- Oł bardzo dziękuje za przyjęcie - Uśmiechnęłam się lekko - Tylko co ja mam robić w takiej watasze?
- Jak to co? Nie wiesz?
- No nie. Dawno nie byłam w jakieś watasze.
- Doprawdy? - Zdziwiła się
Pokiwałam głową na "tak"
- O to wiem co będziemy robić - Uśmiechnęła się tajemniczo
- Co takiego? - Cofnęłam się trzy kroki
- Chodź
Zaczęłyśmy biec. Stanęłyśmy na jakimś wzgórzu. Wiatr powiewał naszym
futrem. Zobaczyłam że Alexis się tym rozkoszuje. Zamknęła oczy i głęboko
oddychała. Czułam się zagubiona. Ja nie jestem nauczona uczuć. Po
chwili Alexis otwarła oczy. Nie wiedziałam tego. Podniosłam łapę i
zaczęłam nią wymachiwać robiąc coś z wiatru. Po chwili zobaczyłam przede
mną motyla z naderwanym skrzydłem. Wzięłam go w łapy. Zamknęłam go i
dzięki mojej mocy uleczyłam go. Otwarłam moje łapy a motyl wyleciał
pokazując w całej swojej okazałości swoje barwy. Zaczął latać wokół
mnie. Wstałam i zaczęłam chodzić za motylem. Motyl usiadł mi na nos.
Zaraz po tym motyl odleciał. Poruszał się w locie tak zgrabnie i pięknie
jakby tańczył. Byłam bardzo zachwycona. Patrzyłam wciąż na motyla.
<Alexis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz