IceGlance. Od dzisiaj przedstawiam się jako IceGlance. Wątpię że komuś zaufam na tyle by zdradzić imię. No chyba że chodzi o Alphy. Wadera uśmiechnęła się. Odwzajemniłam uśmiech z wielkim trudem. Nie minęło 5 sekund a moje mięśnie policzkowe rozbolały mnie. Tak, dawno się nie uśmiechałam. Ile to już minęło? 2 lata? Dokładnie nie wiem. Skąd mam wiedzieć? Nie liczyłam lat mojej podróży. Westchnęłam. Wadera zażądała przerwę. Musimy się najeść, odpocząć. Westchnęłam. Nagle poczułam zapach zwierzęcia. Dość intensywny. Zaczęłam iść w tamtą stronę. Mym oczom ukazało się stado jeleni. Usłyszałam kogoś. Podchodził do mnie. Spojrzałam w tamtą stronę. FireClaw. Zaczęliśmy się skradać. Wyskoczyłam i stanęłam. Stado się spłoszyło i chciało uciekać. FireClaw chyba jeszcze nie załapał o co mi chodzi. Zaczęłam biec by okrążyć stado. Basior zaczął biec tak jak ja. Chciał okrążyć stado. Tylko że z drugiej strony. Biegł z lekkim wahaniem. No tak, przecież nie czyta mi w myślach. Zmarszczyłam brwi. Przecież nie dogonię tego stada. Westchnęłam. Zaczęłam biec jeszcze szybciej, a kiedy osiągnęłam maksymalną prędkość lekko skręciłam i skoczyłam na stado. Udało mi się drasnąć zwierzynę. Tzn to było trochę głębsza rana niż draśniecie. Zwierzę odrobinę zwolniło. FireClaw to zauważył i naskoczył na tamtą zwierzynę. Na tą sarnę co ją zraniłam. Basior bez problemu ją zabił. Ja truchtem podbiegłam do niego. Zawołaliśmy resztę i zaczęliśmy ucztować.
(Alexis?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz