Podszedł do mnie duch jednego z ludzi, który walczyli u boku Vex.
Powiedział mi, że to nic, taka była jego rola... był na to gotowy,
wygrać albo zginąć.
- Najwidoczniej nie mają do ciebie żalu - powiedziałam. Duch ukazał się również Vex. Rozszerzyła oczy. Uśmiechnęłam się.
- Jak ty...?
- On sam tu przyszedł... Ja go tylko zobaczyłam.
Spojrzałam waderze w oczy.
- Nie lśnią jak kiedyś - powiedziała.
Wiedziałam, o co jej chodzi. Duch rozpłynął się w powietrzu. Za pewne dużo kosztowało ją to, co mi powiedziała.
- Nie są w stanie... Za dużo widziały... - powiedziałam. Czułam się
pewniej. Jakiś czas temu padało, więc na ziemi, w słońcu błyszczała
kałuża. Podeszłam do niej i spojrzałam w to, co odbijała. Była to moja
prawdziwa postać.
- Podobna do twojej pierwszej - powiedziała wadera.
- Podobna, ale słabsza, kiedyś będę miała znów skrzydła.
Wiedziałam, że je odzyskam, nie mogłam myśleć w tej chwili, że je
utraciłam na zawsze. Coś wymyślę. Jeżeli nie eliksir, to może ktoś mi je
podaruje? Nie chciałam prosić o to czcigodnej Moon, ona i tak już dużo
dla mnie zrobiła. Sprawiła, że ktoś mnie odnalazł i to pewnie ona
zatrzymała włócznię, człowieka i jego furię. Nie mogłam lepiej wyobrazić
sobie tego, co mnie ocaliło, nie mogłam również narzekać na brak
szczęścia, ale moje życie nie jest takie, jakie chciałabym, by było. Ale
czy marzenia zawsze muszą się spełniać?
(Vex?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz