- Tak się cieszę, że cię widzę - polały się łzy szczęścia - chodź Hana cię opatrzy - pomogłam mu iść
- Też się cieszę - po chwili syknął z bólu
Położyłam go przy jaskini, a Hana zajęła się najpierw tymi płytkimi ranami, po czym zaczęła leczyć jego łapę. Na twarzy Talona ewidentnie był ból.
- Ile to zajmie? - zapytałam
- Możliwe że nawet kilka godzin, kość jest na prawdę pogruchotana, i muszę złączyć kilka mięśni - pokiwała głową w bezradnie przyspieszenia tego procesu
- Będzie go to bolało?!
- Vex, uspokój się... - mruknął i spojrzał na mnie z uśmiechem - nie martw się
- Eh... - westchnęłam - przepraszam Hana
- Ich zasada „zero tolerancji” jest irytująca i praktykowana przez wszystkich... To znaczy, że podczas walki ich siły nie mogą się wycofywać,
uciekać, ani poddawać pod żadnym pozorem. Zasady te wpajane są wojskom
przez niezrównanych demagogów służących przykładem. Gdyby nie ta zasada może byśmy to wygrali... są słabi ale nawet trochę nie tchórzliwi - parsknęłam
- Nie martw się już o to, następnym razem skopiemy im dupę - zaśmiał się w bólu Talon, wyglądał jakby coś go dręczyło
- Ciebie również dręczą te wszystkie ofiary prawda? - spytałam
- Tak... najbardziej... - umilkł
- Co? - spojrzałam mu w oczy
- Nic... wszyscy - zaczął się wymigiwać
- Talon!
- Widziałem... Avril i Mavis...
- Gdzie?! - wykrzyknęłam i zaczęłam biec
- Nie żyją! - krzyknął - nie żyją - powtórzył pod nosem sam do siebie
< Talon? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz