Zatrzymałam się na chwilkę. Zamrugałam. Opiekować się nim? Chwilka, ale
on chyba o siebie umie zadbać... mam nadzieję, że to była tylko
metafora. Z przemyśleń wyrwała mnie Vex, krzyknęła:
-Idziesz?
Pobiegłam do wadery. Rozumiałam decyzję Alphy, miała przed sobą życie i
zdrowie szczeniąt. Cieszył mnie ich widok, teraz los naszej watahy leżał
w ich małych, kudłatych łapach. Trochę mnie to również przerażało, co z
nich wyrośnie? Przeżyły trochę, ale jakby tego nie widziały... Jakby
ktoś rzucił na nie urok i wszystko znikło im z pamięci. Postanowiłam nie
zastanawiać się już nad przeszłością, co miało być, to było. Mogę być
dumna, bo należę do watahy, która jak feniks powstaje z popiołów, by
wnieść się ku gwiazdą. Gdy doszłyśmy do szczeniąt, które nadal bawiły
się na podwórku, zawołałam do nich:
-GoldenTruth, FeathersSky, FondlyHeart i RockiIlusion idziemy do
jaskini! W podskokach! - dziewczyny poszły za Alphą, a chłopaki schowały
się za kamieniem. Westchnęłam i wskoczyłam na kamień.
-Do jaskini!
W tym samym momencie znalazłam się na trawie, powalona dwoma ciałami.
Pobiegły w stronę lasu, a nie do jaskini. Dziewczyny patrzyły, jak gonię
dwóch urwisów. Ujawniłam swoją prawdziwą postać i przyśpieszyłam łapiąc
dwójkę tak za kark, by nie uciekli, ale żeby im też nic nie zrobić.
Bezradnie machali łapami i skrzydłami. Podeszłam z nimi do dziewczyn i
wypuściłam w jaskini. Byli ogólnie zadowoleni.
(Vex?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz