czwartek, 6 listopada 2014

Od Fayris C.D Javier

Zwróciłam spojrzenie na Mavis, po czym z powrotem na basiora.
 - Szczerze powiedziawszy to ja nie bywam u szczeniaków - odparłam. - Widzę ją pierwszy raz - dodałam z nutą obojętności. - Kiedy ja widziałam szczeniaka... No nic, zdało by się coś upolować, może kogoś spotkamy, idziesz?
Po chwili Javier przestał patrzeć na szczeniaki i po namyśle pokiwał obojętnie głową. To musiał być cios, gdy słyszał o poległych szczeniętach Alph. Nie wypominajmy przeszłości.
Zanurzyliśmy się wgłąb lasu jednocześnie węsząc za zwierzyną. Szliśmy i szliśmy, przed siebie. Dopóki nie napotkaliśmy na drodze wielkiego terenu, na którym nic nie było. Nic. Pustkowie, któremu towarzyszył tajemniczy powiew i wielkie zachmurzenie. Powoli stąpając, rozglądałam się po całości, złapałam kogoś ślad. Z resztą Javier również. Bez chwili namysłu pobiegliśmy wzdłuż śladów, a raczej zapachu. Prowadziło ono do jakiegoś małego lasu, lecz nim weszliśmy na jego "wybrzeże", spośród drzew wyłonił się znajomy wilk. To on był jednym z wrogów w bitwie. Przymrużyłam oczy. Był ze swoją małą bandą. Oboje zachowywaliśmy czujną odległość i zimną krew.
 - Spójrzcie, jak ci jest bez skrzydeł? - śmiał się pogardliwie wrogi wilk.
Javier tylko zawarczał dosyć groźnie. W tej chwili nie miałam ochoty narażać reszty watahy.
 - To nie wasz teren - uznałam, że łatwiej byłoby rozpocząć tok rozmowy tak.
 - I kto mi śmie rozkazywać - zaśmiał się groźnie.
Nagle obok nas znalazła się Alexis w formie wilka.
 - Alpha - odwarknęła i spojrzała na wrogiego wilka.
Jakoś niespecjalnie czuliśmy strach wobec tej grupki wilków, które zaatakowali WSNK. Prawdopodobnie się porozrzucali.
Byłam gotowa na każdy rozkaz, poniekąd czułam chęć adrenaliny. Javier zachowywał zimną krew, lecz jego oczy przepełnione były smutkiem a zarazem gniewem.

< Alexis? Javier? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz