Chmury na niebie ciemne i ciężkie. Jakby chciały przygnieść wszytko,
zrównać z ziemią. Dookoła mnie drzewa. Jednak wiem że niedługo wyjdę z
tej gęstwiny, dziczy. Powietrze było ciężkie. Szłam jeszcze kawałek a
pierwsze krople deszczu spadły na mnie. To był tylko moment a z mżawki
zrobiła się ulewa. Coś mignęło mi na niebie. To błyskawica. Nie minęła
minuta a rozbrzmiał się potężny grzmot. To burza. Tak wygląda mój
kolejny dzień tułaczki. Uparcie szłam na przód. Nie poddam się !
Bez.względu na wszystko, będę parła na przód. Nie mogę pozwolić sobie na
odpoczynek. Dopóki starczy mi sił. Właściwie.. który już dzień
przemierzam ten świat? Nie wiem. Który tydzień ? Nie wiem. Który miesiąc
? Nie wiem. Który rok? Nie wiem. Odkąd opuściłam moją rodzinną krainę,
krainę lodu i zimna, nie liczę się z czasem. Po prostu idę szukając
domu, watahy. Chcę w końcu zaznać spokój i zapomnieć o przeszłości.
Muszę zapomnieć za wszelką cenę. Chcę zacząć wszystko od początku. Ale
czy to możliwe? Nie spotkałam watahy, do której mogłabym dołączyć.
Spotykałam tylko małe rodziny. Te wilki czuły, że ze mną jest coś nie
tak. Wyganiały mnie. Nie miały do mnie zaufania. Z czasem przestałam
wierzyć że kiedykolwiek znajdę watahę. Watahę w której założę rodzinę,
gdzie umrę ze starości. Może dożyje czasu kiedy moje dzieci będą miały
dzieci? To się okaże. Nagle wyszłam z lasu a błyskawica trafiła w drzewo
nieopodal. Zmarszczyłam czoło. Ruszyłam dalej. Maszerowałam stąpając po
wielkich kałużach. Wiatr powiał w moją stronę. Nie zatrzymałam się.
Wiatr powiał jeszcze mocniej. Sapnęłam niezadowolona. Po chwili
zacisnęłam zęby. Nic mnie nie zatrzyma. Nic! Szłam jeszcze kawałek a
burza sobie poszła. Deszcz przestał padać a ja mogłam spokojnie iść. Nie
wiadomo skąd wyskoczyła mi przed nosem jakaś bestia. Zerknęłam na nią.
Biegła w moją stronę. Zaczęłam zamienia w posąg tą bestie. Robiłam to
powoli. Byłam zmęczona i nie stać mnie na szybszy rozwój akcji. Bestia w
biegu kruszyła mój lód. Powarkując wzięłam się w garść i całą swoją
energie przeznaczyłam na zamienienie go w bryłę lodu. Cała akcja
potoczyła się szybko a ja padłam wyczerpana. Kiedy się obudziłam było
pod wieczór. Słońce powoli chyliło się ku horyzontowi. Westchnęłam
cicho. Wstałam i wytrzepałam się z wszelkiego kurzu. Rozejrzałam się.
Bryła z lodu dalej tam stała. Przywołałam swój miecz i kilkoma cięciami
rozbiła lód. Odesłałam katanę i zaczęłam węszyć za jakąś zwierzyną. Żeby
być silna muszę coś zjeść. To normalna kolej rzeczy. Nagle poczułam
coś. To.. to sarna! Zaczęłam kierować się w stronę zapachu. Po chwili
zapach był coraz to mocniejszy. Podkradłam się. Obok mnie powstał lodowy
pocisk. Nakierowałam go na szyję ofiary. Wystrzeliłam go swoją wolą
umysłu. Trafiłam w cel a sarna padła martwa. Podbiegłam do niej.
Zaczęłam ją zjadać. Jej mięso było takie dobre. Po posiłku ruszyłam
dalej. Wiatr teraz był delikatny. Rozejrzałam się. Zauważyłam w oddali
grupkę poruszających się wilków. Od razu poszłam do nich. Za nich ich
dogoniłam minęło parę ładnych minut. Dogoniwszy ich zapytałam:
- Mogę przyłączyć się do waszej grupy? Szukam watahy, która mnie zaakceptuje.
Wilczyca spojrzała na mnie kątem oka.
- Trafiłaś do dobrej wilczycy. Jestem przywódczynią i chętnie przyjmiemy cię. Jak masz więc na imię ? - odparła wilczyca.
- Suzushikujo. Chciałabym też poznać twoje imię - rzekłam starając być miła.
- Alexis - popatrzyła na mnie.
Mam nadzieję że w tej watasze spędzę resztę mojego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz