaku się liczy. No więc szłam z 'towarzystwem' przez tak zwany Różany Cmentarz. Chciałam bowiem zobaczyć jak on wygląda, czy faktycznie jest tak usłany różami jak mówią inni. No i tak, owszem był tak samo piękny jak w opowieściach. 'Spowity mgłą, jest niczym wieczna tajemnica', przytoczył jedną z wypowiedzi wędrownych Shukaku. Tak, to był naprawdę boski widok. No i ten posąg, niczym wisienka na czubku. Wszystko było po prostu fantastyczne i takie cudne, takie. czerwone, jak to róże. Lecz w pewnej chwili zobaczyłam w oddali kamienną płytę. Nie była ona zwyczajna- płaska i gładka. Co to, to nie. Pokrywały ją różne runy i rysunki rodem ze starożytnego Egiptu. To płyta grobowa, szepnęłam. A skoro jest na powierzchni, to znaczy, że ktoś otworzył ten grób. Przebłysk geniuszu! Z wolna ruszyłam w kierunku celu. Im bliżej byłam, tym więcej widziałam. Kamienny krzyż, z czasem i nawet sam sarkofag, który leżał na samym dole rowu. Tak, kiedy tam podeszłam ziściły się moje obawy. Jakaś hiena cmentarna obrabowała miejsce pochówku. Jednak, kiedy nachyliłam się nad dziurą, wszystkie domysły momentalnie zniknęły. Na dnie leżała, co prawda, otwarta trumna, lecz ciało i przedmioty zostały nienaruszone. Nie, właściwie tylko jeden przedmiot nie licząc truchła- książka. Zwykła, obita skórą książka. Przytrzymałam się krawędzi ziemi łapami, po czym wyjęłam owy skrypt. Postanowiłam otworzyć go dopiero, kiedy opuszczę posesję cmentarza. Nie chciałam na siebie ściągać gniewu nieboszczyków pochowanych w tej świętej ziemi, czy czegoś podobnego. Szybkim truchtem przekroczyłam bramę, po której wił się piękny różany krzak.

*W lesie*

Dobrze, mam książkę, ale co dalej? Otworzyć czy nie, zajrzeć czy przeczytać? Te pytania dręczyły mnie przez ponad pięć godzin. Raz przeważała ciekawość, raz rozwaga. I weź się tu człowieku zdecyduj. Shukaku jednak nie jest człowiekiem, więc popchnął akcję do przodu. Zapanował na chwilę moim ciałem, po czym zdecydowanym ruchem przewrócił okładkę na stronę tytułową. Ku mojemu niezadowoleniu, kartka była pusta.
- Serio?- spytałam nie dowierzając mojemu pechowi. Naprawdę musiałam schodzić do tej trumny, do tego dotykając to truchło, aby wydobyć pustą książkę? Miałam ochotę rozszarpać tą książkę na strzępy. Na szczęście, demon uspokoił mnie i moją łapą wziął kawałek węgla leżący tuż obok mojego ogona. Naostrzył go, po czym napisał 'Nazywam się Cahan'. Czyli to chciałeś zrobić, odpowiedziałam z namysłem. Muszę przyznać, że gdyby nie Shukaku, pewnie już dawno ten tajemniczy skrypt wylądowałby w rzece lub na drzewie. Tymczasem, w książce, pojawiły się słowa 'To twe ostatnie tchnienie- Grue', które zostały napisane krzywym i niewyraźnym charakterem. Co do koloru tuszu chyba nie muszę mówić, że był on bardzo podobny do krwi.
- O co.- nie dokończyłam, ponieważ nagle za mną pojawiła się czarna, szponiasta ręka. 'Zniszcz mnie, jeśli potrafisz.', szepnęła. O kurde, to chyba nie są żarty. Zerwałam się z miejsca, po czym biegiem ruszyłam przed siebie. Dokąd ja biegnę?, spytałam samej siebie. Musze obrać konkretny cel. Tak, i to najlepiej zaraz. Ale jaki? Przecież gdzie nie pobiegnę będzie za mną ta kreatura z cienia.
Piekielne Podziemia! Naprawdę jesteś aż taka tępa?
Właśnie! Podziękowałam demonowi, po czym biegiem wyminęłam cienka brzozę wrastającą prosto na drodze. Obejrzałam się za siebie. Tym razem nie goniła mnie ręka. Lecz stado demonicznych psów. Przyspieszyłam tępa, ale sfora była szybsza. Siedziała mi, dosłownie, na ogonie. No prawie, bo mój ogon to tylko kępka sierści zebrana na końcu kręgosłupa. Dosyć tych głupstw, skarciłam się, kiedy nagle zobaczyłam wejście do upragnionego celu. Bingo! Zrobiłam ostry zwrot w prawo, który niestety, zakończył się trochę boleśnie, ponieważ na całej długości uda widniała teraz wielka szrama, z której powoli sączyła się karmazynowa rzeczka krwi. Kurde, przeklęłam. Muszę to przeboleć. Wbiegłam na drewniany most. Pod łapami poczułam wibracje. Pewnie znowu ta sfora. Myliłam się. Teraz, był to tabun wściekłych demonicznych koni. Ich oczy były czerwone, a z chrap leciała strumieniem krew. Tym razem nie mogłam już przyspieszyć. Rana uniemożliwiła mi biegu.  Po paru jeszcze krokach, padłam jak kłoda po środku mostu. Już po mnie. mówiłam w duszy. Taki będzie marny koniec jednoogoniastego demona. A w historii nie będzie nawet o mnie wzmianki, bo niby co bohaterskiego zrobiłam? Czym taka Cahan może się pochwalić? Wygnaniem z rodzinnej wioski? A może byciem naczyniem dla demona? Jedyne, co mogę zrobić, aby zostać zapamiętaną, to zniszczyć tą książkę. Zabłąkanym wzrokiem odnalazłam skrypt, po czym końcówką nosa straciłam go prosto do lawy. No, a teraz wyczekiwać na śmierć, pomyślałam zamykając powoli oczy. Czekałam tak pięć, dziesięć, piętnaście minut, aż przyjdzie koniec. Jednak, kiedy tylko uchyliłam powieki, z ulgą uznałam, że cały demoniczny tabun zniknął. Ciekawe, westchnęłam. Chwyciłam łapami linę, aby się podnieść. Stanęłam na równych nogach. Czyli ta księga jednak była zaklęta, rozmyślałam wracając powoli do lasu. No dobrze, ale kim był ten cały Grue? Tego chyba nigdy się nie dowiemy.

Hymn Watahy

Bo tutaj w naszej watasze
każdy basior jest bratem
Każda wadera jest siostrą
Nikogo z nas nie traktujemy inaczej
Jesteśmy rodziną, ogromną i wierną

Nie zapominamy o naszych przywódczyniach
Co dodają pociechę w umysłach wielką
Nasi przywódcy nie zostają sami
Bo nas na dzielnych wilków trenowali
W bitwie, czy wojnie Walczyć będziemy
pomimo przegranej
Chociaż od wieków i tak nie doznanej
Bycie jednością to jest nasz atut

Wielka rodzina to ogromna siła
Nie tylko mięśnie się nam przydają
Ale serca łącza i ciała wzmacniają
To dzięki niej
Watasze Division of wolves from the sky.

Nie ukrywamy że duma nas rozpiera
Bo nasza wataha przyjaźnie zawiera
Żadna wroga bariera do nas nie dociera
Bo moc przyjaźni wszystko odpiera.

~Za pomoc przy hymnie dziękuję: Eldiabloking, Javier
~Nagroda za pomoc: 1000Du, Mikstura Mocy

Od Kurai'a C.D Vex

-Niesamowite!
Z wyrazem kamiennej twarz wymówiłem
-Co?...Coś się stało?
Zapytała zaniepokojona Vex
-Zastanawiasz ale to mocno.
Zwierzyłem się
-W czym?
Zapytała
- Teraz dopiero pojąłem ,że Normalnie ideał obok mnie idzie.
Po raz drugi w życiu uśmiechnąłem się

Wadera zaśmiała się
-Ideał bardzo śmieszne
spojrzała na mnie w stylu 'Taaaaa jasne' z lekkim uśmiechem

'Przyjąłem' kamienną maskę
-Dlaczego akurat te tereny?Dlaczego tak podobne do ciebie.
Zorientowałem się ,że Vex mogła nie zrozumieć tej wypowiedzi
-...Oczywiście pod względem charakteru i duszy
odpowiedziałem
3 w życiu uśmiech (W zasadzie to wyszczerzenie kłów ale co tam ) , Vex normalnie cięz amorduję rujnujesz mi wilka. To prawda wilki się tu zmieniają.I to bardzo... {Oby tak dalej}
-Nie wiem.Tu czuje się wolna.
Powiew wiatru z morza chociaż tu go nie ma.
zamyślona spojrzała w niebo
-A pro po wody zaczyna padać
Przerwałem wypowieć Vex

Zaczęło kropić
-Choć MissingLink
Zawołała mnie
-Jasne Cura-Lorelei.
odpowiedziałem

Zaczęliśmy biec
-Cura-Lorelei??Serio?
Zaczeła z ironią
Wadera zaśmiała się
-Nie mogę ci tego wytłumaczyć bo ze wstydu zapadnę się pod ziemię
Zwoetzułem się
-Taak?
Jej oczy zaświeciły się jak gwiazdy
-No może powiem jedno
Spojrzałem jej prosto w oczy

Z kamienną maską wydukałem zdanie

Zatrzymaliśmy się pod Wiśnią
-To powiesz mi?
Zapytała
-Jeśli zgadniesz te runy to się dowiesz
Powiedziałem
Wadera spojrzała w niebo w stylu 'No to się Nie dowiem.(Chyba ,ale raczej tak)'
Wydrążyłem w kamieniu runy
<ƪƟɍɛƪɛɨ - ϛϥɍɛɲɑ, ʕƟş ʞψϛzɚʕɛφƟ, ɑtɍɑʞʕϥɈɲɛφƟ>

<Vex ciekawe czy zgadniesz >

Mistura

FireClaw kupuje miksturę i zmienia wygląd:
.:Specter:. by Aviaku

Od Hany C.D Donovan

Przebudziłam się i już po chwili nie ruszyłam nawet uchem, uświadomiłam sobie że szczeniaki wtulone we mnie jeszcze śpią. Powoli otworzyłam trochę pochłonięte snem ślepia i jak najwolniej podniosłam głowę. Spojrzałam na każdą śpiącą do okoła mnie mordke, aż mój wzrok zatrzymał się na Donavanie, usmiechnełam się miło i przypomniało mi się, że to on utrzymuje barierę, spojrzałam w stronę wyjścia przerażeniem. Bariera była tam gdzie powinna.
~ Spokojnie zastąpiłem go ~Usłyszałam głos Jakiegoś basiora
~ Pan FireClaw ~Westchnęłam z ulgą ~ FireFist zasnął? ~Spytałam niepewnie
~ Nie, przyszedłem w nocy i chciałem się z nim zamienić, nawet się upierał ~Uśmiechnął się Pan FireClaw
~ Racja, jak mogłam w niego wątpić ~Powiedziałam do siebie cicho
Nagle temat rozmów się przebudził.
~ O czym rozmawiacie ~Ziewnął
~ Ciii... ~Wyszeptałam patrząc na małe kulki z troską by się nie obudziły
~ Ah, zapomniałem ~ Odparł
~ Dzisiaj możecie odpocząć na zewnątrz ~Nagle odezwał się Pan Javier ~ Moja kolej na utrzymacie bariery
~ Szczeniaki nie dadzą Ci żyć ~Spojrzał z cwanym uśmiechem Pan FireFist na Pana FireClawa
Wydawało mi się, że są dla siebie mili tylko przez moją obecność, albo mi się tak zdaje, w koncu są tu też szczeniaki.
~ Opowiem im historię i będą spokojne ~Wyszeptałam miło
Wilki spojrzały na mnie tak jakby przeszkodziła im w rozmowie, zarumieniłam się przez swoją nierozważność i powoli wybudzałam każdego szczeniaka ze snu. Kiedy usłyszały o historii od razu zerwały się na równe nogi i usiadły tak jak im najwygodniej. Postanowiłam zacząć.
~ Pamiętacie Opowieść o Moon? Pogardzie księżyca ~Spytałam Szczaniaki
~ Tak! ~Wykrzyknęły radoście
~ To teraz, dokończę ją i opowiem o jej wrogu, królowie Słońca Lilii ~Powiedziałam miło i rozpoczęłam mówić na tym czym skończyłam ~  ...Wzniosła wzrok do nieba, wzywając księżyc, by dodał jej sił. Odczuła przypływ księżycowej mocy i zerwała więzy, uniosła swój miecz, obróciła się i zamordowała starszyznę. Zostawiając za sobą ruiny świątyni, zapragnęła zniszczyć wszystkich, którzy zaprzeczają potędze księżyca. Tak właśnie nadano jej imię Pogardy Księżyca... Pamiętajcie, że nie możecie tacy być, dobrze? ~ Uśmiechnęłam się
~ Tak! ~Były podekscytowane tym, że usłyszały taką końcówkę, lecz nie czułam się zbyt dobrze opowiadając im historie o śmierci ~ Teraz o Lilii! Prosimy!
~ A tak już, już ~Odcknęłam się i zaczęłam ~W górnych partiach Góry Targon mieszkają wojownicy Rakkor, którzy żyją wyłącznie wojną. Szczyt Targon to domena zarezerwowana dla specjalnej kasty wojowników Rakkor, którzy poczuli zew. Członkowie tej elitarnej grupy, zwanej Solari, odkładają na bok oręż, poświęcając swoje życie czczeniu Słońca. Według legend Solari zostali założeni przez wojownika, który potrafił razić wrogów czystą mocą Słońca. Zajął szczyt Góry Targon, najbliższy słońcu punkt w Valoran. Poświęcił się Słońcu, kolejne pokolenia Solari zachowały tę tradycję po dziś dzień.  Rodzice Lilii byli tradycyjnymi wojownikami Rakkor. Walka była treścią całego ich życia. Lilia była dla nich ciężarem. Nie ustępowała w boju rówieśnikom – w tym Raxtarowi, przyjacielowi z dzieciństwa, ale nie czuła zewu krwi. Była przekonana, że najważniejszymi cechami wojownika są obrona i ochrona. Kiedy nastał czas, aby Lilia przeszła Rytuał Kor, w trakcie którego dwoje młodych Rakkoran walczy na śmierć i życie o prawo do dzierżenia broni reliktu, odmówiła. Za to wykroczenie przywódcy Rakkoran kazali ją stracić. Gdy miał paść zabójczy cios...

< Pan FireFist? >

Od Eldiabloking Do Vex

Biegłam jak najszybciej. W głowie rozmyślałam - Gdzie ja jestem? -.
-Dogonimy Cię!- zaczął krzyczeć jeden z basiorów.
"Niech się wreście odczepią!pomyślałam po czym krzyknęłam"
- Raczej nie za pardzo!
Byłam coraz bardziej zmęczona. Potrzebowałam wody.
-Zapłacisz nam za to!- wrzeszczał drugi.
-Dobra! Dość! Chcecie walczyć... Tak?! Niedoczekanie!
-Ej ona chce z nami walczyć- mówią do siebię dwa basiory.
"Dobra... Skok na 2/10 odbitka od drzewa i atak na jednego. Drugi na pewno ucieknie." moje myśli są takie logiczne, a plany które układałam zawsze się spełniały.
-Gotowi?- zapytałam
-Nom... Nie wiem...- zaczął, później szeptem odezwał się do drugiego- Wiesz że nie damy rady?
-Wiem...
-No co jest?- zapytałam,
Nadczym oni myśleli? Sama nie wiedziałam.
-Wiać!!!!
Heh... Żadnej zabawy... Idę dalej...

- Woda?! Tak! Koniec piechoty, teraz...- Olśnienie- Czy ja mówię sama do siebie?
Wskok do wody... Jedyne co kochałam. Płynąc i płynąc zauważyłam kąpiącą się waderę.
-Hej... - zaczęłam.
-Hej...- zaczęła nieznajoma.-Co ty tu robisz?
-Ogólnie? No to jestem na wycieczce bez celu, drogi powrotnej, prowiantu, miejsca odpoczynku. A ty?
-Mam watahę niedaleko... Tutaj jest mój dom. - powiedziała
-Dom... Od pół roku tego słowa nie słyszałam... Ładnie to brzmi.- stwierdziłam.
- Jeśli się ma coś to zazwyczaj się tego nie dostrzega... Ale ja dostrzegam, wiem jakie to cudowne...
Wiedziała jakie to cudowne ale nie wiedziała jakie to okropne jest nie mieć domu...
- A tak w ogóle... Jak masz na imię?- zapytała.
-Eldiabloking ale moja rodzina wołała na mnie Eldia.
- A ja jestem Vex. Miło mi....
- Mi też. Ciemno się robi muszę iść.
-Masz w ogóle do kąt?
Miałam skłamać? Nie do takich należałam.
-Jeszcze nie...- powiedziałam zrezygnowana
-Ja jeżeli poszłabyś ze mną?
- Sama nie wiem... Nie znam cię.- Po tych słowach pomyślałam- A ty mnie
- Ale nic nam nie stoi na przeszkodzie żeby się poznać.
-No.... Dobrze.

< Vex? >

Od Cahan C.D Vi

-Nie, skąd taka myśl…- burknęłam do obcej wilczycy. Wadera przekrzywiła porozumiewawczo głowę. Czemu mnie śledziła? I kim ona właściwie jest? Nie znam jej nawet z widzenia. A mam bardzo fotogeniczną pamięć.
Tak, uważaj, bo Ci ktoś uwierzy…
Zamknij się Shukaku, skarciłam demona. Czasami był naprawdę niepoważny. I wnerwiający. A o jego częstej głupocie to chyba już krążą plotki od zarania dziejów. Tak, chociaż byłam bardzo zżyta z Shukaku, to umiałam wytknąć mu wszystkie wady prosto w twarz. No, nie tak znowu dosłownie. W każdym razie, nie lubiłam, kiedy mnie pouczał i to w takich oto momentach jak ten. Głęboko spojrzałam w oczy wadery. Nie, ta twarz ani trochę nie jest mi znajoma. W sumie, tak samo jak głos.
- Kim jesteś?- zapytałam z agresją. W gruncie rzeczy mogła być przecież szpiegiem, lub skrytobójcą z innej watahy. Zabrałam czakrę w swoich łapach, po czym zaczęłam zbliżać się do samicy z obnażonymi kłami. Byłam coraz bliżej… Byłam tak blisko, że bez problemu mogłam ją zaatakować i zabić. I jeszcze nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia.
Zaczyna się robić ciekawie!
Nie ty zostajesz, oznajmiłam demonowi. Tak, tylko jego tu jeszcze brakowało. Aby zniszczyć połowę plaży. Shukaku geniusz normalnie! W każdym razie, nie zaatakowałam wilczycy. Coś mnie powstrzymało, tylko jeszcze nie wiem co… Tak jakbym ugrzęzła w jednym miejscu.
- Kim jesteś?! Odpowiedz!- wrzasnęłam.

<Vi? Sorry, że nie odpisywałam, ale nie zauważyłam twojego opka>

Od Cahan C.D Vex

Może też kiedyś tak uznam, pomyślałam. W każdym razie, nie teraz. Poza tym, nikogo nie znam, prócz FerHeart, oczywiście. Chyba będę musiała powoli się przyzwyczajać, że nie jestem już sama, lecz otacza mnie na nowo rodzina. Tak, i to najlepiej od zaraz. Żadnych pomruków, ani burknięć, tylko wesoła, normalna rozmowa. Pozbywamy się też oczywiście agresji, szepnęłam w myślach do Shukaku. W oddali zauważyłam przebiegającego przez dróżkę królika. Natychmiast zaburczało mi głośno w brzuchu. Tak, chyba nie jadłam od czterech dni.
- Pokazałabyś mi dobre tereny łowieckie? Oczywiście, jeśli możesz- odezwałam się z wymuszonym uśmiechem. Nigdy jeszcze moje usta nie znosiły takiej katorgi! Ten, jak dla mnie, nienaturalny kształt, w który się odgięły był straszny. Cóż, trzeba się powoli przyzwyczajać. Popatrzyłam z powrotem na alphę. Pokiwała głową, z lekkim zdziwieniem na pysku. Tja, też bym była zaskoczona, gdybym zobaczyła uśmiech na twarzy takiego gbura jak ja. Ruszyłyśmy przed siebie. Cały czas rozglądałam się za zającem, którego wcześniej zobaczyłam. Ale nie, oczywiście go nie zauważyłam. Zawsze tak jest- ja cos chcę, a potem tego już nie ma. Mam chyba opóźniony czas reakcji… Nagle, FerHeart zatrzymała się. Wyjrzałam się zza jej pleców. Przed nami rozpościerała się piękna, ogromna polana, na której można był zauważyć trzy pasące się trawą sarny.
- To co…- spytałam się ze sztucznym entuzjazmem- Polujemy?

<FerHeart?>

Od Javier'a C.D Death

- Nie powinnaś odwracać się tyłem do wroga - Warknąłem
- Pouczasz mnie? - Skierowała łeb w moją stronę
- Owszem... W dodatku nie powinno cię tu być - Mruknąłem
- A to niby czemu? - Pokazała żeby
- Naprawdę nie zdajesz dobie sprawy co robisz? - Spytałem
Spojrzała na mnie tylko złowrogo
- Masz szczęście że to nasza wataha, jakbyś trafiła na tereny watahy obok, już dawno byś nie żyła - Mruknąłem
- Potrafię zadbać o siebie - powiedziała lekko wystraszona moimi słowami ale od razu się upomniała
- Nie jestem twoim wrogiem - Westchnąłem by ująć napięcie z tej rozmowy - Skoro tu jesteś chodź ze mną
- Niby czemu miałabym to zrobić? - Spojrzała mi w oczy
- Poniważ drugiej takiej watahy nie znajdziesz, my w przeciwieństwie do niektórych jesteśmy rodziną nie wrogami, szanujemy swoich i dbamy o siebie nawzajem - Wilczyca o dziwo wytrzymała mój wzrok

< Death? >

Od Hany C.D Lost Angel

~ Jak się czujesz? ~ Pytały szczeniaki
~ Dobrze, dziękuję ~ Uśmiechnęłam się
Cieszyło mnie to, że się o mnie martwiły, jednak to nie powinno zaprzątać ich małych główek.
~ Macie ochotę na historyjkę? ~ Spytałam 
Szczeniaki na zawołanie usiadły koło siebie w kupce. Spojrzałam jeszcze na martwiąca się o mnie FallenAngel ale dałam jej porozumiewawczy znak głową, że ze mną wszystko dobrze.
~ Teraz opowiem wam o dziewczynie, pogardzie księżyca ~ Wyszeptałam ~ Jako prawdziwe wcielenie potęgi księżyca, Moon prowadzi mroczną krucjatę przeciw czcicielom słońca, Solarim. Mimo, że kiedyś szukała akceptacji wśród swoich ludzi, lata bezowocnej walki zmieniły ją w zgorzkniałą, przepełnioną pogardą wojowniczkę. Teraz stawia wrogom straszne ultimatum: muszą czcić światło księżyca lub zginąć od jej zakrzywionej broni. Chociaż urodziła się jako Solari, ciekawska natura Moon odróżniała ją od pobratymców. Zawsze szukała ukojenia w nocnym niebie i kwestionowała dominację słońca w jej społeczeństwie. Starsi Solari odpowiedzieli na to wyzwanie szyderstwami i karami. Moon była jednak przekonana, że jeśli odnajdzie dowody na istnienie mocy księżyca, starszyzna jej wysłucha. Przez lata zapoznawała się z archiwami Solarich w samotności, aż do chwili odkrycia zaszyfrowanej wiadomości, ukrytej w starej księdze. Ta poszlaka naprowadziła ją na trop opuszczonej doliny na Górze Targon, gdzie znalazła ukryte wejście do pradawnej, zamkniętej świątyni. W środku, poza reliktami i wyblakłymi freskami, odnalazła zdobioną zbroję i piękne, zakrzywione ostrze z księżycowymi runami. Moon uzbroiła się w znaleziska i wróciła tej samej nocy do starszyzny Solarich. Ogłosiła, że artefakty dowodzą, że niegdyś oddawano cześć księżycowi. Jej odkrycie, poddające w wątpliwość dominację Solarich zszokowało starszyznę. Ku przerażeniu Moon, ogłosili ją heretyczką i skazali na śmierć. Podczas, gdy starsi przygotowywali egzekucję, wściekłość i rozpacz Moon wzięły górę nad jej rozpaczliwym poszukiwaniem akceptacji. Wzniosła wzrok do nieba... ~ Przerwałam, jak to zawsze ja, jednak tym razem wynikło to gdyż ledwo dobrnęłam do tego momentu, byłam słaba lecz w ogóle nie śpiąca.

<FallenAngel?>

Od Vex C.D Cahan

Szłam radośnie, tłumacząc Waderze gdzie co jest. Czasami można było dostrzec, lekki uśmiech, który od razu chowała. 
- Po tym jak Ci wszystkich przedstawię będziesz, siedzieć tylko na Arenie? - Spytałam troskliwie
- Wolę siedzieć sama - Mruknęła ponuro
- I tak ktoś będziesz cię odwiedzał taka jest już nasza wataha, na pewno ja polubisz - zaśmiałam się
- Raz na jakiś czas... Jeśli arena walk, kiedy są walki? - Spytała
- Jak ktoś się zapisze, sama możesz wziąć udział - Popatrzyłam na nią
- Na razie odpuszczę - Parsknęła
- Czemu nie chcesz mieć przyjaciół? - powiedziałam uśmiechnięta
- Nie lubię się przywiązywać - Odparła - Nie chce odczuć bólu po ich stracie
Nagle coś ukuło mnie w serce i się zatrzymałam.
- Też wiele osób straciłam - Westchnęłam - Całą watahę... Niedawno, dzień przed założeniem tej... - Odwróciłam wzrok
Wilczyca nic nie powiedziała, wolała by trwała cisza.
- Ale uświadomiłam sobie, że bez przyjaciół jestem nikim - Spojrzałam jej w oczy

< SandsEmparor?>

Od Vex C.D Donovan

- To juz zostawiam na jutro - Powiedział Talon
- Jak to? - Zdziwił się Donovan lekko rozwścieczony ale odetchnął że może dzisiaj odpocząć
- Musze przygotować Ci plan twojego treningu po tym co zobaczyłem - Uśmiechnął się
- Dokładnie, a my już zmykamy - Pociągnęłam Donovana z miłym akcentem twarzy
Kiedy byliśmy już dość daleko wilk odezwał się do mnie.
- Ciągnęłaś mnie tak daleko tylko po to?
- Szacunek do Alphy, albo się pogniewamy - Zaśmiałam się, a wilk lekko zmieszał - Ale przyznasz że się ucieszyłeś gdy się dowiedziałeś że będziesz miał silnego trenera - Spojrzała na mnie
- Trochę - mruknął
- Tyle też mis traczy - odparłam miło
- To co teraz? - Spytał
Spojrzałam mu w oczy i usiadłam
- Co robisz? - Zdziwił się
Uśmiechnęłam się czule
- Przy Hanie jesteś słodszy - zachichotałam

< FireFist? :3>

Od Talon'a C.D Lost Angel

- Czekaj, Czekaj czegoś tu nie rozumiesz - Spojrzałem na nią
- Czego? Smok zapewnił by wszystkiego czego potrzebujemy - Odparła stawiając na swoim
- Wiem, że wierzysz że są dobrze smoki, lecz to rzadkość - Odparłem - W dodatku one nigdy nie odejdą od swojej królowej, my możemy z nimi tylko walczyć, musiałam byś przedstawić ten plan Alphie - Odparłem
- Możemy zrobić to sami!
- Smok jest na poziomie naszej Alphy, my tego nie zrobimy - Powiedział Javier
- Racja, FerHeart tylko raz walczyła ze smokiem, pamiętam to jak teraz, jeśli nie wierzysz pokażę Ci jak jest silny, ponieważ walczyła z nim w mojej obronie - odparłem srogo
Wilczyca pokiwała zdeterminowana głową. Podszedłem i dotknąłem łąpą jej głowy, po czym pokazałem walkę Riven, był to tylko początek.
Odsunąłem się od niej. przekonany ze jej peszło
- Ha wiedziałem, że jest słaby! Alpha walczyła z podstawową zbroją! - wykrzyknęła
- Pokazałem Ci tylko początek, na prawdę walczyła z Najsilniejsza zbroją - Pokazałem jej to szybko - Zbroją Demonów

< FallenAngel?>



Od Vi

Siedziałam na brzegu lądu widzą ludzką budowlę. Mogłoby się zdawać, że pierwszy raz widzę morze, bo północ wybiła, a ja nadal patrzyłam a pod stopami grało morze. Soczewka latarni rzucała w ciemność olbrzymi ostrokrąg światła, w dodatku oczy moje ginęły daleko za horyzontem w ciemności, która była tajemnicza ale za razem straszna. Ale ta dal zdawała się biegnąć ku światłu.Wielkie i długie fale wytaczały się z ciemności i rycząc, szły aż do stóp wysepki, a wówczas było widać coraz bardziej ich spienione grzbiety, połyskujące różowo w świetle latarni. Przypływ wzmagał się coraz bardziej i zalewał piaszczyste ławice. Tajemnicza mowa oceanu dochodziła z pełni coraz potężniej i głośniej, podobna czasem do huku armat, to do szumu olbrzymich lasów. Chwilami cichło. Potem do moich uszu odbijało się kilka westchnień, potem jakieś łkania i znów groźne wybuchy. Wreszcie wiatr zwiał mgłę, ale napędził czarnych, poszarpanych chmur, które przysłaniały księżyc. W dali pomrukiwała burza. Na ciemnej, wzburzonej przestrzeni zabłysło kilka zielonych latarek, pouwieszanych do masztów okrętów. Te zielone punkciki raz wznosiły się wysoko a raz spadały w dół, to chwiały się w prawo, to w lewo. Odwróciłam się i weszłam do jaskini która dawała mi schronienie. Na środku było ognisko, które nadawało przyjemnego charakteru temu miejscu. Ułożyłam się wygodnie, a burza poczęła wyć. Tam, na dworze, ludzie na okrętach walczyli z nocą, ciemnością i z falą, a tutaj było ciepło i przyjemnie. Momentami tylko do nosa dochodziło przepełnione zimnem powietrze. Tak mijały dni... tygodnie, jedynie zmiana pogody stawia jakąś rozmaitość. Wstałam świtaniem, zjadłam posiłek, wyszłam znowu na suchy, gorący piasek, przypatrując się w dal morską i oczy moje nigdy nie mogły nasycić się obrazami. Zwykle na morzu blisko osad magów widać było wydęte żagle, świecących w promieniach słońca tak mocno, że oczy mrużyły się pod nadmiarem blasku.
- Dasz Radę! - Usłyszałam czyiś głos
Powędrowałam wzrokiem wzdłuż brzegu i kilka metrów od szumiącej wody stała wilczyca. Bijąca się z myślami. Była to najzwyklejszego brązowego odcienia wilczyca, lecz wiele rzeczy przykuwało uwagę. Była taka jak ja, nie była zwyczajnym wilkiem lecz magicznym. Jej oczy które to się zamykały to otwierały patrząc na wodę z wola walki, były błękitne jak czyste niebo. na jej ciele można było dostrzec różne ozdoby, wyglądała jak królowa. Spojrzałam w dół. Widać było, że piasek oddaje jej szacunek. Sierść Wadery w słońcu zamieniał się w przejrzysty fiolet, a na plecach ukazał się niebieski znak.
- Przepraszam? - Przekręciłam głowę
Wilczyca z przerażeniem spojrzała na mnie, najwyraźniej nie chciała być przez kogoś widziana.
- Boisz się wody? - Spytałam chętna pomocy
Nie miałam zamiaru się ruszać z miejsca, gdyż nie znałam jej intencji, lecz w jej kroku można było dostrzec jedynie dobro.

<SandsEmperor?>

Od Donovana C.D Lost Angel

- Jak to jest mieć rodziców i rodzeństwo?- powiedziałem z lekkim wahaniem- Mieć rodzeństwo na pewno jest czasem dobrze czasem źle. Niby jest do kogo się otworzyć, z kim pogadać i można razem polować, odkrywać świat i bawić się, ale czasem ma się ochotę być jedynakiem. A jak to jest mieć rodziców?- zaśmiałem się krótko- nie wiem... nie pamiętam ich. Wiem, że miałem matkę i ojca, jak mieli na imię i tylko tyle. Nie pamiętam jakie mieliśmy relacje, czy gdzieś razem byliśmy. Mam taką dziurę w pamięci. Ale podsumowując wszystko- uważnie przypatrywałem się wilczycy- Raz jest dobrze a raz gorzej, jak to w rodzinie. Mój świętej pamięci stryjek zawsze mawiał: ,, Twoja rodzina i twój dom jest tak gdzie nocujesz" był podróżnikiem- uśmiechnąłem się- Lecz nie mi to oceniać. Jak bym mógł wybrać urodzić się i zobaczyć śmierć siostry i nie pamiętać rodziny, a powstać jak ty. Na pewno wybrał bym powstać. Ty się pewnie z tym nie zgodzisz ale ja tak uważam- przeciągnąłem się i ziewnąłem
Spojrzałem na wilczycę trochę zamyśloną.
- Mogę cię o coś zapytać?- powiedziałem powoli wyrywając wilczycę z transu
- Pytaj- odrzekła bez barwnym głosem
- Stworzył cię człowiek... może wiesz o nich trochę więcej niż ja. Czemu oni to robią? W sensie polują na nas. Wiem, że niektórzy są mili i nawet czasem pomogą i dopieszczą, ale ci inni?
Wilczyca spojrzała na mnie trochę zaskoczona pytaniem i zamyśliła się. Z niecierpliwieniem czekałem na odpowiedź wadery.

(FallenAngel? Lekki brak weny :( )

Od Donovana C.D Vex

Zobaczyłem zupełnie innego wilka niż ten stojący przede mną. Talon skończył pokazywać i odsunął się z uśmiechem. W sumie ciekawie było by mieć go za swojego nauczyciela. Może jednak się do niego przekonam?
- Więc ten... czego będziemy się uczyć?- zapytałem już ze spokojem
- Walczyć, oczywiście- zaśmiał się
- Tak jasne, ale czego dokładniej?- dopytywałem dalej
- Nie wiem najpierw muszę cię zobaczyć w akcji- odparł
- A nie możesz mi zajrzeć do głowy i zobaczyć czy coś? Nie specjalnie mam ochotę znowu przegrać jakąś walkę- burknąłem pod nosem, a Talon się zdziwił
- Znowu?- spojrzał na Vex a ta się do niego słodko i z udawaną niewinnością uśmiechnęła- Jak wolisz- przyjrzał mi się uważnie
Lekko się zmieszałem lecz nie dałem tego po sobie poznać. Dziwnie się poczułem z myślą, że pozwoliłem obcemu wilkowi szperać w mojej głowie i lekko najeżyłem sierść na karku
- Ale ty się nie broń- zaśmiał się
- Ja się nie bronie- odparłem zdziwiony
- Teraz już nie- powiedział i spojrzał porozumiewawczo ma Vex
- Już?- spytałem, a wilk kiwną głową- To jak panie nauczycielu? Czego będziesz mnie uczył?
Rozluźniłem się już.

(FerHeart?)

piątek, 28 listopada 2014

O Vex C.D Donovan

- Spokojnie, Talon jest miłym wilkiem - Uśmiechnęłam się
Wilk spojrzał trochę groźnie.
- Lecz ma duszę mordercy- Powiedziałam miło, przez co FireFist od razu się cofnął
- Słyszałem, ze to ty szkoliłeś FerHeart - Donovan zaczał rozmowę
- Owszem - Pokiwał głową mój brat
- Co prawdę jest bardzo silna...
- Ale szkoliłem ją gdy byłem inny - Talon przerwał mu
- Inny? - Spojrzał podejrzanie na BlackFire
- Nie wiem czy moja siostra Ci mówiła, ale jestem wilkiem furii, do niedawna panowałem nią tylko w połowie, czyli byłem chorobliwie wrednym wilkiem
- Cóż dobrze, że teraz go ta furia nie męczy, był nie do zniesienia - Zaśmiałam się
- Czepiasz się - machnął łapa talon rozbawiony
- Wyglądasz na osobę która nigdy w życiu nie walczyła - Westchnął Don
- Widzisz? - Włosy które opadały na klatkę piersiową Talona odsunął w bok, wilkowi ukazał się czarny uśmiech
- Może teraz nie wygląda groźnie, lecz gdy wpadnie w furie, ten uśmiech ożywa i pluje krwią - Przeszły mi ciarki po plecach
Talon podszeł do Donavana i wyciągnął w jego stronę łapę, lecz FireFist się odsunął.
- Spokojnie, tylko Ci pokaże - Wtłumaczył
- Pokażesz? - Zdziwił się
- Mogę rozmawiać przez myśli, jestem wilkiem Ripente, ale także potrafię pokazywać obrazy kiedy kogoś dotknę. - Donovana na początku się opierał jednak jego ciekawość wzięła górę
Sama podeszłam by to zobaczyć.
Przez chwilę ukazał nam się wilk siejący spustoszenie. 
BlackFire pokazał niestety tylko podstawowe moce furii. Jednak gdy ma najsilniejszy poziom, niesie spustoszenie.


< FireFist? >


Od Talon'a C.D Seth

- Kim jesteś? - Powiedziałem dość srogo
- Nie wiem - Odparł
Rozluźniłem mięśnie, nie wydawał się groźny, lecz nadal miałem się na baczności.
- Co tu robisz? - Spytałem już milej
Nie odpowiedział.
- Nic Ci nie zrobie - uśmiechnąłem sie - Wybacz, ze tak naskoczyłem, ale to tereny naszej watahy, zdajesz sobie z tego sprawę? - Spytałem
Patrzył na mnie jakby nic nie rozumiał.
- Chcesz dołączyć? - Spojrzałem na niego miło
Wilk pokiwał głową tak jakby nie miał wyjścia, lecz robił to bardzo niepewnie.Spojrzałem w tył na jaskinie szczeniąt. WhiteHeal jak zwykle opowiada swoją historię.
- Może chcesz posłuchać ciekawej historyjki? - Zaśmiałem się

<Wybacz że krótko, Seth?>

Od Cahan C.D. Vex

- Kurai?- zapytałam sarkastycznie- mam się z nim ‘za kumplować’?. Nie chcę mieć przyjaciela, ani rodziny. Nikogo, na kim mogłoby mi zależeć. Nie przeżyję drugi raz bólu po utracie osoby bliskiej. Poza tym, już mam przyjaciela. Może i nie jest jakiś niezawodny i w ogóle, ale zawsze jest przy mnie, i nie utracę go, aż do śmierci. Przystanęłam na środku leśnego szlaku, po czym spojrzałam chłodno na FerHeart.
- Nie chcę abyś mnie zmieniała- mruknęłam. ‘Kocham tylko siebie, walczę tylko za siebie’, przypomniał mi Shukaku. Jeśli alpha ma mnie zmieniać, to ja dziękuję. Nie sądzę w ogóle, żeby jej się to udało. Mało kto próbował mnie ‘oswoić’. Rozumiem, że chciałaby, abym nie czuła się jakoś inna. Ale prawda jest właśnie taka. JA JESTEM INNA. I nikt tego nie zmieni. Doszłyśmy do skraju lasu. Przede mną rozpościerała się wielka równina. Samica popatrzyła na mnie. ‘Nie odchodź’, mówiły jej oczy. Nagle zrobiło mi się trochę głupio. Stara się ze wszystkich sił, abym była szczęśliwa z moją nową rodziną, a ja, jak idiotka, wszystko psuję. Eh, no dobra, te oczy mnie rozwaliły, pomyślałam.
- Okey, pójdę z tobą. Przedstaw mi swoje ‘wesołe stadko’- odezwałam się z ironią. Alpha zrobiła ostry zwrot w tył, po czym szybkim truchtem pobiegła przed siebie. Na jej twarzy malował się wyraz zadowolenia.

<FerHeart?>

Od Lost Angel C.D Donovan

-Musiałeś to przeżyć, by tu trafić... - powiedziałam.
Moje oczy znów były puste. Z oka ściekła jedna, ledwo widoczna łza, której basior chyba nie zauważył. Szybko jednak wzięłam się w garść.
-Ciekawe, jak to jest mieć rodziców i rodzeństwo - powiedziałam.
Nigdy takiego czegoś nie poczułam. Chciałam to wiedzieć, z żadnej książki i mojej mądrości tego nie wiem, trzeba usłyszeć o tym "świadectwo".
-Mógłbyś mi powiedzieć, jak to jest mieć rodziców i rodzeństwo?
Spojrzałam na basiora, a on lekko skamieniały spojrzałam mi w oczy, jakby chciał się dowiedzieć, czy na pewno.
*Chce to na pewno wiedzieć...*
Basior kiwnął lekko głową i wyglądał, jakby szykował się do wielkiej przemowy, na którą czekałam. Zastanawiałam się, co odpowie.

(FireFist?)

Od Lost Angel C.D Javiera

Położyłam się. Szczenięta wpatrywały się w Hanę, która powoli wyciągnęła je zza bariery. Postanowiła, aby poznały śnieg. Wiedziałam, że krótki spacer powinien im pomóc z odpornością.
-Możesz osłabić barierę... - powiedziałam wpatrując się w basiory.
Jakby na to nie patrzeć, czułam, że muszę o niego dbać, na tyle, ile potrafię. Zrobiłam zdecydowaną minę i wciąż patrzyłam na niego, a on na mnie.
-Trzeba wymyślić coś innego, niż bariera... Przydałby się smok... - odparłam.
Chłopaki wymienili po sobie spojrzenia.
-Smok? - odparł Talon.
-Jeszcze czego! - dodał Javier.
-A jak długo utrzymacie barierę, jeżeli zaraz zabraknie wam energii? Potrzebny jest smok. Jeżeli znajdziemy odpowiedniego, to i szczeniaki nigdy nie będą się nudzić.

(FireClaw? BlackFire?)

Od Lost Angel C.D Vex

Kiwnęłam głową. Alpha odeszła, a z oczu pociekła mi łza. Szczenięta zachowywały się bardzo cicho, to było dla nich nietypowe zachowanie. Hana wciąż spała. Usiadłam w ciepłym pomieszczeniu. Szczenięta bardzo się o nią martwiły, jak zresztą i ja.
-Nic jej nie będzie? - spytał Octavio.
Kiwnęłam głową. Sama nie wierzyłam w to, że nic jej nie będzie, ale i sobie dodawałam otuchy tym, że jest silna i jej organizm nie jest wybredny. Chciałam, by wszystko się udało. Jej ucho ruszyło się, a ja automatycznie podeszłam do niej i badałam jej wszystkie funkcje życiowe. Jej oddech był lekki i stabilny, nie wiedziałam, czy serce bije. Przybliżyłam głowę na tyle, by moje uszy usłyszały jego spokojne bicie. Wadera powolutku otworzyła oczy z miłym uśmiechem, a szczenięta zgromadziły się wkoło niej. Delikatnie podniosła głowę, która za chwile spoczęła na jej łapach, a oczy wpatrywały się w maluchy.

(WhiteHeal?)

Od Death

Ciemność.
Wszędzie, gdzie nie odwrócę wzroku nie widzę n i c.
I to powoduje u mnie panikę. Nienawidzę, kiedy nie znam sytuacji. Nie znoszę niepewności. Nagle z nicości wyłania się postać. Znajoma postać. Idzie w moim kierunku powoli, jakbyśmy ostatni raz widzieli się dopiero wczoraj.
- Mama...? - szepnęłam, a głos mi się załamał. W tym momencie wszystkie bariery, jakie budowałam wokół siebie runęły, jakby były jedynie z papieru. Podbiegłam do znajomej wilczycy i rzuciłam jej się na szyję. Kiedy moje futro zetknęło się z jej, poczułam ostry ból, który odrzucił mnie do tyłu. Mama uśmiechnęła się złowieszczo, a jej postać zaczęła się zmieniać. Po kilku sekundach stanął przede mną ojciec, a uśmieszek nie schodził z jego twarzy.
- Cześć, córeczko. - powiedział tym swoim barytonem, a po grzbiecie przeszły mi ciarki. Powoli, krok po kroku kierował się w moją stronę a jego oczy wręcz błyszczały. Przez to, że zostałam zbita z nóg, miał nade mną przewagę. Kiedy próbowałam uciec, odsunąć się jak najdalej od tego ohydnego basiora okazało się, że nie mogę się ruszyć. Zaczęłam krzyczeć, wyrywać się ale nic to nie dało. Ojciec rzucił się na mnie.
I wtedy się obudziłam.
Usiadłam i przetarłam pyszczek łapami. Te sny, coraz bardziej wykańczają mnie psychicznie i wiem, że sama sobie z nimi nie poradzę. Ale kto odważyłby się do mnie chociaż podejść? Postanowiłam, że urządzę sobie mały spacerek, ale okazało się, że spacer przemienił się w bieg. Wydawało mi się, że szybuję. Pędziłam przed siebie, aż dotarłam do jakiejś rzeki. Podeszłam leniwie do jej brzegu, nabrałam wody w łapy i obmyłam twarz.
Nagle ujrzałam czyjąś sylwetkę w tafli. Odwróciłam się gwałtownie, był to jakiś basior.
- Co ty tu robisz? - spytałam tak oschłym tonem, na jaki było mnie w tamtej chwili stać.
- Powinienem spytać cię o to samo. - odparł wymijająco.
- Nie, nie powinno cię to interesować. - powiedziałam ponuro i z powrotem odwróciłam się w stronę wody.

<<FireClaw?/ FireFist?>>

Od Donovana C.D Vex

Spojrzałem na nią a potem na miecz.
- Pewnie dużo- burknąłem z niezadowoleniem- Jak ty możesz to unieść? Masz jakieś specjalne wyszkolenie bojowe czy co?- kobieta tylko wzruszyła ramionami i zmieniła się w wilka
- To co? Idziemy do Talona?- zapytała z uśmiechem
- Jak musimy- powiedziałem pod nosem
- Co powiedziałeś?- zaśmiała się
- No dobra, dobra chodźmy do tego odmieńca- powiedziałem oburzony, wyprzedziłem ją i zacząłem iść prosto przed siebie
- Ale wierz, że to w drugą stronę?- zawróciłem na pięcie i zacząłem zmierzać w wyznaczonym kierunku a wilczyca wybuchnęła śmiechem i po chwili dołączyła do mnie
Szliśmy i szliśmy aż dotarliśmy na jakąś łąkę. W oddali zobaczyliśmy mojego nauczyciela, on nas też spostrzegł i ruszył w naszym kierunku. Brązowy wilk z włosami i z tej perspektywy dość groźnie wyglądający.
- Dobra widziałem się z nim już, wystarczy. Mogę już iść?- powiedziałem jak dziecko
- Chyba mi nie powiesz, że się go wystraszyłeś?- zapytała z chytrym uśmieszkiem
- Kto?- rozejrzałem się dookoła- Ja? Proszę cie- uśmiechnąłem się cwaniacko- Ja się nie boje nikogo
Talon podszedł do Vex, przywitali się, a gdy spojrzał na mnie zmierzyliśmy się wzrokiem.
- To ten, tego... Jestem FireFist- uśmiechnąłem się lekko
- BlackFire- uśmiechnął się miło
No to pierwsze koty za płoty już mamy za sobą.

(FerHeart? BlackFire?)

Od Donovana C.D Hana

Bawiłem się ze szczeniakami i jednocześnie utrzymywałem stałą i stabilną barierę. W ogóle nie robiło mi to problemu. Nagle poczułem, że ktoś zbliża się do jaskini. Wyczuliłem wszystkie zmysły aby dowiedzieć się kto to. Lecz po kilku chwilach odpuściłem gdyż do jaskini weszła Hana. Ucieszyłem się ogromnie, że jest już w stanie samodzielnie stanąć na łapy. Zresztą nie tylko ja się radowałem z przyjścia tu WhiteHeal, szczeniaki jak ją zobaczyły od razu ruszyły w jej kierunku. Powoli zacząłem do niej podchodzić.
- Jak się czujesz?- zapytałem z wielkim uśmiechem kiedy znalazłem się obok wilczycy
- Lepiej- odpowiedziała i uroczo się uśmiechnęła
- Musisz dużo odpoczywać- powiedziałem miło a wilczyca skinęła głową
Położyła się wygodnie a wilczki ją otoczyły. Zległem obok kładąc łeb na łapach i pilnie obserwowałem waderę i szczeniaki. Jak to Hana zaczęła maluchom opowiadać jakąś magiczną historię, zasłuchałem się w jej słowa. Wyobrażając sobie każdą rzecz, scenę, wczułem się w to wszystko i gdy wilczyca urwała w najlepszym momencie razem ze szczeniakami jęknąłem i zacząłem się dopytywać co dalej. Jak mały szczeniak. Wilczyca nie dawała za wygraną więc, szczeniaki odpuściły i ułożyły się do spania. Gdy wszystkie wilczki już spokojnie śniły wtulone w nas spojrzałem na Hanę i się uśmiechnąłem sam do siebie.
- Ty też odpocznij- uśmiechnąłem się i spojrzałem jej prosto w oczy, wilczyca kiwnęła powoli głową i niepewnie ułożyła się do snu
Rozejrzałem się po suficie i wzrokiem rozpaliłem tam kilkanaście małych, kolorowych płomyczków, które oświetliły pomieszczenie. Położyłem głowę na łapach i zapatrzyłem się w wejście do jaskini. Odetchnąłem z wielką ulgą i z dalszym spokojem wpatrywałem się w pustkę za jaskinią. Od dość dawna nie byłem taki odprężony i szczęśliwy. W oddali rysowały się rysy jakiegoś lasku na tle powoli rozjaśniającego się ciemno niebieskiego nieba. Teraz tylko w ciszy i spokoju nie usnąć z nudów i wytrzymać do rana. Uśmiechnąłem się w duchu i zapatrzyłem przed siebie.

(WhiteHeal?)

Od Donovana C.D Lost Angel

- Pewnie teraz ja powinienem opowiedzieć ci swoją historie, co?- zapytałem z lekkim uśmiechem, a wilczyca wzruszyła ramionami
Westchnąłem ciężko i położyłem się wygodnie na trawie.
- Więc byłem szczeniakiem trenowanym przez moją starszą siostrę. Strasznie się do niej przywiązałem, moja wataha a dokładniej Wysoka Rada postanowili to wykorzystać. Wrzucili mnie do zakonu który szkolił Ogary. Wyszedłem stamtąd i od razu zostałem przydzielony do mojej siostry, która miała załatwiać wszystkie traktaty, itd... Zadaniem ogara jest ochranianie ważnych dla stada wilków. U mnie takie osoby nazywano zależnie od swojego przeznaczenia Włamywaczami czyli wchodzili nie zauważeni gdzieś, wyciągali informacje i znikali, Dyplomatami którzy załatwiali tylko umowy. Połączeniem obu tych rzeczy były Słowiki. Moja siostra była właśnie słowikiem, jednego razu musieliśmy się gdzieś włamać i wykraść informacje lub wtopić się w tłum i działać z zaufaniem wrogów, a innego zatwierdzić, zawiązać i przypieczętować jakąś umowę. Wiele tych rzeczy było ryzykowne, dochodziło do spotkań z ludźmi ale zawsze byli dla nas mili i nam pomagali, pieścili. A z wrogimi wilkami dochodziło do ucieczek, nieporozumień i walk. Walczyłem oczywiście ja i to z wielkim poświęceniem jak twierdziła Wysoka Rada. Do czasu gdy zawiodłem i moja siostra została porwana. Wiele dni i nocy bez przerwy jej szukałem aż znalazłem. Na zboczu Wzgórza Przebaczenia czy jakoś tak. W każdym bądź razie była bez skrzydeł, wycieńczona i ledwo żywa. Zaniosłem ją do watahy, jak się ocknęła i dowiedziała, że straciła skrzydła była załamana. Pewnego razu wyszła w nocy sama, lecz ja ją śledziłem pilnie. Zaatakowała ją mała grupka wilków. Gdy chciałem jej pomóc zostałem złapany w klatkę przez ludzi- wszystko opowiadałem bez emocji- Widziałem jak ją zabijają, potem zostałem uśpiony i obudziłem się zupełnie w innym miejscu. Nie wiedziałem gdzie jestem, ale poprzysiągłem sobie zemstę na ludziach. I tak się szlajam po świecie od tamtego czasu, aż mnie przyjęli tu-zakończyłem i z uśmiechem spojrzałem na wilczycę

(FallenAngel?)

czwartek, 27 listopada 2014

Od Vex C.D Cahan

- Już już - Zaśmiałam się i podeszłam przyjmując prowadzenie
Szczerze nie czułam strachu do tej wilczycy, ani demona  tkwiącego w niej, jestem również silna, w dodatku każdego traktuję równo. Nie chce by czuła się nieswojo w naszym towarzystwie, w końcu teraz jest jedną z nas.
- To jak jest tu jakaś pustynia? - Spytała
- Nie, tereny tak łatwo się nie zmieniają - Wytłumaczyłam - Nagle z takiego lasu pustynia się nie zrobi na pewno nie w tej części świata - Zaśmiałam się
- Czyli nie ma tu miłego miejsca - Mruknęła
- Owszem jest, mam pewno miejsce na myśli, zbudowane z kamieni piaskowych - Uśmiechnęłam się
Spojrzała na mnie wzrokiem typu "Może być". Jak zawsze z rana lekki wschodni powiew przynosił ze sobą gwar życia tutejszych zwierząt. Odetchnęłam świeżym powietrzem.
- Nie chciałabyś najpierw poznać resztę? - Spytałam miło, a wilczyca od razu zamroziła mnie wzrokiem
Westchnęłam lekko, z im ją tu zaprzyjaźnić, by czuła się dobrze.
- Może chciała byś poznać Kuraia? - Spytałam - Jest taki jakby podobny do Ciebie, lecz bez demona - Uśmiechnęłam się - Cóż czuję, ze byście się dogadali - Mówiłam widząc już na tle błękitnego nieba latająca piaskową wyspę, czyli nasza Arenę Walk.- W dodatku twoje imię od teraz będzie brzmiało SandsEmperor. - Powiedziałam do niej miło, patrząc jej w oczy

< SandsEmperor? >

Od Vex C.D Kurai

- Jak na Alphę przystało, MissingLink - Uśmiechnęłam się
Ruszyłam powoli przed siebie przez zieloną łąkę.
- Jak rozumiem wolisz miejsca w odosobnieniu? - Spytałam 
- Dobrze myślisz - Powiedział bez uczuciowo
- Eh... mimo wszystko trudno cię rozgryźć - Zaśmiałam się
- Nie jesteś zbyt roześmiana? - Spytał patrząc na mnie kontem oka
- Nie warto ukrywać swojego szaleństwa - Uśmiechnęłam się, a wilk od razu odwrócił wzrok
Spojrzałam na odcisk mojej łapy, nie przejmowałam się tym, żyję dla członków watahy, dla nich oddam życie, niech robi co chce, okaże się czy ma dobre intencje, ale wygląda na honorowego wilka.
- Muszę cię ostrzec - Powiedziałam mrocznie?
- Przed czym? - Zdziwił się lekko widząc taką minę u mnie
- Nie ma u nas miejsca, w którym odpoczniesz - Zachichotałam - Raczej każdy jest tu przyjaźnie nastawiony, a przynajmniej każdy tu się zmienia...
- Czemu? - Nie dokończyłam
- Trzeba być dobrym i wiernym dla rodziny, nie uważasz? - Spojrzałam na nim katem oka błękitnymi oczami człowieka (nadal jestem wilkiem, spokojnie)

< MissingLink?>

Od Setha


Wcześniej był tylko las. Rzadko rosnące drzewa, liście przykrywające wielobarwnym dywanem ziemię i chropowate pnie drzew połyskujące w promieniach słońca. A potem byłem ja. Tak po prostu. Byłem i już.
  Obudziłem się, leżąc na ziemi pośrodku puszczy, nie mając pojęcia o świecie. W jednej chwili otworzyłem oczy, zobaczyłem wokół siebie zupełnie nieznany teren i nie miałem pojęcia, co robić. Byłem, myślałem, postrzegałem. To dla mnie zupełnie nowe odczucie.
  Rozejrzałem się wokoło, zlustrowałem spojrzeniem mój nowy dom. Niepewnie poruszałem łapami, czymś co odtąd będzie mi służyć jako środek transportu. Z zaskoczeniem zorientowałem się, ze są na tyle silne, iż mogę na nich stanąć. A co więcej są cztery.
  Podniosłem się i odkryłem kolejna rzecz- stoję pewnie, nie chwieję się. Zupełnie jakbym robił to wcześniej kilkanaście tysięcy razy w ciągu doby. Zrobiłem krok w przód, potem kolejny. Z każdym następnym nabierałem coraz większej pewności co do swoich możliwości. Miałem ciało, a to ciało dokładnie wiedziało, co robić.
  Gwałtowne pojawienie się na świecie nie jest łatwe. Trzeba się przystosować, poznać panujące tu zasady i zaakceptować je, jeśli chce się przeżyć. Ja nie wiedziałem, gdzie jestem i co na mnie czeka za kolejnym drzewem. Nie znałem niebezpieczeństwa, bólu, cierpienia, ale także szczęścia czy miłości. Wszystkiego miałem nauczyć się potem.

Nadchodziła zima, a ja wiedziałem, że nie jestem na nią gotowy. Moje zmysły wyczuwały wprawdzie zmianę temperatury, widziałem lecące z drzew liście, lecz nie byłem w stanie domyśleć się, jak będzie wyglądał świat, kiedy spanie śnieg. Byłem jednak pewny, że go polubię, tak jak wszystko inne- kwiaty, trawę, słońce i wiatr. Wydawało mi się, że przez to, że obudziłem się w lesie, w jakiś sposób byłem związany z naturą.
Śnieg spadł niedługo po tym. Zaczęło się w nocy, kiedy smacznie spałem ukryty w opuszczonej lisiej norze. Lodowaty wiatr wkrótce zbudził mnie ze snu, a śnieżnobiałe płatki śniegu wraz z podmuchem wpadały do mojej kryjówki. Próbowałem wpełznąć jeszcze głębiej do nory, lecz byłem za duży. Kierując się nagłym impulsem, wyskoczyłem z jamy i pognałem przed siebie z cichą nadzieją, że gdzieś indziej nadal panuje jesień. Jak widać, śnieg zbytnio nie przypadł mi do gustu.
Znalazłem ukojenie pod osłoną gęstych krzaków, które tworzyły przyjemną jamkę. Wydeptałem sobie posłanie i ułożyłem się wygodnie z głową na łapach. Zamknąłem oczy i nasłuchiwałem; chwilę później do moich uszu dotarł dziwny dźwięk. Coś jakby parskanie, krztuszenie się...o, już wiem, jak to nazwać. Śmiech. Ktoś się śmiał.


Pomyślałem, że muszę podążyć za tym głosem. Biłem się chwilę z myślami, w końcu nie wiedziałem, jak zareagować na spotkanie. Jeszcze nigdy nikogo nie spotkałem. To będzie zupełnie nowe doznanie.
Wygrzebując się spod splątanych gałęzi, narobiłem trochę hałasu. Otrzepałem się z kolców, które przylgnęły do mojego futra i podążyłem za głosem. Śnieg przestał już padać, co było miłym zaskoczeniem. Biały puch pokrywał ziemię. Ten ktoś nadal się śmiał, a ten śmiech był tak czysty, tak idealny, że nie wyobrażałem sobie lepszego. Uśmiechnąłem się półgębkiem.
Zauważyłem, że kilkadziesiąt metrów przede mną drzewa rosną rzadziej, aż w końcu zupełnie zanikają. Ukryłem się wśród największej gęstwiny i przedarłem się aż na skraj lasu. Zobaczyłem polanę skąpaną w blasku słońca, pokrytą drobniutkim, białym puchem, kątem oka dostrzegłem jaskinie. I wtedy ten ktoś przestał się śmiać. Świat jakby zamarł, zapadła cisza, aż w końcu usłyszałem głosy dochodzące z jaskini nieopodal. Chór cieniutkich głosików i dwa wybijające się ponad wszystkie inne. ,,Dasz radę?'', spytałem samego siebie, żeby dodać sobie odwagi.
- Dam- wyszeptałem do siebie i przeciskając się przez krzaki, dotarłem na polanę. Nikogo. Pusto.
,,Pochowali się w jaskiniach'', pomyślałem. ,,Ale na wszelki wypadek rozejrzę się po terenie.''
Zacząłem dyskretnie przeszukiwać polanę. Przyszło mi na myśl, że skoro są tu zwierzęta, to będzie i żywność, która bardzo by mi się teraz przydała. Od ostatniego posiłku minęły co najmniej dwa dni. Nie umiałem polować, brzydziłem się zabijaniem innych. Moim pożywieniem były głownie korzonki, które pieczołowicie wykopywałem z ziemi.
I wtedy drogę zagrodził mi wilk. Z początku mnie zatkało, pojawił się tak niespodziewanie, jakby wyszedł spod ziemi. Uważnie się mu przyjrzałem. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak zwykły basior, lecz kiedy podniosłem wzrok na jego pysk, otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Miał długą, czarno-czerwoną grzywę, przez co osobiście przypominał mi...tego....diabła. Skórę nad i pod nosem miał przebitą kilkoma kolczykami. Pod oczami zauważyłem dziwne znaki. Równie dziwną runę dostrzegłem na klatce piersiowej wilka.
Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. On i ja. Ja i on. Powinienem uciekać, bo wiedziałem, że jestem intruzem na tych terenach. Ale cóż zrobić? Basior wręcz promieniował siłą i pewności siebie. Nie myślałem nawet o tym, żeby odejść.
Nie chciałem też zaczynać dialogu, bo na pewno nie wypadłby dobrze. Pozostało mi tylko stać i zaczekać, aż on odezwie się pierwszy
<Talon, kontynuujesz?>.

Od Cahan C.D. Vex

- W pewnej mierze…- odparłam bez przekonania. FerHeart lekko wykrzywiła swoje usta w uśmiech, po czym odwróciła wzrok na pobliską sadzonkę dębu.
- Wiesz, od tamtego drzewka zaczyna się już teren mojej watahy- oznajmiła. Myślę, że chciała mnie tymi słowami namówić do dołączenia, ale moje zdolności przewidywania niestety są obecnie na poziomie zerowym. Prychnęłam pogardliwie, po czym odwróciłam się tyłem do wadery.
Co ci szkodzi?
Odezwał się Shukaku. W sumie, nie miałam, co innego do roboty. Mogłam ewentualnie wędrować po świecie w oczekiwaniu, że przyjdzie lepsze jutro lub szukać swojego prawdziwego przeznaczenia. Ale oczywiście wielki władca SHUKAKU ma zawsze rację, więc cóż… Gwałtownie obróciłam się i głęboko spojrzałam w oczy alphy. Były przepełnione nadzieją i niepewnością oraz jak myślę, też odrobinę lękiem. Jednak nie był to strach przede mną, lecz przed potworem, który we mnie drzemał.
- Czy w pobliżu jest jakaś… pustynia? Skoro teraz to ty jesteś przywódcą, musisz chyba mnie oprowadzić- burknęłam krótko, odchodząc powoli od alphy. Przeszłam ledwie dziesięć kroków, kiedy odwróciłam się i z wyrazem twarzy typu ‘Idziesz, czy nie?!’ spojrzałam na postać białej wadery.

<Czasu tak dużo, weny tak mało>

Od Vex C.D Cahan

- Spokojnie, ja ta dobra - uśmiechnęłam się
- Niby czemu mam Ci wierzyć? - warknęła
- Nie możesz, masz rację - powiedziałam miło, a ona tylko się skrzywił - Jestem FerHeart, Alpha
Zwykle stanowisko Alpha sprawia, że Obce wilki zaczynają się bać, ale u tej wilczycy było inaczej.
- A jak Ciebie zwą? - Spytałam
- Cahan... - Mruknęła
- A więc Cahan, co cie do nas sprowadza? - uśmiechnęłam się
- Szukam miejsca na ziemi, które na pewno nie jest tu - warknęła i sie odwróciła
- Jednoogoniasty? - Spojrzałam na nią
Przeszyłam mnie lodowatym spojrzeniem
- Skąd wiesz?
- Spokojnie, nie ma za dużo ras które się wyróżniają, co prawda nie jestem demonem, ale odmieńcem, nie spodziewam się być o nas słyszała - Ztwierdziła
- Potrafisz się zmieniać w człowieka - Odparła pewnie
- A jednak wiesz - uśmiechnęłam się - Panujesz nad nim? - Spojrzałam na nią poważnie

<Cahan?>

Od Kurai'a C.D Vex

Jaskinia szczeniąt nie była dobrym miejscem do rozmowy.Przynajmniej ja tak uważam.
Zawróciłem w stronę wyjścia.Byłem już przy wyjściu.
-A jednak nie?
Powiedziała WhiteHeal
Zawahałem się.
-Nie.Zostaje.
Odcisnąłem poduszki mojej łapy w śniegu.
Zawróciłem.
Adrenalina zaczęła buzować w moich żyłach.
Sierść zaczęła szarzeć a pióra z karku napuszyły się.
-Ale obiecaj mi jedno Vex
-Hem..?
Vex trochę się przestraszyła. Nie wiedziała co chcę zrobić.

Podniosłem jej łapę i zanurzyłem w plamie atramentu ,który powstał w Wyniku skraplania się(Zleciał z sierści.).

Następnie skierowałem ją na moją pierś.

Został odcisk łapy Vex
WhiteHeal wszystkiemu się przyglądała.
Teraz ja chciałem zrobić to samo co Vex(z moją pomocą) tylko ,że na czole.
WhiteHeal odsunęła się dając mi do zrozumienia ,że nie chce być "Oznakowana"

Vex nie za bardzo wiedziała o co chodzi w tej całej "Ceremonii"
-Teraz jesteś moja.Mam za zadanie cię chronić bo przegrałem.
Z pokerową twarzą wyszyłem z jaskini.
-No Cura-Lorelei? Mam nadzieję ,że mnie oprowadzisz.
-...
< WhiteHeal?FerHeart?>

środa, 26 listopada 2014

Od Cahan Do Vex

Był ciepły poranek. Szłam właśnie przez las rozglądając się to tu, to tam. Patrzyłam na krzaki dzikich jagód, uważnie analizowałam leśne stworzenia i robiłam wszystko to, czego nie mogłam nigdy zrobić w mojej rodzinnej wiosce. Dziwiłam się, że istnieje inny świat niż ten, który znałam- pustynię, szarą, piaszczystą pustynię. Taka zmiana powinna mi wyjść na lepsze... Ale nie miała jak. Tyle straciłam, a tak mało zyskałam. Los nigdy nie był dla mnie uczciwy.
Marnujesz tylko czas…
Usłyszałam głos w mojej głowie. To był Shukaku, jednoogoniasty demon zapieczętowany we mnie, kiedy byłam jeszcze szczenięciem. Świat jest nie sprawiedliwy. Uśmiercili moją matkę tylko po to, abym stała się narzędziem bojowym! Jak oni mogli? To… to… to niesprawiedliwe! Mogłam być normalna, mieć masę przyjaciół. Ale nie, bo jaśniepan LOS musiał właśnie mnie ukarać. Tak, mnie! Inni pewnie też myślą, że’ przeznaczenie mi nie sprzyja, jestem nieszczęściem’. Ale co mogę powiedzieć ja? Odrzucona przez ojca, odrzucona przez rówieśników… Była czymś w rodzaju pudełka- nigdy nie wiadomo, co z niego wyskoczy. Dlatego się mnie bali. Myśleli, że Shukaku może wyskoczyć, kiedy chce, że będę próbować ich zabić. Tymczasem, demon był jedyny w swoim rodzaju, rozumiał mnie i był… Chyba moim jedynym przyjacielem.
- Czemu ja?- szepnęłam żałośnie. Stanęłam obok małego dębu. Zamknęłam oczy. Chciałam, aby całe to życie, które było mi dane, stało się snem. Żeby to, co przeżyłam, było tylko wspomnieniem, czymś, co jest na chwilę, a potem się ulatnia. Ale nic z tego. Ten mój ‘niby sen’ był prawdziwy. Niestety
- Coś Ci jest?- usłyszałam głos. Nerwowo zerwałam się i odwróciłam.

<Dokończysz?>

Wilczyca, SandsEmperor!

"Gorzkie łzy martwych płyną mieszając się z piaskiem. Karmią chaos, który jest we mnie i czynią mnie silną."
| Ranga |
| Właściciel |
Howrse - Chestnut
http://th04.deviantart.net/fs70/PRE/f/2014/026/7/3/wip_by_snow_body-d73thz1.png
 | Imię |
|Cahan
| Pseudonim |
|SandsEmperor
| Płeć |
|Wadera
| Charakter |
| Natura Cahan przypomina chłodny podmuch wiatru. Ogólnie zimna, lecz nie zawsze. Jest ona jak wieczna tajemnicza. Nigdy nie wiesz, co wyskoczy z pudełka. Nie ma nikogo, kto mógłby ją zrozumieć, zresztą, ona wie, że taki ktoś nie istnieje. Nawet nie szuka. Nie ma przyjaciół, czy bliskich. Nikt też się do niej nie zbliża. Ale odkąd przebudziła się na nowo, nie narzekała na samotność. Jej to nawet odpowiada. Wilki zwykle nie przepadają za takimi jak Cahan. Trudno się z nią dogadać. Jest zamknięta w sobie. Jeżeli jakimś cudem nawiążesz z nią rozmowę, to spodziewaj się rychłego jej końca, lub odpowiedzi w postaci monosylab. Przez większość czasu siedzi samotnie w jaskini, niedaleko Gate of Light, gdzie spędza dnie i noce nad rozmyślaniem. O czym? Nikt nie wie i zapewne nikt się nie dowie. Cahan rzadko wychodzi ze swojego gniazdka i raczej nie zadaje się z innymi wilkami, jeżeli nie ma takiej potrzeby. Do watahy dołączyła tylko ze względu na tereny obfite w zwierzynę, których ta grupka wilków strzeże. Cahan jest zagadką, której nawet nie warto odkrywać. Jeżeli już błękitno- oka musi (ale to bardzo, BARDZO niechętnie) nawiązać kontakt z innym wilkiem jest przeważnie niemiła, nieuprzejma i chamska. Szkoda jej czasu na takie życzliwości. Miewa też nieuzasadnione napady złości. Podczas rozmowy może ci wytknąć wszystkie błędy, jakie tylko masz. Tym, co wyróżnia Cahan spośród wszystkich innych zwykłych wader, jest jej wielka elegancja, która przejawia się bez względu na to, w jakim jest teraz stanie, gdyż potrafi wyglądać wytaplana w błocie, jak przyozdobiona przeróżnymi kryształami. Jeśli dodać do tego jej nieprzeciętną urodę, jest gotowa odpowiedź na pytanie, dlaczego basiory tracą dla niej głowę po jednym spojrzeniu (po krótkiej rozmowie z nią im przechodzi), a inne samice obawiają się jej i w jej towarzystwie czują się zagrożone. Być może coś jeszcze zostało z dawnej Cahan, z wesołej i miłej waderki o zadziornym spojrzeniu? Tego może dowiedzieć się tylko ten, kto zdobył jej zaufanie. A z tym nie tak łatwo. Ile trwa takie zdobywanie zaufania Cahan? Nie wiadomo... Miesiąc, rok, dekadę? Na pewno nie jest z tym łatwo. Po tym, co wydarzyło się w jej rodzinnych stronach, Cahan nie ufa już zupełnie nikomu- nawet sobie. Jeżeli w ogóle ktoś podejmie się takiego wyzwanie jak zdobycie zaufania jinchūriki, musi liczyć się z tym, że zostanie poddany wielu próbom. Ucierpi na tym nie tylko jego ciało, ale także i psychika. 12 prac Herkulesa to przy tym układanie puzzli. Jest zawistna i pamiętliwa. Nie zapomina wyrządzonych jej krzywd i zawsze czuje po nich urazę do danego wilka. Czasami też odrazę. Żeby znowu zyskać jej akceptację trzeba się nieźle nastarać. Na szczęście takich przypadków jest mało, gdyż Cahan, która zawsze trzyma się na uboczu nie daje nawet możliwości zrobienia jej czegoś (złego, czy dobrego- nie ważne).O Cahan można powiedzieć wiele, ale na pewno można na niej polegać. Nie jest to spowodowane jej sympatią (jeszcze czego!), tylko poczuciem odpowiedzialności. Jeżeli komuś coś obieca, możesz być pewien, że zrobi to, co musi. I to w rekordowym czasie. Nie poszłaby walczyć za watahę. Nie jest to spowodowane jej tchórzostwem, tylko faktem, że ona się nikim nie przejmuje. Tak na prawdę jest dzielna i odważna. W boju niezrównana i harda, jeżeli walczyć, to walczyć do śmierci. Nigdy nie daje za wygraną. Nie dopuszcza też do siebie myśli o przegranej. To po prostu nie wchodzi w grę. Niewiele wilków o tym wie, ale Cahan jest bardzo inteligentna. Ponadto posiada rozległą wiedzę z różnych dziedzin. Można by spokojnie pogadać z nią o pogodzie, o ułożeniu gwiazd, czy o fizyce kwantowej. Gdyby tylko pozwoliła innym ze sobą rozmawiać. Jest rozważna. Zawsze myśli, przed jakimkolwiek działaniem. Nie zrobi nawet kroku bez wcześniejszego przemyślenia. W sytuacjach krytycznych zachowuje zimną krew. Jest twarda- jak skała.
| Żywioł |
|Piasek
| Moce |
|Suna no Tate Jutsu- Cahan, kiedy może zostać zraniona zostaje automatycznie zasłonięta przez tarczę piasku. Reaguje on zawsze niezależnie od wilczycy, chroniąc ją przed uszkodzeniami ciała spowodowanymi przez siebie, z powodu chęci jednoogoniastego Shukaku do życia. Tarcza jest w stanie wytrzymać silne ataki i pociski, i może być mocniejsza od stali;
Sabaku Rō Jutsu- Ninjutsu pochwycenia, które wykorzystuje Cahan. Technika polega na utworzeniu piasku, który w ogromnych ilościach, barykaduje przeciwnikowi drogę. Następnie gigantyczna piaskowa ręka chwyta przeciwnika więżąc go. Twardość piasku jest zależna od ilości czakry wlanej do niego. Nie ważne czy cel znajduje się na ziemi czy w powietrzu, jest prawie niemożliwe, by z niej uciec;
Sabaku Taisō Jutsu- Po utworzeniu piasku, Cahan kieruje obie łapy w dół piasku, po czym piasek tworzy ogromne fale uderzeniowe, które wywołują trzęsienia ziemi. Technika jest w stanie nawet skruszyć kamień.
| Stanowisko |
 -
 | Wiek |
| 3 wiosny i 4 pełnie | 7 lipca
| Cechy Charakterystyczne |
|Niezwykła wytrzymałość fizyczna, pozwalająca na szybki bieg i dalekie skoki przy ogromnym zmęczeniu;
|Brak oznak zagłodzenia, czy też odwodnienia nawet przy mizernych zasobach wody pitnej oraz pożywienia;
|Umiejętne panowanie nad białą bronią ludzką, często używanej przez nią jeszcze jako człowiek.
| Wygląd |
| Wilczyca średniego wzrostu o dobrze umięśnionych łapach oraz chudym, szerokim tułowiu. Gęsta orzechowa sierść pokrywa znaczną część jej ciała, gdzieniegdzie, na przykład na podbrzuszu, widoczne są prześwity beżowego futra. Brak jakiejkolwiek gęstej czupryny sugeruje o pustynnym pochodzeniu wadery. Rzucające się w oczy błękitne znamię na plecach, wydaje się świecić w ciemności. Oprócz tego piękny, kształtny łeb, z którego wystają długie ostre uszy przekłute złotymi kolczykami. Hipnotyzujące, fluorescencyjne oczy usytułowane w głębokich oczodołach mówią same, że Cahan nie jest łatwym przeciwnikiem. Na łączącej głowę z tułowiem szyi zawieszony jest potężny, złoty naszyjnik z kryształem zbierającym czakrę. Dosyć długie łapy nie różni nic od siebie, prócz prawej przedniej, na której wije się złota bransoleta przypominająca węża. Liczne blizny pojawiające się po dłuższym analizowaniu sylwetki samicy wydają się znikać pod sierścią. Charakterystyczny brak ogona pozwala na ostre zwroty i ułatwia dalekie skoki.
| Orientacja |
|Heteroseksualna
| Ciekawostki |
|Jest jinchūrikim jednoogoniastego- Shukaku;
|Panicznie boi się wody;
|Urodziła się jako człowiek, w Sunagakure- Wiosce Ukrytej w Piasku. Dzięki pieczęci Ten no Juin może swobodnie przybierać formę wilczą, jak i potem wracać do postawy pierwotnej. Zużywa to jednak wiele czakry, a jej regeneracja po przemianie często zajmuje powyżej czterech dni.

Od Vex C.D Kurai

- Czego tutaj szukasz? - spytałam
- Niczego... - odpowiedział krótko
- To jak śmiesz tu przychodzić? - Warknął mój przyjaciel
- Uspokój się - Powiedziałam - Chciałam cię uprzejmie prosić byś odszedł stąd, lub też dołączył do nas - odparłam
- Dołączył? - Syknął
- Nikt Cie nie zmusza, ale jak sam czujesz zima jest dość sroga, a my mamy szczenięta do obrony - Wytłumaczyłam krótko - Chodź z nami
Wilk się zawahał ale to zrobił. Już po chwili znaleźliśmy się w ciepłej jaskini szczeniąt, nie było tam kilku osób bo patrolowali tereny. Od razu podeszła do nas Hana, która powoli skierowała się do nowo poznanego wilka.
- Jesteś ranny? - zapytała nieśmiało
Basior najwyraźniej zdziwił się tym pytaniem, ale już po chwili założył bezuczuciową maskę.
- Nie
- To jest WhiteHeal, nasza Lekarka
- Dziwne imię - odparł
- Każdy ma tutaj przydzielane nowe imię - uśmiechnęłam się do niego
Szczeniaki skakały radośnie nie zauważywszy nawet że jest tu ktoś nowy.
- Czyli jakbym doszedł jakbym miał na imię? - spojrzał mi w oczy
- MissinLink - uśmiechnęłam się - W tłumaczeniu Brakujące Ogniwo

<Kurai?>

Missing Link - Brakujące Ogniwo

"Nikt nie jest słaby.Nikt nie jest silny.Każdy jest inny"
| Ranga |
 
| Właściciel |
Howrse - bat39
http://th07.deviantart.net/fs71/PRE/f/2014/165/0/6/lucid_dream_by_tatchit-d7me3pm.png


| Imię |
|Kurai Ricoos
| Pseudonim |
|MissingLink
| Płeć |
|Basior
| Charakter |
|Kurai to osoba bardzo zamknięta w sobie.Zawsze dąży do celu nawet jeśli jest to niemożliwe.Potrafi się poświęcić jakiejś rzeczy bezgranicznie.To bardzo stosowny wilk.Stosunkowo mało pokazuje swoje uczucia. Charakteryzuje się zimnym, ale skutecznym kalkulowaniem sytuacji w walce. Jest cichy, tajemniczy i chłodny. Posiada osobowość nie okazującą uczuć zewnętrznych. Wszystkie swoje uczucia i emocje tłumi w głębi serca, nie pozwalając aby były widziane na jego twarzy, czy w zachowaniu. Wyjątkami są momenty, kiedy spogląda zamyślony w niebo.Lub kiedy czasem się uśmiecha łobuzersko
Cichy, ale również bardzo inteligenty i niezwykle bystry, bardzo ambitny wilk, zdecydował się żyć zemstą, lata mijały a Kurai stawał się coraz mroczniejszy chwytając się to coraz potężniejszych narzędzi powolne schodzenie w coraz gorsze emocje, żądza zemsty, zakazane techniki a nawet Odwet na ukochanej watasze rodzinie ... Cieszył się wielką popularnością pośród dziewczyn, wszystkie za nim szaleją ,lubi gdy go podrywają .. czasem odpowiada.
| Żywioł |
|Wilk tajemnicy
| Moce |
|Sharigan- niewykorzystywany przez Klan Uchiha. Według niektórych źródeł wywodzi się on z Byakugana, co jednak wydaje się być wątpliwe ze względu na fakt, że oczy Dziesięcioogoniastego wydają się być połączeniem Rinnengana i właśnie Sharingana. Daje to podstawy do stwierdzenia, że te oczy powstały na długo przed Byakuganem . Sharingan zapewnia użytkownikowi kilka specjalnych mocy: pozwala dostrzec swojego przeciwnika wśród klonów i tłumów, jak i skopiować jutsu wroga. Nie pozwala jednak kopiować technik Kekkei genkai.
Pierwszy poziom - jest to poziom zaraz po aktywacji Sharingana. Cechuje się jedną lub dwoma łezkami. Pozwala na dostrzeżenie rzeczy, które nie są widoczne dla zwykłego oka oraz na kopiowanie techniki Tajutsu
Drugi poziom - jest to w pełni uformowany Sharingan. W oku pojawiają się już trzy łezki. Pozwala on na skopiowanie wszystkich rodzaju jutsu, oprócz Kekkei genkai. Użytkownik widzi ruchy przeciwników, których wcześniej nie dostrzegał. Potrafi on również ozywać genjutsu ocznych, za pomocą których może złapać ofiarę w genjutsu przy pomocy kontaktu wzrokowego. Nie są one tak potężne jak w przypadku Mangekyo Sharingana.
Trzeci poziom - tak zwany Mangekyō Sharingan Pozwala on używać bardzo zaawansowanych technik genjutsu, zarazem jest na nie odporny, może odwrócić podstawowe i zaawansowane techniki genjutsu. Jego wygląd jest inny u każdego posiadacza. Przy nadmiernym korzystaniu może doprowadzić do ślepoty, ale również powoduje ogromny ból i krwawienie w czasie używania danej techniki z poziomu Mangekyō Sharingan. By go zdobyć, należy odczuć bardzo silne emocje (najczęściej negatywne). Jedną z metod jest zabicie swego najlepszego przyjaciela lub członka rodziny.
(Shogun zdobył go zabijając swoja partnerkę oraz klan i rodzinę )
Genjutsu-Nie dość, że może rzucić genjutsu wysokiej klasy zwykłym wskazaniem palcem, to posiada od groma iluzji wzrokowych, plus techniki Mangekyou Sharingana w tym jedną z najsilniejszych technik iluzji Tsukuyomi.
Ninjutsu-perfekcyjnie opanował podstawowy żywioł klanu Uchiha - ogień. Jest w stanie wykonać każdą technikę katon. Gdy walczy w pobliżu jakiegoś zbiornika wodnego, wspiera się też technikami suitonowymi, wybuchającymi klonami. jako posiadacz kalejdoskopu jest w stanie zaatakować przy pomocy Amaterasu najsilniejszego ataku fizycznego, który w mgnieniu oka może zakończyć walkę.
Taijutsu-jako, że był kapitanem oddziału ABTR musiał odznaczać się maksymalną sprawnością fizyczną. Dlatego kilkoma ciosami jest w stanie połamać komuś żebra, nadgarstki. Chociaż Uchiha nie preferuje walki w zwarciu, doskonale łączy swoje taijutsu z sharinganem, klonami i technikami ninjutsu.
Inteligencja- jako geniusz klanu Uchiha, doskonale analizuje swojego przeciwnika, jego taktykę i techniki. Podczas walki z Nagato można zauważyć, że zachowuje spokój i szybko udaje mu się znaleźć słaby punkt tak potężnej techniki jaką jest Chibaku Tensei.
| Stanowisko |
-
| Wiek |
|3 Lata
| Cechy Charakterystyczne |
|Dobry w rozmyślaniu i technikach walki.
| Wygląd |
Kurai ma gęstą sierść gdzieniegdzie zlepioną krwią i błota.Posiada charakterystyczny zapach Mięty ,Tymianku oraz zgniłego mięsa.Łatwo go tag że poznać po czarnych długich piórach wyrastających z karku i obroży ze znakiem charakterystycznym dla klanu Uchiha.
| Orientacja |
|Heteroseksualny
| Ciekawostki |
|Uwielbia samotność.
|Mimo ,że jest taki ostry potrafi się "Kompletnie" zmienić przekraczając próg rodzinnej jaskin
| Głos |

http://th00.deviantart.net/fs70/200H/i/2012/096/3/a/hide_them_by_tatchit-d4v5tqd.png
http://th02.deviantart.net/fs71/200H/f/2011/336/2/e/alert_by_tatchit-d4hy5bv.pnghttp://th03.deviantart.net/fs70/200H/f/2014/072/5/0/kurai_ref_by_tatchit-d7a36jy.pnghttp://th07.deviantart.net/fs71/200H/f/2012/319/6/b/infinity_by_tatchit-d5l38z2.pnghttp://th08.deviantart.net/fs70/200H/f/2012/301/3/c/logic_by_tatchit-d5j8oz9.png http://th09.deviantart.net/fs70/200H/f/2013/332/c/b/shiranui_by_tatchit-d6vyanm.png